Od początku tego roku około dziesięciu ofiar handlu ludźmi i prostytucji w salonach kosmetycznych oraz masażu zwróciło się o pomoc do Bjarkarhlíð, ośrodka wsparcia dla osób doświadczających przemocy. Kierowniczka zespołu podkreśla, że prostytucja w takich miejscach to problem ukryty.
Każdego miesiąca co najmniej jeden zagraniczny pracownik salonu kosmetycznego lub masażu zgłasza się do Bjarkarhlíð z powodu prostytucji lub handlu ludźmi. To więcej niż w poprzednich latach. W programie Kveik, wyemitowanym na początku tygodnia, ujawniono, że w niektórych salonach paznokci, masażu i kosmetycznych rzeczywiście dochodzi do prostytucji.
„Zgłoszono do nas kilka spraw związanych z salonami paznokci i masażu” – powiedziała Jenný Kristín Valberg, kierowniczka zespołu w Bjarkarhlíð. Jak wyjaśniła, ludzie zgłaszają się tam, ponieważ czują, że zostali skrzywdzeni i podejrzewają, że mogą być ofiarami handlu ludźmi. Część z nich mówiła wprost, że zmuszano ich do prostytucji.
Większość osób, które trafiły do ośrodka w związku z pracą w takich salonach, pochodziła z Wietnamu. Najczęściej były to kobiety, choć zdarzali się również mężczyźni. W tym roku pomoc uzyskało już około dziesięciu osób.
Zdaniem Jenný wzrost liczby zgłoszeń wynika między innymi z tego, że temat handlu ludźmi i prostytucji coraz częściej pojawia się w przestrzeni publicznej. Dzięki temu osoby, które doświadczyły przemocy, łatwiej rozpoznają swoją sytuację i decydują się na szukanie wsparcia.
Część spraw została przekazana policji i według dostępnych informacji są one nadal w toku.
„Zdarzały się przypadki, w których prostytucja w salonach rzeczywiście miała miejsce. Wiemy, że tak się dzieje” – podkreśliła Jenný. Dodaje jednocześnie, że islandzkie społeczeństwo wciąż nie jest świadome skali problemu.




