Jeśli ptasia grypa nadal będzie się szerzyć wśród dzikich ptaków na Islandii, dni sokoła wędrownego mogą być policzone. Stan populacji tych ptaków nigdy nie był równie niski, a spadek liczebności wciąż postępuje.
Od początku monitoringu, czyli od 44 lat, nie odnotowano tak małej liczby sokołów. Jeśli ten trend się utrzyma, gatunek może zniknąć w ciągu kilku lat.
Od ponad czterech dekad Olafur K. Nielsen, ornitolog z Islandzkiego Instytutu Przyrodniczego, prowadzi zespół zajmujący się obserwacją tych ptaków. Ich gniazda, często dawne lęgowiska kruków, zwykle znajdują wśród niedostępnych skał. Gdy sokół wybierze miejsce, pozostaje mu wierny przez lata.
Co roku badacze przeszukują ponad pięć tysięcy kilometrów kwadratowych. Olafur przemierza długie dystanse pieszo, wspina się i opuszcza po urwiskach, aby dotrzeć do każdego gniazda.
Sokoły żyją długo i przez pokolenia zajmują te same terytoria – niektóre obszary wykorzystują od tysięcy lat, nawet od końca epoki lodowcowej. Dziś jednak w wielu miejscach badaczy wita cisza.
„To przygnębiające, kiedy dociera się do gniazd, które zawsze były zajęte, a teraz stoją puste. Zamiast głośnego krzyku i ostrego napomnienia słyszymy martwą ciszę – nie ma tam już żadnego sokoła” – stwierdził Olafur.
Na Islandii naliczono 647 sokolich terytoriów, z czego 88 znajduje się na obszarze monitorowanym przez Instytut. W tym roku zajętych było zaledwie 27, czyli około 30%.
Choć liczby te zmieniały się w czasie, dane po 2022 roku są szczególnie niepokojące. Wykres pokazuje gwałtowny spadek, niższy niż kiedykolwiek wcześniej. Dotąd najgorsze lata dawały wynik 45–50%, nigdy 30%.
Mówi się wręcz o załamaniu populacji i niestety nic nie wskazuje, aby sytuacja miała się poprawić. Według Olafura wyjaśnieniem jest ptasia grypa. Od 2021 roku ponad połowa martwych sokołów, które trafiły do Instytutu, była nią zakażona.
Sokół to majestatyczny drapieżnik, jeden z najwyżej stojących w ptasim łańcuchu pokarmowym. Szybki, zwrotny i groźny, bez trudu poluje na swoją ulubioną zdobycz – pardwę. Potrafi upolować nawet znacznie większe ptaki, jak dorosłe gęsi krótkodziobe.
Tym razem jednak jego przewaga może obrócić się przeciwko niemu. „Sokoły wydają się wyjątkowo podatne na wirusa. Prawdopodobnie zakażają się przez pokarm. Nie gardzą padliną, a gdy napotkają osłabionego czy chorego ptaka, łatwo ulegają pokusie i go zjadają” – wyjaśnił Olafur. Wszystko wskazuje na to, że właśnie w ten sposób wirus szerzy się w ich populacji.
W tym roku tylko dziesięć par doczekało się potomstwa, co oznacza, że przyrost naturalny nie rekompensuje strat. Badania koncentrują się na ptakach lęgowych i ich młodych, ale połowę populacji stanowią osobniki młodociane, które jeszcze się nie rozmnażają.
Te młode ptaki wędrują po kraju przez pierwsze dwa–trzy lata życia i są jeszcze bardziej narażone na zakażenie. „Wskaźniki dla tej grupy pokazują jeszcze większy spadek niż wśród ptaków lęgowych – może on sięgać nawet 70–80%” – powiedział Olafur.
Jedynym pozytywnym czynnikiem jest obecnie dobra kondycja populacji pardw, co zapewnia sokołom, które przetrwały, wystarczającą ilość pożywienia. Jednak tempo spadku jest bardzo szybkie i nie wiadomo jak długo populacja jeszcze przetrwa.
„Gdyby wirus się utrzymał, a sokoły rzeczywiście okazały się tak podatne, jak wskazują obserwacje, znalazłyby się na prostej drodze do zniknięcia z naszego ekosystemu. Jeśli sytuacja się nie zmieni, za trzy do pięciu lat populacja może być już skrajnie nieliczna”.




