W rzece Haukadalsá znaleziono znaczną liczbę łososi hodowlanych. Sprawę bada Islandzki Urząd ds. Żywności i Weterynarii (MAST) wraz z Islandzkim Urzędem Rybołówstwa (Fiskistofa).
MAST poinformował, że na obszarze hodowlanym firmy Arctic Sea Farm, spółki zależnej Arctic Fish, w rejonie miejscowości Eyrarhlíð w fiordzie Dýrafjörður wykryto dziurę w morskiej klatce (tzw. sadzu). Trwa ustalanie, czy to właśnie stamtąd pochodzą ryby znalezione w rzece.
Początkowo inspektorzy szacowali, że w rzece Haukadalsá znalazło się nawet ponad sto łososi hodowlanych. Późniejsze, dokładniejsze analizy materiału zdjęciowego i konsultacje z islandzkim Instytutem Badań Morskich wykazały jednak, że część z nich to w rzeczywistości gorbusze, inny, inwazyjny gatunek z rodziny łososiowatych pochodzący z rosyjskich rzek. To zmienia skalę problemu, choć nie usuwa zagrożenia – zarówno ryby hodowlane, jak i gorbusze mogą stanowić poważne obciążenie dla dzikich populacji łososia atlantyckiego.
Jak zaznacza dyrektorka MAST, Hrönn Ólína Jörundsdóttir, urzędnicy muszą dokładnie ustalić pochodzenie ryb, aby podjąć kolejne kroki. Urząd czeka na wyniki analiz genetycznych i zapowiada, że będzie zabiegał o jak najszybsze przeprowadzenie badań. Guðni Magnús Eiríksson, szef wydziału ds. łososia i pstrąga w Fiskistofie, podkreśla, że choć sytuacja wygląda nieco mniej dramatycznie niż w pierwszych doniesieniach, nadal wymaga zdecydowanych działań – między innymi uniemożliwienia rybom dostania się do jeziora Haukadalsvatn.
W komunikacie MAST wskazano również, że otwór w klatce mógł istnieć od pewnego czasu. Zgodnie z przepisami prowadzono podwodne kontrole, podczas których – według firmy – nie wykazano nieprawidłowości. Wiadomo też, że wszystkie łososie z tej klatki zostały odłowione 6 lipca, a sama dziura miała ok. 20×40 centymetrów.
Na tym tle wybrzmiewa krytyka otwartych hodowli w morzu. „Od dawna podkreślamy, że otwarta morska hodowla w klatkach to metoda, która po prostu się nie sprawdza, jeśli chcemy chronić nasze zasoby łososia i dbać o nie w dłuższej perspektywie. Trzeba znaleźć nowe technologie” – stwierdził Gunnar Örn Petersen, dyrektor Islandzkiego Związku Towarzystw Wędkarskich.
Ekspert nazywał obecną sytuację „katastrofą ekologiczną, jeśli nie wręcz klęską żywiołową”. Dodaje, że choć każdy liczy, iż większość ryb pozostanie w rzece Haukadalsá, „biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia, jest to bardzo mało prawdopodobne”. Jego zdaniem łososie mogą się pojawić na rozległym obszarze „od zatoki Faxaflói po wschodnią stronę fiordu Eyjafjörður”.
To nie pierwszy taki przypadek. Dwa lata temu doszło do niekontrolowanego wypuszczenia ryb z hodowli Arctic Fish w fiordzie Patreksfjörður, co pociągnęło za sobą wielomilionowe koszty. Islandzki Urząd Rybołówstwa poniósł wydatki w wysokości 42,5 mln koron – w całości zwrócone przez Arctic Fish.
Stowarzyszenia wędkarskie twierdzą jednak, że w związku z tamtym zdarzeniem należy im się niespełna 30 mln koron.
Środki te miały pokryć m.in. sprowadzenie nurków z Norwegii do odłowu uciekinierów w rzekach, połowy sieciowe, poszukiwania i zaplecze organizacyjne. „Mimo zapowiedzi Arctic Fish, że w pełni pokryją ten koszt, jakoś do tego nie doszło. Po długich i wyczerpujących rozmowach wygląda na to, że nie zamierzają zapłacić” – podsumował Gunnar Örn Petersen.
Ponieważ rozmowy utknęły, organizacje przygotowują ostateczne wezwanie do zapłaty i rozważają skierowanie sprawy do sądu.




