Niewielki samolot, lecący nad stołecznym regionem Islandii, w niewyjaśnionych okolicznościach stracił moc silnika i musiał awaryjnie lądować na obrzeżach Reykjavíku.
Jak informuje portal mbl.is, maszyna znajdowała się wówczas na wschód od miasta, w rejonie jeziora Rauðavatn.
Lekkie samoloty to na Islandii codzienny widok – szczególnie w okolicach lokalnego lotniska w Reykjavíku, gdzie regularnie startują i lądują. Jak donosi RÚV, ta konkretna maszyna leciała z USA do Wielkiej Brytanii, a na islandzkim lotnisku zatrzymała się tylko na noc, aby uzupełnić zapasy paliwa.
Kiedy pilot zorientował się, że samolot traci moc, nie miał wyboru – musiał lądować w pobliżu Hólmsheiði, na drodze Suðurlandsvegur. Jak można się było spodziewać, maszyna zablokowała połowę jezdni, powodując tym samym utrudnienia w ruchu.
Na miejsce natychmiast wysłano karetkę pogotowia i wóz strażacki. Na szczęście na pokładzie był tylko pilot i jego pies. Obaj wyszli z tej sytuacji całkowicie bez szwanku. Zwierzą zostało jednak poddane kwarantannie.
Przyczyna awarii nie jest jeszcze znana. Sprawą zajmie się Komisja Badania Wypadków Transportowych, która ustali, co dokładnie się wydarzyło.




