Pobór opłat przy wulkanie Leirhnjúkur w gminie Mývatnssveit został wznowiony. Zrezygnowano z niego latem ubiegłego roku, gdy właściciele gruntów odmówili samodzielnego pokrywania kosztów napraw. Przedstawiciele branży turystycznej krytykują decyzję, wskazując, że szlaki wciąż są w złym stanie.
Rok temu właściciele terenów przy Leirhnjúkur uznali, że stan ścieżek jest tak zły, że dalsze pobieranie opłat nie ma sensu. Argumentowali, iż nie mogą ponosić całego ciężaru ich utrzymania.
Wiosną rozpoczęto prace naprawcze. Częściowo wyremontowano parking oraz niektóre szlaki, a wraz z tym przywrócono opłaty za wstęp. Spotkało się to jednak z krytyką przewodników, którzy podkreślają, że w wielu miejscach nadal jest niebezpiecznie.
Guðrún María Valgeirsdóttir, przewodnicząca wspólnoty właścicieli gruntów w miejscowości Reykjahlíð, uważa, że pobieranie pieniędzy jest uzasadnione, skoro modernizacja już się rozpoczęła. Jak wyjaśnia, poniesiono wydatki na infrastrukturę, więc naturalne jest, aby przynajmniej część kosztów się zwróciła. Dodaje, że potrzebne są także środki na większe inwestycje.
„Żeby zacząć prace, trzeba dysponować pewną kwotą, często wielomilionową. Czy naprawdę to właściciel powinien z góry pokrywać całość, zanim w ogóle pojawi się możliwość poboru opłat?” – zapytała.
Innego zdania są przewodnicy, którzy uważają, że pobieranie pieniędzy za coś, co dopiero w przyszłości stanie się dostępne, nie jest uczciwe.
Wśród krytyków znalazł się Þorsteinn Gunnar Jónsson, przewodnik z Akureyri. Zauważa, że turyści zazwyczaj akceptują opłaty, ale oczekują w zamian choćby podstawowej infrastruktury – toalety czy bezpiecznych szlaków.
Jego zdaniem można najpierw pobierać pieniądze, a potem inwestować, ale znacznie rozsądniej byłoby wziąć kredyt na modernizację i dopiero później wprowadzić opłaty za faktycznie dostępne udogodnienia.




