Jesienią ma zostać wyburzony budynek na Borgartún, w którym mieści się jadłodajnia Samhjálp. Jej pracownicy szukają pilnie nowej lokalizacji. Dyrektor wykonawcza organizacji twierdzi, że zaprzestanie działalności stołówki z powodu braku lokalu jest nie do pomyślenia.
Samhjálp pilnie poszukuje nowego lokalu dla jadłodajni, którą organizacja prowadzi od ponad pięćdziesięciu lat. Umowa najmu na pomieszczenia w budynku, w którym działa ona od 2007 roku, wygasa pod koniec września, ponieważ ma on zostać wyburzony.
Guðrún Ágústa Guðmundsdóttir, dyrektor wykonawcza Samhjálp, mówi, że poszukiwania nowego lokalu rozpoczęły się kilka lat temu.
„Kiedy nie byliśmy przyparci do muru, mogliśmy pozwolić sobie na większe wymagania. Mamy pewne szczególne potrzeby, które muszą zostać uwzględnione. Najlepiej byłoby, gdybyśmy mieli osobne wejście, najlepiej w wolnostojącym budynku, z podwórkiem, tak abyśmy byli odgrodzeni od otoczenia. Przez długi czas sprawdzaliśmy wiele dostępnych opcji, ale kompletnie nic z tego nie wyszło i dlatego jesteśmy teraz w tej sytuacji”.
Pracownicy spotykają się też z pewnymi uprzedzeniami w społeczeństwie. „Doniesienia medialne na temat naszych podopiecznych są zwykle negatywne, co daje ich fałszywy obraz. Ludzie obawiają się mieć nas za sąsiadów, ale ja uważam, że jesteśmy bardzo dobrymi sąsiadami. Dodatkowo im lepiej radzimy sobie z naszą pracą i tym, co robimy w jadłodajni, tym lepszymi sąsiadami jesteśmy. W obecnej lokalizacji nikt się na nas nie skarży”.
Poszukiwania wciąż trwają. „Potrzebujemy co najmniej 200–250 metrów kwadratowych, ale jesteśmy otwarci na lokale różnych rozmiarów i gotowi rozważyć nawet znacznie większe powierzchnie. Nie prosimy o jałmużnę, prosimy o uczciwą cenę – chętnie pochylimy się nad każdą propozycją. Możemy zaadaptować na nasze potrzeby starą jadłodajnię, restaurację czy budynek handlowy. Musi tam być kuchnia przemysłowa, jadalnia i kilka mniejszych pomieszczeń, żebyśmy mogli prowadzić na miejscu rozmowy i umożliwić podopiecznym dłuższy pobyty w ramach dziennego schroniska”.
Guðrún mówi, że zarówno państwo, jak i władze lokalne aktywnie uczestniczą w poszukiwaniach. Wszyscy zgadzają się co do znaczenia jadłodajni, która pomaga ludziom w potrzebie, niezdolnym do zapewnienia sobie pożywienia. W ostatnim czasie takich osób przybywa. Codziennie, przez cały rok, wydawanych jest od 200 do 250 posiłków. Guðrún twierdzi, że niepowodzenie w znalezieniu nowego lokalu jest nie do pomyślenia.
„Po pierwsze, odmawiam zaakceptowania takiej możliwości. Gdyby tak się stało, nasza działalność by upadła, a my nie możemy do tego dopuścić. Mamy różne pomysły na rozwiązania i myślę, że musimy myśleć zarówno krótko-, jak i długoterminowo”.
Czas jednak nagli. „Oczywiście się martwimy, ale mamy też niezachwianą wiarę, że w końcu znajdziemy lokal, który spełni nasze potrzeby”.




