Oficjalne osadnictwo na wyspie Flatey w zatoce Skjálfandi zakończyło się jesienią 1967 roku i od tamtej pory, z jednym wyjątkiem, nikt nie mieszkał tam przez zimę. Ludzie przenosili się między Flatey a doliną Flateyjardal przez tysiąc lat, a wraz z nimi ich kościół.
Po wpłynięciu na zatokę Skjálfandi kościół jest jednym z pierwszych obiektów, które pojawiają się na horyzoncie, gdy tylko zaczną być widoczne zabudowania na wyspie Flatey. Jest ona niska i płaska, więc mimo że domy stoją na suchym lądzie, ma się wrażenie, że dryfują na wodzie. Wśród nich jest ten niezwykle rozpoznawalny kościół, który stoi w najwyższym punkcie we wschodniej części osady. Wygląda niemal jakby spoglądał w stronę Brettingsstaðir w dolinie Flateyjardal – jakby patrzył w kierunku miejsca, z którego przybył.
Zgodnie z Sagami Guðmundura Arasona kościół istniał na Flatey już w XII wieku, a wzmianki o nim pojawiają się też w sadze Sturlunga. Ponieważ historia kościoła sięga czasów przed reformacją, początkowo była to świątynia katolicka, poświęcona Matce Bożej.
Pod koniec XIX wieku podjęto decyzję o przeniesieniu kościoła z Flatey, gdzie stał od wieków. Przez kolejne dziesięciolecia mieszkańcy wyspy musieli uczęszczać do kościoła na stałym lądzie i nie byli z tego zadowoleni.
Kościół z Flatey, podobnie jak słynna świątynia Strandarkirkja na południowym wybrzeżu, uznawany był za miejsce o szczególnej mocy. Wśród jego skarbów znajduje się ornat podarowany przez francuskiego kapitana, który w modlitwie do patronki tej świątyni prosił o pomoc dla siebie i swojej załogi podczas sztormu ponad 100 lat temu.
Guðmundur Aðalbjörn Hólmgeirsson, który urodził się i wychował na Flatey, opowiedział, że w 1897 r. – po tym, jak kościół na wyspie został zniszczony przez sztorm – wybudowano nową świątynię w dolinie Fnjóskadal. Zamiast odbudowywać go w pierwotnym miejscu, postanowiono wznieść go w Brettingsstaðir w dolinie Flateyjardal. Decyzję tę podjęto głównie ze względu na proboszcza, który niechętnie przeprawiał się łodzią przez cieśninę. Jednak i ten kościół nie oparł się żywiołom – w 1933 r. został zdmuchnięty przez wichurę, a stał wówczas w ostatniej zamieszkanej osadzie w całej dolinie.
Gdy w 1953 r. dolina Flateyjardal opustoszała, kościół rozebrano i przewieziono łodziami z powrotem na Flatey. Ponownie konsekrowano go w 1960 r. i stoi tam do dziś jako zabytek.
Nie wszyscy jednak popierali decyzję o przeniesieniu kościoła z lądu stałego na wyspę. Jónatan Árnason, wuj Guðmundura Aðalbjörna, w swoim czasie sceptycznie podchodził do tej idei.
„Gdy dolina Flateyjardal wyludniała się, zaczęto mówić o przeniesieniu kościoła z Brettingsstaðir na Flatey – i tak się stało. Pamiętam to dobrze, bo to był kościół mojego ojca – tam był bierzmowany. Uważał, że to absurdalny pomysł, bo wydawało mu się, że Flatey szybko podzieli los opuszczonych osad. Mówił, że lepiej zostawić kościół w Brettingsstaðir, a jeśli trzeba odprawiać msze na wyspie, można to robić w sali spotkań. Tak zresztą robiono wcześniej” – mówi Gísli Jónatansson, syn Jónatana Árnasona.
Gísli dodaje, że siedem lat po ponownej konsekracji kościoła na Flatey wyspa opustoszała – akurat gdy gotowy był nowy port.
Guðmundur Aðalbjörn i Gísli opowiadają o życiu na Flatey i w dolinie Flateyjardal, trudnych czasach i rodzinnych tragediach. Ich krewny, Sigurgeir Pétursson, jest jednym z nielicznych, którzy spędzają całe lato na Flatey, choć od prawie 40 lat mieszka w Nowej Zelandii. Jest kapitanem i pływał po wszystkich oceanach, ale jego więzi z Islandią – szczególnie z Flatey i Húsavíkiem – pozostają niezwykle silne. Mawia, że ta wyspa to jego „port macierzysty” od czasu, gdy jako pięciolatek zaczął wypływać na morze z ojcem i dziadkiem.
Ojciec Sigurgeira, Pétur Olgeirsson, brał udział w akcji ratunkowej załogi statku Hvassafell, który osiadł na mieliźnie koło Flatey pół wieku temu. Wszystkich członków załogi uratowano w ekstremalnych warunkach sztormu w trakcie zimy, dzięki ekipie ratunkowej Garðar z Húsavíku.
Tómas J. Knútsson, który był wtedy marynarzem na Hvassafell, mówi, że data 7 marca 1975 jest dla niego święta: „Dostaliśmy drugą szansę, by chodzić po ziemi, i zawsze będę za to nieskończenie wdzięczny”. Na pokładzie było 17 marynarzy i trzy żony członków załogi, w tym jedna w szóstym miesiącu ciąży.
Tómas wspomina, że w tamtym czasie na wyspie mieszkał człowiek, który opiekował się zwierzętami. Miał też pilnować, aby latarnia morska świeciła, ale to było jego „drugorzędne zadanie” – gdy statek osiadł na mieliźnie, latarnia nie działała. „Nie mieliśmy żadnych szans”.
Jedyną osobą, która po tym wydarzeniu mieszkała jeszcze na wyspie przez zimę, był Ólafur „Óli” Kr. Ólafsson, rolnik i strażnik latarni morskiej. Spędził on na Flatey samotnie kilka miesięcy między rokiem 1969 a 1970 w ramach eksperymentu zleconego przez władze. W wyniku tego eksperymentu uznano, że utrzymywanie całorocznej obecności na wyspie jest niepraktyczne.




