W zeszłym tygodniu wszedł w życie nowy wymóg Unii Europejskiej, zgodnie z którym plastikowe nakrętki muszą pozostawać przytwierdzone do pierścienia mocującego po otwarciu butelki. Regulacja ta spotkała się ze sporą dozą irytacji na całym kontynencie, a Islandia nie jest tu wyjątkiem.
Islandia nie należy do Unii Europejskiej, ale jest częścią Europejskiego Obszaru Gospodarczego. W związku z tym, mając niewielki wpływ na tworzenie przepisów i regulacji UE, kraj ten i tak jest zobowiązany do ich wdrażania. Dotyczy to również wprowadzenia w życie nowego rozporządzenia w sprawie zamykania butelek.
Jak donosi Vísir, minister środowiska, energii i klimatu Jóhann Páll Jóhannsson opowiedział się wczoraj w parlamencie za przyjęciem nowego rozporządzenia.
Argumentował, że większość konsumentów nie odczuje żadnej różnicy po jego wdrożeniu, ponieważ większość producentów napojów w kraju już się do niego dostosowała. Dodał, że 94% wszystkich plastikowych butelek na napoje produkowanych w Islandii ma już przymocowane nakrętki, a pozostałe 6% to tylko około trzech milionów butelek.
Członkowie parlamentu z partii opozycyjnych wyrazili kilka bardzo stanowczych opinii, sprzeciwiając się wdrożeniu rozporządzenia. Wśród nich był poseł Partii Centrum Bergþór Ólason, który powiedział: „Oto kolejny akt prawny, którego jedynym celem wydaje się być uczynienie życia na Islandii bardziej uciążliwym, niż jest to konieczne”.
Jón Pétur Zimsen z Partii Niepodległości posunął się nawet dalej, mówiąc, że z powodu przymocowanych zakrętek napoje zawierające skyr stały się niemal niemożliwe do wypicia bez rozlewania ich na siebie. Twierdził również, że takie zakrętki mogą powodować poważne obrażenia fizyczne. „Powodują zadrapania, nie można tego tolerować” – stwierdził. „Mogą sprawić, że Landspítali odnotuje wzrost liczby przyjęć”.
Choć nie ulega wątpliwości, że nowe rozporządzenie zostanie wdrożone, większość parlamentarna weźmie pod uwagę te zastrzeżenia.




