W te wakacje 91 ptaków morskich znalazło schronienie w domu 19-letniego Andriego Júlíussona z Vestmannaeyjar. Od dziecka zajmuje się ratowaniem ptaków, a jak sam mówi – to zajęcie wymagające, ale też niezwykle satysfakcjonujące.
Latem garaż i podwórko rodziny Andriego zamieniły się w tymczasowy azyl. Samochód musiał ustąpić miejsca pudłom i klatkom, w których chłopak trzymał chore lub osłabione ptaki. Najczęściej trafiają do niego pisklęta maskonurów, mewy trójpalczaste i młode fulmary.
Opieka nad nimi wymaga ogromu pracy. Ptaki trzeba karmić kilka razy dziennie – dom zmienia się wtedy w prawdziwe ptasie przedszkole. Andri robi to już od dekady i nie zamierza przestać. W 2023 roku uratował 96 ptaków, więc tegoroczny wynik nie jest rekordowy, ale i tak imponujący.
Młode trafiają najpierw do garażu, gdzie Andri karmi je i wzmacnia, aż będą gotowe do uwolnienia. Gdy nabiorą sił, wypuszcza je – w górach lub nad morzem. Chłopak poświęca temu niemal cały czas, ale wspiera go rodzina. Ojciec pomaga w przygotowywaniu ryb, mama zajmuje się karmieniem, a w razie potrzeby pomagają też krewni. „Wszyscy się angażują, ale przy dwudziestu kilku ptakach na raz człowiek bywa naprawdę zmęczony” – przyznał Andri.
Każdy ptak potrzebuje pięciu ryb dziennie, co daje ponad sto ryb do przygotowania każdego dnia. Gdy miejscowe sanktuarium dla zwierząt Sea Life przestało go wspierać, mieszkańcy wyspy sami zorganizowali dla niego zapasy. „Jestem im za to ogromnie wdzięczny” – podkreślił.
W trakcie opieki Andri nawiązuje z ptakami szczególną więź. Jak mówi, każdy z nich jest inny. Szczególne miejsce w jego sercu na zawsze zajął jeden konkretny podopieczny – mewa trójpalczasta, którą nazwał Mr. Squeaks, czyli Pan Skrzek. Ptak otrzymał takie imię, bo nieustannie krzyczał na przechodniów. Po wypuszczeniu wracał po jedzenie, nawet po powrocie z zimowiska na Grenlandii. Regularnie odwiedzał dom Andriego, jakby nic się nie zmieniło.
Ich więź była wyjątkowa – Pan Skrzek nauczył się siadać na ramieniu Andriego, gdy ten jeździł po miasteczku na rowerze. „Jeśli ktoś przyjedzie do Vestmannaeyjar, może mnie zobaczyć na rowerze z ptakiem na ramieniu. Jakbym był piratem” – opowiedział chłopak z uśmiechem.




