Reprezentacja Islandii zakończyła swój udział w tegorocznych mistrzostwach Europy w koszykówce bez zwycięstwa. We wtorek, 2 września, Islandczycy ulegli Słowenii 79:87, a dziś – w ostatnim meczu turnieju – wysoko przegrali z Francją 74:114.
Spotkanie ze Słowenią długo trzymało w napięciu. Islandczycy zaprezentowali dobrą grę i do przerwy byli blisko rywala, jednak przełom nastąpił w trzeciej kwarcie. Słoweńcy zdobyli wtedy 24 punkty, podczas gdy Islandia odpowiedziała tylko 11. To wystarczyło, aby zbudować przewagę, której już nie oddali. Dodatkowo, dwadzieścia strat popełnionych przez Islandczyków okazało się zbyt dużym ciężarem, zwłaszcza że Słoweńcy ograniczyli się tylko do ośmiu.
Po meczu Tryggvi Snær Hlinason przyznał, że frustrujące było zakończyć spotkanie na ławce z pięcioma faulami, ale podkreślił dumę z kolegów z drużyny. Najlepszy strzelec Islandii, Martin Hermannsson, otwarcie mówił o rozczarowaniu decyzjami sędziów, zwracając uwagę na liczbę rzutów wolnych przyznanych Słoweńcom.
Dzisiejsze starcie z Francją pokazało różnicę klas między drużynami. Islandczycy chcieli rozpocząć mecz z pełną energią, ale – jak przyznał po spotkaniu Elvar Már Friðriksson – zabrakło sił.
Francuzi dominowali od pierwszych minut, świetnie trafiali z dystansu i szybko zbudowali przewagę, której nie oddali do końca.
„Czuć było, że Francuzi są na zupełnie innym poziomie. Grają w najlepszych ligach Europy i w NBA, a my nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej intensywności” – stwierdził Friðriksson po meczu.
Islandia przegrała ostatecznie 74:114, kończąc EuroBasket bez zwycięstwa. Mimo to zawodnicy i sztab podkreślają, że turniej był ważnym doświadczeniem i kolejnym krokiem w budowaniu drużyny.




