„Historia się nie powtarza, ale się rymuje” – to cytat przypisywany Markowi Twainowi. Być może Twain nawiązywał do starożytnych greckich filozofów, którzy uważali historię nie za proces liniowy, ale cykliczny, w którym wzorce mają tendencję do ponownego pojawiania się. Prawda czy nie, koncepcja ta wydaje się w niektórych przypadkach mieć zastosowanie, ponieważ nawet najstraszniejsze wydarzenia i najtragiczniejsze idee pojawiają się znów i znów, i znów.
Wojna. Nienawiść. Głupota. Ludzkość nie wyciąga wniosków z przeszłości…
Na tytułowym zdjęciu artykułu widzimy ulicę Austurstræti w centrum Reykjaviku, gdzie przecina się ona z placem Ingólfstorg.
Zdjęcie to zrobiono 1 maja 1935 roku. Islandzkie flagi zostały na tym zdjęciu pokolorowane. Uwagę zwraca fakt, że na niektórych domalowano swastykę.
Pod tymi flagami maszerują członkowie i zwolennicy nieistniejącej już partii politycznej – Flokkur þjóðernissinna – nazistowskiej islandzkiej partii politycznej założonej w 1933 roku. Partia ta została oficjalnie rozwiązana w 1944 r., kiedy to nikt nie łudził się, że ultraprawicowa polityka ma przed sobą przyszłość.
Partia nazistowska nigdy nie zyskała znaczącej popularności w Islandii, mimo że brała udział zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i samorządowych, a jej najlepszy wynik wyniósł 2,8% głosów w wyborach samorządowych w Reykjaviku w 1934 r., z łączną liczbą 399 głosów.
W pierwszy lipcowy weekend bieżącego roku na tej samej ulicy sfotografowano grupę mężczyzn spod znaku „Skjöldur Íslands”, w bluzach z emblematami przypominającymi żelazny krzyż. Poczuwają się oni do patrolowania ulice Reykjaviku, aby „chronić” mieszkańców przed „niebezpieczeństwami” ze strony obcych.
Czy to z powodu nienawiści, strachu czy zwykłej głupoty znów po 90 latach przywołujemy czasy terroru?




