Zmiana w prawodawstwie, która weszła w życie na początku roku, wymaga od wszystkich gmin zbiórki tekstyliów, podobnie jak innych odpadów. Wcześniej eksportem używanych ubrań zajmował się Islandzki Czerwony Krzyż. Teraz obowiązek ten przejęła Sorpa, firma zajmująca się gospodarką odpadami w regionie stołecznym Islandii.
Jak donosi RÚV, Sorpa przetwarza rocznie od 2000 do 3000 ton odpadów tekstylnych. Koszty z tym związane sięgają około 300 mln ISK rocznie dla mieszkańców regionu stołecznego.
„Mowa o ogromnych ilościach” – twierdzi Gunnar Dofri Ólafsson, rzecznik Sorpy. „Codziennie przyjmujemy siedem ton – to odpowiednik wagi siedmiu samochodów Toyota Yaris”.
Firma zabiega o wprowadzenie opłaty recyklingowej dla importerów tekstyliów, która miałaby pokrywać pełne koszty utylizacji.
W przeciwieństwie do Czerwonego Krzyża – który przyjmował tylko czystą odzież nadającą się do ponownej sprzedaży – gminy muszą zagospodarowywać wszystkie niechciane ubrania. Tylko niewielka część przekazywanych tekstyliów nadaje się do sprzedaży w secondhandach. Około 95% trafia na eksport w celu recyklingu lub innego wykorzystania.
W całej Europie obowiązkowa zbiórka tekstyliów doprowadziła do zalewu rynku używaną odzieżą, często niskiej jakości. „Nowym problemem są jednorazowe ubrania – importowane i zakładane raz do zdjęcia na Instagram – ich ilość stale rośne” – dodał Gunnar Dofri.




