Przed sądem okręgowym na Islandii toczy się jeden z najgłośniejszych procesów ostatnich lat, dotyczący tzw. sprawy z Gufunes. Budzi ona ogromne emocje w społeczeństwie ze względu na wyjątkową brutalność przestępców oraz kontrowersyjne wątki, jakie pojawiły się w toku śledztwa. Na ławie oskarżonych zasiada pięć osób, którym zarzuca się udział w uprowadzeniu, brutalnym pobiciu i rabunku starszego mężczyzny. Ofiara wkrótce po zdarzeniu zmarła w wyniku odniesionych obrażeń.
Trzem mężczyznom postawiono najpoważniejsze zarzuty. Stefán Blackburn (33 lata), Lúkas Geir Ingvarsson (22 lata) i Matthías Björn Erlingsson (19 lat) odpowiadają za zabójstwo, pozbawienie wolności i rabunek. Oprócz nich oskarżona jest także 20-letnia kobieta, której zarzuca się pomoc przy uprowadzeniu i udział w rabunku, oraz 18-letni mężczyzna, oskarżony o pranie pieniędzy.
Wieczorem 10 marca Hjörleif Haukur Guðmundsson, mężczyzna po siedemdziesiątce, został wywabiony z domu w Þorlákshöfn. Zadzwoniła do niego młoda kobieta, która – jak później ustalono – działała na prośbę oskarżonych. Mężczyzna wyszedł z mieszkania, nieświadomy, że w pobliżu czekają już Stefán Blackburn i Lúkas Geir Ingvarsson w samochodzie marki Tesla.
Kiedy Hjörleif pojawił się na ulicy, został zatrzymany przez mężczyzn i wciągnięty do pojazdu. Drzwi zostały zablokowane, a nad jego głowę naciągnięto czarny worek, który miał mu uniemożliwić zapamiętanie trasy. Według późniejszych relacji, w tym momencie zaczęły się pierwsze akty przemocy – Lúkas miał kilkukrotnie uderzyć ofiarę, podczas gdy Stefán prowadził samochód.
Tesla zatrzymała się na obrzeżach miasta. Po krótkim postoju w porcie w Þorlákshöfn sprawcy zauważyli przejeżdżający samochód i wpadli w panikę, obawiając się, że ktoś ich obserwuje. Postanowili więc opuścić miejscowość i przemieścić się dalej.
Oskarżeni ruszyli w stronę Mosfellsbær, ale Tesla Stefána miała zbyt mało energii, aby dotrzeć do Reykjavíku. Zdecydowali się więc zatrzymać przy Hellisheiði, gdzie dołączył do nich trzeci mężczyzna – Matthías Björn Erlingsson. Miał on własne auto, Volkswagena Golfa, do którego przeniesiono ofiarę. Matthías miał również dostarczyć kominiarki oraz kabel do ładowania samochodu.
Cała trójka zajechała następnie do hali przemysłowej w Esjumelar. Tam ofiara została wyprowadzona z samochodu i przetrzymywana przez pewien czas. Według śledczych, to właśnie miejscu doszło do intensywnych prób wymuszenia danych logowania do bankowości internetowej. Hjörleif został brutalnie pobity – miał złamaną rękę i liczne obrażenia. Z ustaleń wynika, że jeden z napastników miał nawet użyć podnośnika samochodowego, aby zadać mu cios.
Po nieudanych próbach zdobycia pieniędzy od ofiary sprawcy postanowili przewieźć Hjörleifa dalej. Matthías prowadził swojego Golfa, w którym na tylnej kanapie siedział Lúkas wraz z ofiarą. Stefán jechał za nimi w Tesli. Tak dotarli do dzielnicy Gufunes w Reykjavíku.
Tam, na odludnym odcinku ścieżki spacerowej, w środku nocy, rozebrali Hjörleifa do bielizny i porzucili go, poważnie rannego, na mrozie. Według Stefána, chcieli, aby został szybko odnaleziony – jednak pora i miejsce sprawiły, że do rana nikt go nie zauważył. Został znaleziony dopiero około godziny 7:30, ale obrażenia okazały się śmiertelne.
Śledczy ustalili, że jeszcze tej samej nocy sprawcy, korzystając z telefonu i wymuszonych danych bankowych Hjörleifa, dokonali przelewu na kwotę około trzech milionów koron. Pieniądze trafiły najpierw na rachunek osiemnastoletniego mężczyzny oskarżonego o pranie pieniędzy, a następnie zostały przekazane Matthíasowi Björnowi Erlingssonowi, który miał zamienić je na kryptowalutę Bitcoin.
Stefán jako pierwszy złożył w sądzie obszerne wyjaśnienia. Przyznał się do udziału w uprowadzeniu i rabunku, ale stanowczo zaprzeczył, że chciał doprowadzić do śmierci Hjörleifa. Twierdził, że plan zakładał wyłącznie wymuszenie pieniędzy pod groźbą kompromitacji. Według jego relacji Hjörleif miał być konfrontowany z zarzutami dotyczącymi kontaktów z nieletnimi dziewczynami.
Stefán zeznał, że mężczyźnie dano wybór – albo zapłacić, albo zgodzić się, że informacje o jego zachowaniu zostaną upublicznione. Jak powiedział: „To, co się tam wydarzyło, to było spotkanie człowieka planującego przestępstwo z człowiekiem, który sam miał na sumieniu przestępstwa”.
