Żaden kraj na świecie nie doświadcza tak znaczących zmian finansowych w przypadku wzrostu inflacji jak Islandia – ze względu na powszechne wykorzystywanie kredytów indeksowanych inflacją przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa.
„To ma poważne i szkodliwe konsekwencje, a my nie jesteśmy na dobrej drodze” – stwierdził Vilhjálmur Birgisson, przewodniczący Islandzkiej Federacji Pracowników Ogólnych i Specjalistycznych (SGS), w wywiadzie dla mbl.is po ostatnim skoku inflacji.
„To była zła wiadomość dla islandzkich gospodarstw domowych. Zła wiadomość dla gmin z dużym zadłużeniem indeksowanym. To źle dla skarbu państwa. To źle dla wszystkich” – dodał.
Podkreśla on konieczność wspólnych działań mających na celu ograniczenie wzrostu cen i walkę z inflacją: „Jesteśmy praktycznie jedynym krajem, gdzie skutki inflacji są tak powszechne z powodu indeksacji kredytów”.
Vilhjálmur określa najnowsze dane jako „ogromnie rozczarowujące”. Inflacja wzrosła o 0,84% w ujęciu miesięcznym – wobec wzrostu o 0,48% w tym samym okresie rok wcześniej. Oznacza to, że obecne tempo wzrostu cen jest o 75% wyższe niż przed rokiem.
Wskazuje też konkretne czynniki, które wywołały taką sytuację: „Ceny biletów lotniczych wzrosły w tym miesiącu o 12,7%, a ceny w hotelach i restauracjach o 2,3%. Turystyka i powiązane z nią sektory wyraźnie napędzają teraz inflację. To nie jest właściwy kierunek, a dla islandzkich gospodarstw domowych ma to poważne, negatywne skutki”.
„Kredyt indeksowany inflacją, o wartości 50 milionów ISK, wzrośnie o 420 000 ISK w zaledwie jeden miesiąc. To absolutne szaleństwo. Dla najemców płacących 250 000 ISK miesięcznego czynszu oznacza to wzrost o 2100 ISK wyłącznie z powodu indeksacji. To trucizna dla islandzkiego społeczeństwa” – przytoczył przykład.
Zapytany, co można zrobić poza kontrolowaniem cen, Vilhjálmur odpowiada, że zniesienie indeksacji to pierwszy i najpilniejszy krok.
„Żadne cywilizowane państwo nie powinno tolerować systemu takiego jak nasz. Indeksacja istnieje głównie po to, aby chronić instytucje finansowe. Dlatego to obywatele odczuwają tak mocno, gdy inflacja rośnie o prawie 1% w ciągu zaledwie miesiąca”.
Jak twierdzi, większość Islandczyków wciąż wybiera kredyty indeksowane, ponieważ raty kredytów nieindeksowanych są po prostu nie do udźwignięcia, głównie z powodu wysokich stóp procentowych.
„Gdyby nie było indeksacji, stopy procentowe byłyby niższe. Ludzie są wpędzani w te kredyty, praktycznie zmuszani do uczestnictwa w systemie zaprojektowanym tak, aby utrzymywać wysokie stopy procentowe i chronić instytucje finansowe”.
Vilhjálmur podkreśla, że wszyscy uczestnicy rynku muszą wziąć na siebie część odpowiedzialności: „Nie opanujemy inflacji, jeśli każdy nie dołoży swojej cegiełki. Jeśli uznajemy za normalne, że ceny biletów lotniczych wzrosły o prawie 13% w ciągu jednego miesiąca, to znaczy, że całkowicie straciliśmy kontrolę nad sytuacją”.
Podsumował stwierdzeniem: „Nie wystarczy, że islandzcy pracownicy są gotowi zobowiązać się do skromniejszych, długoterminowych umów płacowych, jeśli inni nie są skłonni pójść w ich ślady”.




