Grupa mężczyzn, z których część ma na koncie poważne wyroki za przestępstwa z użyciem przemocy, postanowiła się zjednoczyć i założyła organizację o nazwie Skjöldur Íslands (Tarcza Islandii). Twierdzą, że mają już dość bierności władz w kwestii rynku taksówkarskiego i azylantów. Są świadomi swojej kryminalnej przeszłości, ale deklarują, że chcą stać na straży przyszłości kraju.
Zdjęcia mężczyzn ubranych na czarno, przechadzających się w piątkowy wieczór po centrum Reykjaviku, wzbudziły spore zainteresowanie w mediach społecznościowych i wywołały wiele pytań.
Grupa ta chce przestrzec ludzi przed ideologią muzułmańską oraz ludźmi, którzy – jak twierdzą – żerują na islandzkim społeczeństwie. Ich działania mają być w zasadzie wypowiedzeniem im wojny.
„Jesteśmy ludźmi, którzy postanowili się ujawnić, bo mamy już dość i widzimy, że władze zmierzają w zupełnie innym kierunku niż obrona Islandii. Społeczeństwo jest świadkiem przerażających zmian. Sytuacja musi się zmienić, a będzie to możliwe tylko wtedy, gdy odważymy się wyjść z cienia” – czytamy w oświadczeniu członków Tarczy Islandii.
Wyjaśniają oni, że w piątek wieczorem spotkali się, aby zrealizować pewien powzięty plan. Zjedli razem kolację, a następnie przeszli ulicą Laugavegur w kierunku placu Ingólfstorg. Celem było przyjrzenie się sytuacji na rynku taksówkarskim i sprawdzenie różnych sygnałów, które do nich docierały.
„Krótko po tym, jak pojawiliśmy się w centrum, plac Ingólfstorg wypełnił się policją. My po prostu szliśmy sobie razem, można powiedzieć, że to był rodzaj niespiesznego spaceru. Mamy bluzy z naszym znakiem – nazywamy siebie Tarczą Islandii. Rozmawialiśmy z policją i wyjaśniliśmy powód naszej obecności oraz to, że jesteśmy pokojowo nastawieni. Nie stanowiliśmy żadnego zagrożenia”.
Spotkali taksówkarza Friðrika Einarssona, znanego jako Taxi Hunter, który regularnie zamieszcza na Facebooku nagrania wideo z zagranicznymi kierowcami taksówek. „Tacy ludzie dopuszczają się niewiarygodnych czynów, a niewiele się z tym robi. Niektórzy z nich napastowali i gwałcili dziewczyny, które myślały, że mogą zaufać taksówkarzowi. Część tych osób nie ma wymaganych zezwoleń na przewóz ludzi, a mimo to uchodzi im to na sucho. Słyszeliśmy też niezliczone historie o nieuczciwych cenach i oszustwach, których się dopuszczają”. Ich zdaniem kierowcy ci zrujnowali reputację branży taksówkarskiej, budowaną przez dziesięciolecia.
Opowiedzieli też, że później tego wieczoru zauważyli na placu Ingólfstorg mężczyznę z długim mieczem. Nagranie z nim krąży w mediach społecznościowych. „Ewidentnie był to człowiek zaburzony psychicznie, bo tańczył po całym placu wymachując przy tym mieczem. Wtedy podjechało dwóch policjantów na motocyklach. Przejechali obok niego, zupełnie go nie zauważając. Zaparkowali motocykle na placu. Myśleliśmy, że reagują na machanie mieczem, ale okazało się, że było zupełnie inaczej. Byli zajęci obserwowaniem niebezpiecznych mężczyzn w bluzach – nas. Moim zdaniem to pokazuje kompletny brak rozsądku”.
Po około piętnastu minutach, nie podejmując żadnej interwencji, nawet rozmowy z tym człowiekiem, policjanci odjechali. „Żaden z nich nie sprawdził, kim jest ten człowiek, ani czy jego miecz stanowi zagrożenie. To było niewiarygodne. Słyszeliśmy już wcześniej o bierności policji, ale i tak brak mi słów na to, co zobaczyliśmy”.
Twierdzą, że znają ofiary gwałtów, które boją się zgłosić przestępstwo, osoby śledzone w drodze do domu i kobiety, które zostały uderzone bez powodu albo zwyzywane i musiały uciekać do autobusu. „Gdy takie osoby zgłaszają się na policję, często trudno im uzyskać pomoc. Tak nie powinno być. Pytam więc – kiedy ludzie powiedzą wreszcie dość? My – Tarcza Islandii – nie przestaniemy walczyć. Nigdy się nie poddamy! Jesteśmy ludźmi, którzy nie boją się być nazwani rasistami czy prawicowymi ekstremistami, nie boimy się, że ktoś wyciągnie naszą przeszłość i spróbuje nas zniszczyć. Nie boimy się! Nie ma przyzwolenia na zagrażanie kobietom i dzieciom!”.
Wśród osób wchodzących w skład Tarczy Islandii są mężczyźni skazani wcześniej za brutalne przestępstwa – w tym napady na banki i strzelaniny. W oświadczeniu napisali, że różne media kontaktowały się z nimi, pytając o cel ich działalności.
„Mówiliśmy to już wcześniej i powtarzamy to teraz – mamy dość polityki władz, które ignorują bałagan i bezprawie, jakie dzieje się m.in. w kwestii kierowców taksówek jeżdżących bez zezwoleń. Okradają oni ludzi, zawyżając ceny – do poziomów, które nie mają nic wspólnego z oficjalnymi stawkami. Niektórzy pozostają praktycznie bezkarni, mimo że krzywdzą swoich pasażerów – przykładów jest mnóstwo!”.
Dodają, że spodziewali się wypominania im kryminalnej przeszłości. „Wszelkie próby przypinania nam łatek rasistów, nazistów, nacjonalistów czy doszukiwania się w naszym logo, czcionce i nazwie jakichś ukrytych znaczeń są żałosną próbą zdyskredytowania nas. Wiedzieliśmy też, że nasza przeszłość zostanie wyciągnięta. Wiedzieliśmy, że będziemy oceniani za to, co było” – czytamy w oświadczeniu.
„To schemat, który znamy z innych krajów. Imigranci, zwłaszcza osoby o innym kolorze skóry, są przedstawiani jako zagrożenie dla bezpieczeństwa, a następnie sprzeciw wobec nich jest przedstawiany jako ochrona bezpieczeństwa obywateli” – mówi kryminolog Margrét Valdimarsdóttir.
Niepokojące jest to, że organizacje uważają, że mają prawo interweniować w pracę policji. „Takie grupy w innych krajach europejskich, które koncentrują się na protestowaniu przeciwko polityce imigracyjnej rządu, nierzadko mają w swoim składzie osoby, które w przeszłości stosowały przemoc” – mówi.
Członkowie Tarczy Islandii nie odpowiedzieli na pytania redakcji Vísir ani nie zgodzili się na wywiad. Nie jest jasne, jak dokładnie zamierzają „stać na straży” – czy chodzi jedynie o spacery po mieście, czy też planują samodzielnie wymierzać sprawiedliwość.