Podczas rozprawy Blackburn mówił, że przebieg wydarzeń wymknął się spod kontroli. Opisywał, że w momencie, gdy pojawiły się nieprzewidziane okoliczności – na przykład samochód obserwujący ich w Þorlákshöfn – w grupie zapanowała panika. To miało doprowadzić do coraz bardziej chaotycznych i desperackich działań.
Choć Stefán przyznał, że sam brał udział w pobiciu, twierdził, że nigdy nie sądził, iż ofiara znajdzie się w stanie zagrożenia życia. „To tragedia, nigdy nie powinno się nikomu odbierać życia” – mówił, podkreślając, że w jego ocenie Hjörleif był mocno poturbowany, ale nie w stanie krytycznym.
Lúkas, podobnie jak Stefán, przyznał się do udziału w uprowadzeniu i rabunku, ale zaprzeczył oskarżeniu o zabójstwo. Według relacji świadków był jednak jednym z najbardziej agresywnych uczestników zajścia. Miał bić ofiarę już w samochodzie oraz w hali przemysłowej.
W swoich zeznaniach Lúkas utrzymywał, że celem było wyłącznie wymuszenie pieniędzy, a nie doprowadzenie do śmierci. Opisywał, że brał udział w przeszukiwaniu rzeczy ofiary i próbach uzyskania kodów dostępu do kont bankowych. Przyznał, że był przy tym brutalny, ale – jak twierdził – „nikt nie planował morderstwa”.
Wersja Lúkasa częściowo pokrywa się z zeznaniami Stefána, choć obaj przerzucają odpowiedzialność za najbardziej drastyczne decyzje. Zeznał on na przykład, że jego kolega zobaczył w telefonie Hjörleifa, że rozmawiał on z wieloma nieletnimi dziewczynami i złamał mu po tym rękę.
Matthías, najmłodszy z głównych oskarżonych, przedstawił inną wersję wydarzeń. Twierdził, że był jedynie kierowcą i znalazł się w całej sytuacji przypadkowo. Według niego został poproszony o pomoc przez Stefána i Lúkasa, a kiedy pojawił się na miejscu, ofiara była już w samochodzie z workiem na głowie.
Matthías mówił, że nie bił Hjörleifa i nie brał udziału w przemocy. Podkreślał, że obawiał się o własne bezpieczeństwo i działał pod presją starszych kolegów. „Byłem tylko kierowcą” – powtarzał w sądzie. Twierdził też, że nie zdawał sobie sprawy, do czego naprawdę prowadzą działania grupy.
Jednocześnie przyznał, że to on odpowiadał za kwestie techniczne – m.in. korzystanie z telefonu ofiary i próby dostępu do jego bankowości elektronicznej. Utrzymywał jednak, że nie wiedział, iż pieniądze, które później miał zamienić na Bitcoiny, pochodziły bezpośrednio z tego przestępstwa.
Obciążają go jednak inne okoliczności. W toku procesu pojawiły się zeznania świadków, którzy twierdzili, że już wcześniej brał udział w podobnych akcjach nazywanych „tálbeituaðgerðir” – prowokacjach wobec domniemanych przestępców seksualnych, zakończonych przemocą i wymuszeniami. Mówiono również o nagraniach, które miałyby potwierdzać jego aktywny udział w takich zdarzeniach. To znacznie osłabia jego linię obrony opartą na twierdzeniu, że był „tylko kierowcą”.
Zeznania złożyła także oskarżona kobieta. Przyznała ona, że dzwoniła do Hjörleifa, aby wywabić go z domu, jednak – jak podkreśla – nie wiedziała, że planowane jest uprowadzenie i pobicie. Utrzymywała, że miało to być jedynie udawane spotkanie w ramach prowokacji, podobnych do tych, w których uczestniczyła wcześniej. W tamtych przypadkach chodziło – jak twierdziła – o ujawnianie mężczyzn zainteresowanych kontaktami z osobami niepełnoletnimi i nikt nie ucierpiał fizycznie.
Podczas procesu kobieta mówiła, że znajdowała się w trudnej sytuacji życiowej, uzależniona od narkotyków i podatna na wpływy innych. Miała rozpocząć terapię i leczenie odwykowe.
Najmłodszy z uczestników, oskarżony o pranie pieniędzy, przyznał, że środki finansowe faktycznie trafiły na jego konto. Twierdził jednak, że działał ze strachu przed starszymi mężczyznami i nie wiedział, że pieniądze pochodzą z przestępstwa. Dodał, że niedługo po otrzymaniu środków skontaktował się z rodziną i znajomym policjantem, a następnie sam zgłosił się na komisariat, aby złożyć wyjaśnienia.
Szczególnie poruszające były zeznania żony Hjörleifa. Opowiadała, że jej mąż wyszedł wieczorem z domu i już nie wrócił. Następnego dnia otrzymała wiadomość, że został znaleziony ciężko pobity. Ze łzami w oczach mówiła o szoku i poczuciu straty, jakie dotknęło całą rodzinę.
Co istotne, żona ofiary zdecydowanie odrzuciła wszelkie sugestie dotyczące rzekomej pedofilii swojego męża, które pojawiały się w zeznaniach oskarżonych. Podkreślała, że był on człowiekiem uczciwym, spokojnym i oddanym rodzinie. Jej słowa miały na celu nie tylko obronę pamięci męża, ale także podważenie linii obrony oskarżonych, którzy próbowali usprawiedliwiać swoje działania rzekomymi czynami Hjörleifa.




