Atomowe okręty podwodne amerykańskiej marynarki wojennej od około dwóch lat mają prawo przebywać w obrębie islandzkich wód terytorialnych w celu uzupełnienia zapasów i wymiany załogi. Þorgerður Katrín Gunnarsdóttir, minister spraw zagranicznych, w wywiadzie dla „Kveikur” wyraziła otwartość na rozszerzenie tej współpracy.
Od momentu, gdy po raz pierwszy zezwolono na zbliżanie się atomowych okrętów podwodnych do islandzkich wybrzeży, jednostki takie sześciokrotnie pojawiały się na lokalnych wodach w celach logistycznych. Ostatnia taka wizyta miała miejsce w lutym, gdy okręt podwodny USS Delaware w asyście ochronnej jednostki Freyja wpłynął do zewnętrznej części fiordu Eyjafjörður, gdzie przeprowadzono niezbędne prace serwisowe.
„Być może moglibyśmy zaoferować więcej. Okręty mogłyby cumować w większej liczbie lokalizacji, może nawet w portach. Taka możliwość była już dyskutowana. Nie wykluczam żadnych rozwiązań, o ile spełniają one wszystkie przepisy, w tym wymogi bezpieczeństwa. Jeśli dzięki temu Stany Zjednoczone zaoszczędzą setki tysięcy dolarów, unikając konieczności żeglowania do Szkocji czy Norwegii po zaopatrzenie, to wzmocni to naszą pozycję jako wartościowego sojusznika” – mówi minister Gunnarsdóttir.
Choć okręty są napędzane energią atomową, nie przewożą broni jądrowej – przynajmniej nie podczas wizyt u wybrzeży Islandii. Mimo to regularne zawijanie tych jednostek do krajowych portów stanowi istotny krok w rozwoju współpracy obronnej.
„Musimy kontynuować modernizację naszych portów. Istnieją również pewne lądowe szlaki komunikacyjne, które można by włączyć do infrastruktury obronnej. Wiele elementów islandzkiego społeczeństwa jest już klasyfikowanych jako część systemu obronnego. Musimy to rozwijać, by umocnić naszą pozycję jako kluczowego punktu na północnym Atlantyku – strategicznego bastionu dla bezpieczeństwa zarówno Europy, jak i Stanów Zjednoczonych. Rosjanie nie próżnują” – dodaje minister.




