Profesor prawa uważa, że warto ocenić koszty systemu opieki zdrowotnej wynikające ze wzrostu liczby niepracujących zawodowo Europejczyków, którzy osiedlają się na Islandii. Islandzkie władze zapewniają zagranicznym obywatelom łatwiejszy dostęp do systemu ubezpieczeń zdrowotnych, niż wymagają tego porozumienia międzynarodowe.
Obywatele państw Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego, którzy nie podejmują pracy, muszą zarejestrować miejsce zamieszkania na Islandii, jeśli planują zostać w kraju dłużej niż trzy miesiące. Ich liczba w ostatnich latach znacznie wzrosła – od 2020 do 2023 roku było to około siedmiuset osób rocznie. Studenci nie są wliczani do tej grupy.
Teoretycznie warunkiem rejestracji jest wykazanie zdolności do samodzielnego utrzymania się oraz posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego. W praktyce jednak, jak wynika z artykułu Margrét Einarsdóttir, profesor Uniwersytetu w Reykjaviku i przewodniczącej Instytutu Prawa Międzynarodowego i Europejskiego tej uczelni, opublikowanego w czasopiśmie „Tímarit Lögréttu”, takie wymogi rzadko są egzekwowane.
Margrét podkreśla, że islandzkie władze zazwyczaj przyznają niepracującym imigrantom prawo do ubezpieczenia zdrowotnego w islandzkim systemie po co najmniej sześciu miesiącach legalnego pobytu, niezależnie od narodowości czy sytuacji finansowej.
„W gruncie rzeczy to samo dotyczy islandzkich obywateli wracających na Islandię i wszystkich innych. To decyzja polityczna, czy chcemy, aby nadal tak to wyglądało. To nie musi odbywać się w ten sposób” – stwierdziła Margrét w rozmowie z Vísir.
Islandzkie władze przyznają niepracującym obywatelom Europejskiego Obszaru Gospodarczego znacznie szersze prawa, niż wymaga tego porozumienie EOG. Zgodnie z nim takie osoby zyskują prawo do ubezpieczenia dopiero po uzyskaniu pozwolenia na pobyt stały, czyli po pięciu latach ciągłego i legalnego pobytu w kraju przyjmującym.
Margrét mówi, że w Islandii doszło do „uszlachetnienia” prawa – czyli wdrożonej unijnej dyrektywy dotyczącej swobodnego przemieszczania się i pobytu obywateli UE oraz ich rodzin. Miejscowe przepisy idą znacznie dalej niż wymaga tego europejskie ustawodawstwo.
Dla porównania przytacza ona przykład Norwegii, gdzie niepracujący obywatele EOG muszą czekać rok, aby uzyskać dostęp do tamtejszego systemu ubezpieczeń zdrowotnych.
Aby zarejestrować miejsce zamieszkania na Islandii, niepracujący obywatele EOG teoretycznie powinni wykazać, że mają ubezpieczenie zdrowotne pokrywające wszelkie ryzyko. Badanie Margrét wykazało, że ten wymóg nie jest egzekwowany przez Rejestr Narodowy.
Zaledwie trzynaście procent osób ubiegających się o rejestrację miejsca zamieszkania w Rejestrze Narodowym przedstawiło specjalne ubezpieczenie zdrowotne od ubezpieczyciela w swoim kraju pochodzenia. Około jedna czwarta wykupiła ubezpieczenia na Islandii, ale nie pokrywają one wszystkiego, w tym kosztów związanych z ciążą, porodem czy chorobami wynikającymi z nadużywania alkoholu lub narkotyków.
Rejestr Narodowy dotychczas uznawał europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego za wystarczającą, mimo że powinna być ona wykorzystywana jedynie w przypadku podróżowania, a nie dłuższego pobytu.
Margrét nie dysponuje danymi, na podstawie których można by stwierdzić, czy koszty opieki zdrowotnej dla tej grupy w ciągu pierwszych sześciu miesięcy ponoszą sami zainteresowani, czy państwo islandzkie. Władze nie mają obowiązku ich pokrywania i mogą nimi obciążyć korzystających z usług.
„Ze względu na rosnącą liczbę niepracujących obywateli EOG, którzy osiedlili się na Islandii w ostatnich latach, warto ocenić, jakie koszty dla islandzkiego systemu opieki zdrowotnej to generuje” – pisze Margrét w swoim artykule.




