Gmina Akureyri nie podpisze umowy o współpracy z Kisukot – schroniskiem dla bezdomnych kotów. Założycielka placówki, Ragnheiður Gunnarsdóttir, nazywa decyzję rozczarowującą i zapowiada zakończenie wszelkich działań na rzecz miasta.
Od trzynastu lat zajmowała się ratowaniem dzikich i porzuconych kotów na terenie Akureyri. Teraz, z powodu braku realnego wsparcia, zamierza wycofać się z tej działalności.
W jej domu jednorodzinnym przebywa obecnie wiele kotów – to zwierzęta znalezione w ostatnich miesiącach i latach na ulicach Akureyri oraz okolicznych miejscowości. Gdy Inspekcja Zdrowia północno-wschodniej Islandii zażądała oficjalnego zezwolenia na prowadzenie placówki, pojawiła się konieczność znalezienia nowego lokalu. Ragnheiður zwróciła się wtedy do władz gminy.
„Początkowo złożyłam wniosek o udostępnienie lokalu, bo utrzymywanie wszystkich zwierząt we własnym domu jest naprawdę dużym obciążeniem. Odpowiedź przyszła szybko – nie mieli nic do zaoferowania” – powiedziała.
Przez dwa lata jej prośba o pomoc krążyła między urzędami. Wiosną poproszono ją o przygotowanie projektu umowy, zakładającej miesięczne wsparcie finansowe oraz refundację zabiegów sterylizacji dla kotów z Akureyri. Ostatecznie sprawa została zdjęta z porządku obrad, a zamiast umowy przyznano jednorazowy grant w wysokości 500 tysięcy koron.
Hulda Elma Eysteinsdóttir z rady gminy wyjaśnia, że zabrakło większości do poparcia projektu, dlatego sprawę zamknięto. Podjęto jednak decyzję o jednorazowym wsparciu. Według niej jest mało prawdopodobne, aby rozmowy z Kisukot zostały wznowione. Uważa natomiast, że obowiązek opieki nad zwierzętami spoczywa na gminie – a jeśli obecne działania są niewystarczające, należy je poprawić.
Ragnheiður nie ukrywa żalu. „Jestem wdzięczna za te 500 tysięcy koron, ale same koszty weterynaryjne potrafią sięgnąć miliona rocznie. Do tego dochodzą jeszcze wydatki na karmę i opiekę” – podkreśliła.
Dla porównania, schronisko Kattholt otrzymuje stałe wsparcie w wysokości 85 tysięcy koron miesięcznie z systemu zdrowia w Kópavogur i Hafnarfjörður. Działa także na podstawie umowy z Miejską Służbą ds. Zwierząt w Reykjavíku, w ramach której przyjmuje bezdomne koty z miasta i otrzymuje rocznie milion koron. Organizacja Villikettir prowadzi siedem oddziałów w całym kraju – z wyjątkiem regionu północnego – i współpracuje z dziesięcioma samorządami.
Akureyri ma własne schronisko, jednak według korespondencji z 2021 roku, przez trzy lata nie było tam ani jednego kota. Gdy redakcja RÚV zapytała urząd o ostatni przypadek, nie otrzymała odpowiedzi.
W odpowiedzi na decyzję władz, Ragnheiður rozpoczęła zbieranie podpisów pod petycją o ponowne rozpatrzenie sprawy Kisukot. Do tej pory podpisało się około 270 osób.
„Oficjalnie ogłosiłam, że nie będę już współpracować z gminą Akureyri. Jeśli jakiś kot znajdzie się potrzebie, trzeba będzie dzwonić bezpośrednio do urzędu” – poinformowała.




