W Reykjavíku odbył się protest w obronie Oscara, kolumbijskiego nastolatka, któremu grozi deportacja. Jego rodzice zastępczy krytykują rząd za brak reakcji. W Kolumbii chłopcu grozi śmierć z rąk karteli narkotykowych.
„Poszło całkiem dobrze. Nie przyszło wprawdzie wielu ludzi, ale i tak zebrała się porządna grupka” – stwierdziła Sonja Magnúsdóttir, zastępcza matka kolumbijskiego chłopca Oscara Andresa Floreza Botanegry, który po raz drugi ma zostać deportowany z Islandii. Komentuje w ten sposób protest, który odbył się przy Hverfisgata przed siedzibą rządu, w ramach którego domagano się działań w sprawie Oscara.
„Widzieliśmy ministrów wychodzących z posiedzenia. Inga Sæland się wymknęła. Spodziewałam się, że podejdzie i z nami porozmawia, bo zwykle odważnie wyraża swoje opinie” – dodała Sonja, krytykując rządzących za ignorowanie demonstrantów. Żaden z ministrów nie wyszedł, aby porozmawiać z protestującymi.
Według Sonji w proteście wzięło udział około 50 osób, domagających się, aby Oscar – obecnie żyjący w strachu przed deportacją – mógł pozostać na Islandii. W Kolumbii grozi mu śmierć z rąk mafii narkotykowej, która kontroluje region znany z produkcji kokainy, gdzie mieszkał Oskar.
Sonja chwali przygotowanie policji, która zabezpieczyła teren, m.in. ustawiając barierki i pojazdy służbowe. „Powiedziano nam, że to dla naszego bezpieczeństwa, nie tylko ministrów, abyśmy mogli spokojnie protestować na ulicy” – wyjaśniła.
Podczas protestu duchowna Arna Grétarsdóttir odczytała oświadczenie kościoła w sprawie Oscara, a piosenkarka Guðrún Árný i Svavar Jóhannsson, zastępczy ojciec chłopca, wygłosili przemówienia.
Rodzina Oscara nie otrzymała żadnej odpowiedzi od ministrów, mimo że w poniedziałek wysłali list do Guðmundura Ingiego Kristínssona, ministra edukacji, z prośbą o interwencję. „Urząd Imigracyjny zaprzecza sam sobie w sprawie naszego syna. Mówią, że nie skorzystał on z procedury dobrowolnego wyjazdu, więc nie ma prawa do odroczenia. Twierdzą też, że jego sytuacja nie zasługuje na rewizję” – wyjaśniła Sonja. Tymczasem kolumbijskie władze potwierdziły, że Oscar i jego biologiczni rodzice są na celowniku gangów.
Sonja zarzuca minister Þorbjörg Sigríði Gunnlaugsdóttir brak zrozumienia sytuacji: „Kolumbia to niebezpieczny kraj, gdzie porywa się nastolatków i wciela do gangów. Cała jego rodzina jest na liście osób do zabicia – Oscar zginie, gdy tylko tam wróci”. Dodaje, że urzędnicy lekceważą zdrowie psychiczne chłopca: „To okrucieństwo, które trudno wyrazić słowami. Czy minister postępowałaby tak, gdyby chodziło o jej dziecko?”.




