Dyrektor firmy transportowej uważa za kompletnie absurdalne, że stał się podejrzanym w policyjnym śledztwie z powodu rzekomych gróźb wobec właściciela samochodu użytego do kradzieży oleju napędowego z ciężarówek.
W nocy z soboty na niedzielę z pojazdu należącego do firmy Fraktlausniri skradziono kilkaset litrów oleju napędowego. Arnar Þór Ólafsson, dyrektor wykonawczy przedsiębiorstwa, twierdzi, że to już piąty taki przypadek, a łączne straty sięgają już około trzech milionów koron.
„Zainstalowaliśmy kamery i zatrudniliśmy ochronę na noc. Nawet spaliśmy na terenie firmy, żeby ich złapać” – powiedział Arnar Þór w rozmowie z redakcją Vísir w miniony weekend.
W maju media informowały, że mieszkańcy ulicy Miklabraut byli zaniepokojeni zaparkowanym przy niej samochodem, w którym znajdowały się zbiorniki i węże do spuszczania paliwa. Według źródeł dziennikarskich pojazd ten był powiązany z podobnymi kradzieżami, w tym tą na terenie Fraktlausnir. Arnar twierdzi, że w mieście jest pełno takich samochodów.
„To magazyny rozsiane po całym regionie stołecznym. W dzielnicy Seljahverfi jest mnóstwo aut wypełnionych benzyną i olejem, a mieszkańcy Miklabraut wielokrotnie zgłaszali to policji i inspekcji sanitarnej, ale niewiele się w tej sprawie dzieje”.
W poniedziałkowy poranek Arnar Þór otrzymał jednak nieoczekiwany telefon od policji. „Sprawa przybrała dziwny obrót. Dzwonili do mnie, bo podobno popełniłem przestępstwo i groziłem właścicielowi samochodu”.
Arnar Þór przyznaje, że faktycznie zadzwonił do właściciela pojazdu, który został zarejestrowany przez monitoring podczas przewożenia skradzionego paliwa. „Zaproponowałem mu, żeby zwrócił to, co ukradł, bo inaczej nie ręczę za siebie, jak go znajdę” – wyjaśnił.
W pierwszej rozmowie właściciel samochodu podobno obiecał natychmiast zwrócić olej. Nie zrobił tego. W kolejnej rozmowie twierdził już, że sprzedał auto, że to nie on i że nic nie wie o całej sprawie. „Poszedł na komisariat i okłamał policję, że mu groziłem. Funkcjonariusze szybko do mnie zadzwonili, przedstawiając mi zarzuty. Powiedzieli, że mają do czynienia z człowiekiem w trudnej sytuacji, który nie wiedział, co ma zrobić – podobno pijany pożyczył komuś auto i nie miał pojęcia, co się działo”.
Arnar Þór poinformował policję, że ten sam samochód był wielokrotnie używany przy innych przestępstwach.
„Przecież przyznał mi się, że ma nasz olej i że go zwróci. Nawet oferował zapłatę za paliwo, które zabrał. Ale policja nie przyjęła tych wyjaśnień i właściwie w ogóle nie interesowała się moją wersją zdarzeń. Stwierdzili, że popełniłem wykroczenie i tyle”.




