Wczoraj wieczorem o godzinie 21:15 w rejonie Bárðarbunga zarejestrowano trzęsienie ziemi o magnitudzie, którą początkowo określono na 4,8. Jak poinformował Islandzki Instytut Meteorologii, towarzyszyły mu liczne wstrząsy wtórne, ale nie zaobserwowano oznak aktywności wulkanicznej.
Sigríður Magnea Óskarsdóttir, ekspertka ds. zagrożeń naturalnych wyjaśniła, że obecna aktywność sejsmiczna jest podobna do tej obserwowanej ostatnio w rejonie Vatnajökull. Od zakończenia erupcji w Holuhraun minęła ponad dekada, jednak w ostatnich latach pod Bárðarbunga odnotowuje się wzrost poziomu magmy.
Pomiary wskazują, że wstrząs, który wystąpił wczoraj wieczorem pod lodowcem Vatnajökull, był jednak silniejszy niż wskazywały wstępne pomiary. Trwa potwierdzanie tej informacji, ale Jóhanna Malen Skúladóttir, specjalistka od zagrożeń naturalnych w Instytucie Meteorologii, mówi, że rzeczywista siła wstrząsu wyniosła 5,3.
Wstrząs był wyraźnie odczuwalny w Suðursveit. Odnotowano ponad dwadzieścia wstrząsów wtórnych, ale żaden nie przekroczył magnitudy 3.
Nowe pomiary grawimetryczne w kalderze Bárðarbunga mają dostarczyć wskazówek, czy może dojść do erupcji. Magnús Tumi Guðmundsson, profesor geofizyki, przebywał w okolicy wulkanu, dokonując pomiarów, gdy znów zaczęło się trzęsienie ziemi.
„Tak się złożyło, że wczoraj byłem w rejonie Bárðarbunga, gdzie ponownie przeprowadzaliśmy pomiary grawimetryczne. Teraz trzeba opracować wyniki, a wtedy zobaczymy, jak bardzo kaldera lub dno wulkanu uniosły się w ciągu ostatnich dwóch lat, w związku ze wzmożoną aktywnością sejsmiczną” – stwierdził Magnús Tumi.
Bárðarbunga jest jednym z czterech głównych systemów wulkanicznych Islandii, obok Katli, Hekli i Grímsvötn. Wulkany te odpowiadają za około 80% erupcji na Islandii w ciągu ostatnich stuleci.
Wulkan Bárðarbunga przypomniał o sobie na początku tego roku silną serią trzęsień ziemi. Ziemia znów zaczyna drżeć, a eksperci uważają, że magma może przemieszczać się pod powierzchnią i wydostać w innym miejscu, jak podczas erupcji w Holuhraun. W samej kalderze nie odnotowano erupcji w czasach historycznych – tylko na polach szczelinowych na północ i południowy zachód od niej.
„Nie da się tego interpretować inaczej niż jako wypiętrzanie się terenu. Jednocześnie występują trzęsienia ziemi, które również wskazują na to, że teren jest wypychany w górę. Z naszych danych wynika, że kaldera unosi się o 2–3 metry rocznie, a w ciągu ostatnich dwóch lat aktywność sejsmiczna znacznie wzrosła, więc możliwe, że tempo to jeszcze się zwiększyło”.
Regularne pomiary są prowadzone od czasu erupcji w Holuhraun. Dziesięć lat temu kaldera zapadła się o 65 metrów – to jedno z siedmiu największych zapadlisk kaldery wulkanicznej na świecie w ciągu ostatniego stulecia.
Pomiary sprzed dwóch lat wykazały, że teren, który zapadł się podczas erupcji w Holuhraun, podniósł się ponownie, odrabiając około 30% tej utraty wysokości (20–25 m). To pierwsze potwierdzone na świecie zjawisko tego typu, które Magnús Tumi uważa za niezwykle istotne.
Pomiary grawimetryczne oraz badania gromadzenia się magmy dostarczą wskazówek co do ewentualnej kolejnej erupcji, ale geofizyk podkreśla, że Bárðarbunga jest nieprzewidywalna.
„Nie da się tego określić – może to być za 10, 20, 30 lat, nie wiemy. Musimy przeanalizować najnowsze dane, zanim zaczniemy spekulować”.
Skłania się on jednocześnie ku tezie, że magma prawdopodobnie przemieszcza się pod powierzchnią i wydostanie w innym miejscu, jak podczas erupcji w Holuhraun, a nie z samej kaldery. „Bárðarbunga działa w ten sposób – zawsze wysyła magmę na boki, ale robi to subtelniej niż Grímsvötn, Katla czy Askja, które również są potężnymi wulkanami” – podsumował Magnús Tumi.
Wyniki pomiarów grawimetrycznych przeprowadzonych wczoraj powinny być dostępne w ciągu najbliższych dwóch tygodni.




