Roberto Luigi Pagani, Włoch mieszkający na Islandii od 2014 roku, nie otrzyma obywatelstwa, ponieważ nie zdał wymaganego egzaminu z języka islandzkiego. Choć od lat zajmuje się badaniami i nauczaniem tego języka, jego wniosek został odrzucony. Jak podkreśla, to zwykły biurokratyczny problem, który – ma nadzieję – uda się rozwiązać.
Na Islandię przyjechał w 2014 roku, aby studiować mediewistykę na Uniwersytecie Islandzkim. Pierwotnie planował spędzić tu tylko rok, a potem wrócić do Włoch. Szybko jednak postanowił tu zostać, rozpoczął studia doktoranckie i rozpoczął życie w nowym kraju.
Od dziesięciu lat jest związany z islandzkim środowiskiem akademickim. Kończy właśnie doktorat, prowadząc jednocześnie zajęcia ze studiów nad średniowiecznymi rękopisami, staroislandzkiego, współczesnego islandzkiego oraz jako adiunkt ucząc islandzkiego jako języka obcego.
W marcu złożył wniosek o obywatelstwo wraz z kompletem dokumentów. „Dołączyłem m.in. zaświadczenie o niekaralności. Problemem okazał się wymóg zdania egzaminu z islandzkiego. To bardzo drogi test – kosztuje około 40 tysięcy koron – i wielu cudzoziemców mówi, że to absurd” – stwierdził.
„To czysta formalność, biurokracja. Wydało mi się niesprawiedliwe, że muszę płacić taką kwotę za coś, co od dawna robię w praktyce. Przepisy dopuszczają zwolnienie z egzaminu. Dlatego mój promotor z Wydziału Kultury Islandzkiej przygotował list, w którym szczegółowo opisał moje studia, zaliczone kursy i zajęcia, które prowadziłem” – wyjaśnił.
„Wczoraj otrzymałem jednak odpowiedź z Urzędu ds. Cudzoziemców, że to za mało. Zażądano świadectw ukończenia kursów, których nigdy nie otrzymałem”. Dodatkową trudnością jest fakt, że wymagany egzamin odbywa się tylko dwa razy w roku. Najbliższy zaplanowano na listopad, a urząd dał mu zaledwie dwa tygodnie na uzupełnienie braków. W przeciwnym razie jego wniosek zostanie odrzucony.
„Nie mam do nikogo pretensji, rozumiem, że system nie przewiduje takich sytuacji. Może to sygnał, aby go zaktualizować i zapewnić większą elastyczność” – stwierdził.
„Chętnie podszedłbym do tego egzaminu i zapłacił wymagane 40 tysięcy, ale nie mam takiej możliwości przed listopadem. Wtedy mój wniosek będzie już nieważny. Szkoda będzie zaczynać wszystko od nowa. Taka jednak jest biurokracja. Mam nadzieję, że uda się znaleźć rozwiązanie. Poza tym czuję się tu świetnie – Islandia przyjęła mnie wyjątkowo serdecznie”.




