Do prostytucji na Islandii dochodzi najczęściej w mieszkaniach wynajmowanych przez platformę Airbnb pod fałszywym pretekstem – twierdzi Alda Hrönn Jóhannsdóttir, główna radczyni prawna policji na Suðurnes. Zjawisko to ma miejsce w całym kraju. Zdarza się również, że kobiety w trudnej sytuacji są „oferowane” przez centra telefoniczne działające w Europie, które koordynują handel usługami seksualnymi.
Jak już wcześniej informowano, policja zidentyfikowała 36 potencjalnych ofiar handlu ludźmi w ramach zakrojonej na szeroką skalę międzynarodowej operacji, przeprowadzonej w pierwszym tygodniu czerwca. Funkcjonariusze weszli do około dwudziestu lokali, a jednego mężczyznę zatrzymano za zakup usług seksualnych.
Niemal wszystkie ofiary to kobiety pochodzące z Rumunii, zdecydowana większość zmuszana była do prostytucji, ale nie przyjęła pomocy oferowanej przez służby. Najwięcej przypadków prostytucji ma miejsce w centrum Reykjaviku. Według informacji przekazanych przez redakcję Vísir zdarza się również prostytucja uliczna, m.in. na Bankastræti.
Alda Hrönn Jóhannsdóttir podkreśla, że zjawisko handlu ludźmi i prostytucji nasila się z roku na rok. Do sprzedaży usług seksualnych dochodzi najczęściej w mieszkaniach wynajmowanych przez Airbnb.
„Pojawiają się nowe strony, ogłoszenia publikowane są coraz częściej. Dzieje się to za zamkniętymi drzwiami w mieszkaniach wynajętych pod fałszywym pretekstem – czasem są to nieruchomości należące do osób majętnych”.
Przypadki prostytucji mają miejsce w całym kraju. Ofiary najczęściej znajdują się w trudnej sytuacji, są zastraszane i doświadczają przemocy. Coraz częściej ofiarami handlu ludźmi stają się również osoby transpłciowe.
„Pochodzenie ofiar jest bardzo różne. Dużo osób pochodzi z Ameryki Południowej, ale także z Europy – najczęściej z biedniejszych krajów, gdzie obowiązują inne przepisy”.
Według Aldy Hrönn prostytucja jest często elementem zorganizowanej działalności przestępczej.
„Widzimy, że te osoby przemieszczają się między państwami europejskimi i krajami nordyckimi. Są zmuszane do prostytucji przez dwa tygodnie w Reykjaviku, potem dwa tygodnie w Kopenhadze i tak dalej. Ciągle są przerzucane z miejsca na miejsce”.
Ma to służyć temu, aby ofiary nie zgłaszały się na policję i nie zwracały na siebie uwagi.
„To zjawisko jest bardziej rozbudowane i lepiej zorganizowane, niż wcześniej sądziliśmy. Czasem obserwujemy te same numery telefonów przypisane do osób różnych narodowości. Korzystają z nich centra telefoniczne działające w Europie, które „sprzedają” osoby znajdujące się tutaj, na Islandii”.
Alda Hrönn apeluje do społeczeństwa o czujność wobec handlu ludźmi. Podkreśla, że do policji trafia zdecydowanie za mało zgłoszeń.
„Warto też wyraźnie przypomnieć osobom kupującym usługi seksualne, że jest to po prostu nielegalne. Dodatkowo, bardzo prawdopodobne, że płacą one za seks z kimś, kto znajduje się w ekstremalnie trudnej sytuacji i został do tego zmuszony”.




