Mężczyzna, który brał udział w tym, co uznawane jest za pierwszy napad na bank w Islandii, zgłosił się latem na komisariat i przyznał do winy. Do kradzieży doszło w styczniu 1975 roku i – w porównaniu z późniejszymi tego typu przestępstwami – był to mały napad.
W styczniu 1975 roku w gazecie „Mánudagsblaðið” opublikowano krótką notatkę zatytułowaną „Fyrsta bankarán á Íslandi?” (Pierwszy napad na bank w Islandii?). Opisano w niej, jak nieznani sprawcy włamali się do oddziału Banku Rybackiego (Útvegsbankinn) w Kópavogur i zabrali około 20–30 tysięcy koron w gotówce. Informacje pochodziły z anonimowych źródeł, ale bank nie potwierdził zdarzenia.
„Jeśli to prawda, doszło do pierwszego napadu na bank w kraju” – napisano w artykule.
W swoim czasie sprawa nie wzbudziła większego zainteresowania i prawdopodobnie, jak słusznie zauważono na stronie policji na Facebooku, że niemal całkowicie popadła w zapomnienie.
Zmieniło się to jednak latem, gdy jeden z uczestników zdarzenia sam zgłosił się na policję i oświadczył, że razem z kolegami – którzy, podobnie jak on, byli wtedy nastolatkami w wieku około trzynastu–czternastu lat – dokonał kradzieży. Od tamtego czasu minęło już pół wieku.
„Co skłoniło mężczyznę do przyznania się po tylu latach – trudno powiedzieć. Niemniej jak zawsze, dobrze jest ulżyć sumieniu” – skomentowała policja.
„Pieniądze schowali w bezpiecznym miejscu i korzystali z nich w miarę potrzeb. Zapytany, na co je przeznaczyli, mężczyzna wyjaśnił, że służyły im do drobnych przyjemności – głównie na jedzenie, napoje i rozrywki popularne wśród młodzieży w latach siedemdziesiątych. Jeśli chodzi o ewentualne konsekwencje, sprawa jest już przedawniona”.
Choć kwota nie była duża, dla grupy młodych chłopaków miała spore znaczenie. Trzydzieści tysięcy koron w styczniu 1975 roku to dziś równowartość około 180 tysięcy koron.
Nie musieli się zresztą specjalnie trudzić, aby zdobyć pieniądze. Jak relacjonowano w „Mánudagsblaðið”, w oddziale banku trwały prace remontowe, a w jednej ze ścian zewnętrznych znajdował się wybity otwór. Zabezpieczono go na noc drewnianą osłoną.
„Nie uszło to uwadze niegodziwców z Kópavogur, którzy postanowili działać nocą” – pisali ówcześni dziennikarze. „Gdy zapadła ciemność i większość ludzi spała, zerwali osłonę i weszli do pomieszczenia kasowego. Nie udało im się dostać do sejfu, ale znaleźli sporo bilonu w szufladach i zabrali tyle, ile byli w stanie unieść. Przeszukali też dokumenty i papiery, które akurat leżały pod ręką”.
Policja przyznała, że w tamtych czasach śledczy mieli bardzo ograniczone możliwości. W sprawie przesłuchano wprawdzie kilka osób, ale nic nie udało się ustalić.
Nie był to zresztą jedyny przypadek zaskakująco łatwego napadu na bank w tamtym czasie. Dziewięć lat po zdarzeniu w Banku Rybackim w Kópavogur, w 1984 roku, pewien mężczyzna okradł Bank Przemysłowy (Iðnaðarbankinn) przy ulicy Eddufell w Reykjavíku. Po zamknięciu budynku wszedł przez wejście dla pracowników, podszedł do stanowiska kasowego, zabrał gotówkę z szuflady i wyszedł. Wartość skradzionych pieniędzy odpowiadała pięciu–sześciu milionom dzisiejszych koron. Sprawy nigdy nie udało się wyjaśnić.
To właśnie kradzież w Banku Przemysłowym jest oficjalnie uznawana za pierwszy napad na bank w Islandii.




