Na Islandii panuje kryzys w leczeniu chorób nowotworowych – ostrzega Halla Þorvaldsdóttir, dyrektorka Islandzkiego Towarzystwa Walki z Rakiem. Jak podkreśla, sytuację można określić jako „stan krytyczny”. Pacjenci czekają na radioterapię nawet pięć miesięcy, podczas gdy maksymalny czas oczekiwania powinien wynosić 12 tygodni.
„Sytuacja jest po prostu krytyczna, niestety. Jeśli pacjent z nowotworem przychodzi do szpitala i słyszy, że dziś nie otrzyma leczenia, bo nie ma miejsca ani możliwości, to nie sposób nazwać tego inaczej” – stwierdziła Halla.
Największe trudności dotyczą oddziału radioterapii w Landspítali, gdzie brakuje personelu i dochodzi do częstych awarii aparatury. Wczoraj jedno z dwóch kluczowych urządzeń – tzw. akcelerator radioterapeutyczny – było wyłączone z powodu usterki. Jak poinformował szpital, udało się je już naprawić, ale problemy techniczne powtarzają się regularnie.
Równocześnie dramatycznie rosną kolejki. Najdłużej czekają mężczyźni z rakiem prostaty – w kolejce czeka się już ponad 20 tygodni, choć zgodnie z zaleceniami nie powinno się zwlekać dłużej niż 12 tygodni od rozpoczęcia leczenia hormonalnego. Wydłużył się także czas oczekiwania kobiet z wcześnie wykrytym rakiem piersi, co wywołuje niepokój i poczucie bezradności u pacjentek.
„To powoduje ogromny stres, niepewność, poczucie zawodu. Nikt nie spodziewa się, że coś takiego może spotkać pacjenta w Islandii” – dodała Halla.
Sytuację pogarszają braki kadrowe, gdyż nie udało się obsadzić około jednej trzeciej etatów dla techników radioterapii.
„To jedna z najniżej opłacanych grup zawodowych w ochronie zdrowia. Wielu wybiera pracę np. na oddziałach radiologicznych, gdzie można liczyć na dodatki za dyżury i nadgodziny” – twierdzi Katrín Sigurðardóttir, przewodnicząca stowarzyszenia techników.
Zwraca również uwagę, że zawód ten wymaga czteroletnich studiów na uniwersytecie, a specjaliści są poszukiwani na całym świecie, gdzie warunki zatrudnienia są znacznie lepsze niż w Landspítali. Część kadry wyjeżdża z kraju lub przechodzi na zwolnienia lekarskie z powodu nadmiernego obciążenia. „Presja jest tak duża, że ludzie po prostu nie dają już rady” – podkreśliła Katrín.
Przedstawiciele zawodu spotkali się z ministrem zdrowia i dyrekcją Landspítali, ale jak dotąd nie zaproponowano żadnego konkretnego rozwiązania. „To nie jest kwestia sporu płacowego, tylko stworzenia takich warunków, żeby ludzie mogli normalnie pracować” – powiedziała szefowa związku.
Problemy z systemem leczenia nakładają się na zmiany demograficzne. Według danych Towarzystwa Walki z Rakiem aż 64% wszystkich nowotworów diagnozuje się u osób powyżej 65. roku życia, a liczba zachorowań będzie stale rosła. Do 2040 roku prognozuje się aż 57% wzrost w stosunku do 2022 roku.
„Od dawna ostrzegaliśmy, że coś takiego może się wydarzyć, bo widzieliśmy, że system ochrony zdrowia nie przygotowuje się do rosnącej liczby pacjentów. Jesteśmy świetni w reagowaniu na klęski żywiołowe, ale podobną gotowością musimy się wykazywać w opiece zdrowotnej. Musimy budować takie zapory ochronne, tylko że w służbie zdrowia” – zaapelowała Halla Þorvaldsdóttir.




