Dyrektor Landspítali, głównego szpitala uniwersyteckiego w Islandii, mówi, że placówka od lat funkcjonuje w prowizorycznych warunkach, czekając na otwarcie nowego kompleksu przy Hringbraut. Jak podkreśla, wiele urządzeń staje się przestarzałych, a środków na ich konserwację i wymianę wciąż brakuje.
Runólfur Pálsson, dyrektor Landspítali, nie po raz pierwszy zwraca uwagę, że szpital potrzebuje więcej pieniędzy, niż przewidziano w projekcie budżetu. „W ustawie są pewne pozytywne elementy – sfinansowano kilka specjalistycznych projektów – ale nadal istnieją ogromne obszary, które od lat są niedofinansowane” – zaznaczył.
W opinii złożonej do budżetu Runólfur wymienia najpilniejsze potrzeby finansowe. Na czele listy znajduje się brakująca kwota 1,5 miliarda koron, potrzebna na pokrycie kosztów nowego układu zbiorowego z lekarzami. Zmiany w systemie pracy, w tym skrócenie tygodnia roboczego, stworzyły „poważną lukę kadrową”, którą obecnie łata się nadgodzinami, co jest kosztownym i krótkotrwałym rozwiązaniem.
Dyrektor szczególnie podkreśla chroniczne niedofinansowanie działalności naukowej szpitala, która powinna być jednym z jego filarów. Zwraca uwagę, że podczas gdy szpitale uniwersyteckie w krajach sąsiednich przeznaczają na ten cel 20–30% swojego budżetu, w Islandii wskaźnik ten wynosi zaledwie 6–7%.
Placówka musi również sprostać rządowym wymogom oszczędności – 725 milionów koron – mimo że środki na utrzymanie infrastruktury i zakup sprzętu nie wzrosły od 2018 roku. „Sprzęt się starzeje i coraz częściej ulega awariom. To realne zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów” – ostrzegł Runólfur.
Opóźnienia w budowie nowego szpitala przy Hringbraut tylko pogłębiają problemy. W istniejących budynkach coraz trudniej sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na usługi medyczne. Konieczne naprawy obejmują m.in. wymianę dachu i systemu wentylacji na oddziale w Landakot, modernizację sal chorych przy Hringbraut oraz odnowienie infrastruktury technicznej pawilonu B w Fossvogur. Koszt tych prac szacuje się na 900 milionów koron, jednak w budżecie przewidziano jedynie 560 milionów – kwotę niezmienioną od siedmiu lat.
Runólfur zwraca też uwagę na ograniczony dostęp do nowych leków. W tym roku nie wprowadzono żadnego nowego preparatu, a jeśli sytuacja się nie zmieni, w przyszłym roku również nie zostaną zatwierdzone żadne innowacje. „To bardzo kosztowna dziedzina, ale jeśli chcemy oferować pacjentom najlepsze możliwe leczenie chorób nowotworowych czy innych poważnych schorzeń, musimy inwestować więcej pieniędzy” – stwierdził.
Obecnie na decyzję komisji farmaceutycznej dziesięć wniosków o refundację nowych leków. Wszystkie dotyczą środków już stosowanych w innych krajach nordyckich, w większości środków onkologicznych.
Szpital wciąż zmaga się też z problemem pacjentów, którzy po zakończeniu leczenia nie mogą zostać wypisani z powodu braku miejsc w placówkach opieki długoterminowej lub problemów społecznych. „Nie chodzi tylko o osoby starsze – mamy też grupę ludzi marginalizowanych, którzy często potrzebują większego wsparcia zdrowotnego niż inni, a system nie zawsze potrafi im je zapewnić” – powiedział Runólfur.
Dyrektor przyznaje, że coraz częstsze awarie sprzętu mają poważne konsekwencje. „Tomografy ulegają usterkom, a jeden z akceleratorów liniowych używanych w radioterapii przestał działać, co znacznie wydłużyło czas oczekiwania na leczenie” – przyznał.
Według niego szpital od lat funkcjonuje „na granicy swoich możliwości”. „Utrzymujemy się po właściwej stronie zera, ale tylko dlatego, że stale gasimy pożary. Wystarczyłby jeden większy kryzys, byśmy wpadli w deficyt. Jeśli chcemy być na poziomie naszych sąsiadów, musimy w to po prostu zainwestować” – podsumował Runólfur Pálsson.




