Choć system dawnych mediów partyjnych na Islandii przestał już dawno istnieć, wyborcy, politycy i dziennikarze wciąż odczuwają polityczne uprzedzenia w krajowych mediach – wynika z najnowszych badań naukowców z Uniwersytetu Islandzkiego.
System tzw. „gazet partyjnych” funkcjonował na Islandii przez większą część XX wieku. Każda z głównych partii politycznych miała wówczas własny tytuł prasowy, który prezentował wiadomości i komentarze zgodne z linią ideologiczną danego ugrupowania. Media nie dążyły do neutralności – ich rolą było raczej wzmacnianie tożsamości partyjnej i kształtowanie opinii wśród sympatyków. Dopiero w latach 80. i 90. system ten zaczął się stopniowo rozpadać, gdy niezależne redakcje i prywatni wydawcy zaczęli wypierać media powiązane z partiami.
Badanie sugeruje, że w islandzkim pejzażu medialnym nadal można dostrzec echa tego dawnego systemu. To utrudnia wprowadzenie modelu finansowania mediów na wzór krajów nordyckich, opartego na wspieraniu prywatnych redakcji w imię pluralizmu i funkcji informacyjnej prasy w demokracji.
Jak wyjaśnia Birgir Guðmundsson, profesor z Uniwersytetu w Akureyri, politycy – zarówno lokalni, jak i parlamentarzyści – uważają, że media „są podzielone na ideologiczne obozy”, co jego zdaniem stanowi przedłużenie dawnego podziału partyjnego.
Z badań Birgira i Valgerður Jóhannsdóttir wynika, że podobne wrażenie mają także sami dziennikarze i odbiorcy. „Zarówno wyborcy, jak i pracownicy mediów są przekonani, że islandzki system medialny nie jest całkowicie neutralny politycznie. Co ciekawe, większość z nich uważa jednak, że ich własne medium jest obiektywne” – powiedział Birgir, powołując się na wyniki ankiet.
To poczucie braku neutralności utrudnia budowę nordyckiego modelu wsparcia dla mediów prywatnych. Pierwsze kroki w tym kierunku podjęto za kadencji minister kultury Lilji Alfreðsdóttir, jednak – jak ocenia Birgir – system ten wciąż jest „niestabilny i podatny na kontrowersje”. Przy każdym projekcie ustawy o dotacjach wybuchają dyskusje o szczegółach, wysokości wsparcia i roli państwowego nadawcy RÚV.
Zdaniem badacza, przekonanie o politycznych sympatiach mediów osłabia zaufanie do całego systemu dotacyjnego. „Ludzie mają skłonność sądzić, że te pieniądze i tak trafią do redakcji reprezentujących określone poglądy” – podkreślił.
Jako przykład Birgir wskazuje niedawne wystąpienie Sigurjóna Þórðarsona, posła Partii Ludowej, który domagał się cofnięcia rządowego wsparcia dla dziennika Morgunblaðið (przez wiele lat powiązanego z Partią Niepodległości). „To niefortunne, gdy politycy grożą mediom odebraniem środków. Takie sygnały podważają zaufanie do całego systemu” – skomentował naukowiec.
Birgir i Valgerður przedstawili wyniki swoich badań podczas konferencji Þjóðarspegillinn – dorocznego spotkania przedstawicieli nauk społecznych organizowanego przez Uniwersytet Islandzki.




