W rotterdamskim zoo Blijdorp udało się uratować większość jaj maskonurów, które w czerwcu przejęto na lotnisku Schiphol w Amsterdamie. Funkcjonariusze znaleźli w bagażu trzech Niemców aż 51 jaj, z których po szybkiej interwencji wykluły się 42 pisklęta.
„To był ogrom pracy. Pierwszy pisklak przebił skorupę już po czterech dniach, a potem sukcesywnie pojawiały się kolejne” – mówi Erwin de Zwart, rzecznik ogrodu zoologicznego, cytowany przez holenderskie media. „Normalnie opiekę nad nimi przejęłaby matka, ale tym razem my musieliśmy wcielić się w tę rolę”.
Jaja próbowano przemycić z Islandii. Oprócz nich w bagażu odkryto także inkubator, który utrzymywał odpowiednią temperaturę podczas podróży. Celnicy szybko przewieźli całą partię do Blijdorp – eskortą na sygnałach – ponieważ ogród ma doświadczenie w sztucznej inkubacji rzadkich ptaków, w tym właśnie maskonurów. W ruch poszły wszystkie dostępne inkubatory. Pisklęta zostały zaszczepione, oznakowane i odpoczywały „za kulisami” ogrodu, zanim pokazano je odwiedzającym.
Nie tylko maskonury padły łupem przemytników. Niemcy mieli jeszcze 28 jaj kaczek czernic i edredonów, lecz z nich przeżyło zaledwie dziewięć piskląt.
Maskonur, gatunek chroniony, cieszy się dużym zainteresowaniem przemytników. Holenderska agencja NVWA zwraca uwagę, że handel zagrożonymi gatunkami to jeden z najbardziej dochodowych rodzajów przestępczości na świecie – dorosły osobnik maskonura może kosztować kilka tysięcy euro.
Pisklęta pozostaną w Blijdorp, dopóki się nie wzmocnią. Później trafią do innych ogrodów zoologicznych, gdzie wezmą udział w międzynarodowym programie hodowlanym. Nie zostaną wypuszczone na wolność – ptaki wychowane przez ludzi mają znikome szanse na przeżycie.
W ubiegłym tygodniu sąd skazał przemytników na grzywnę w wysokości 7,5 tysiąca euro każdy, czyli około miliona islandzkich koron. Ciekawostką jest fakt, że jeden z uratowanych ptaków otrzymał imię Mitchell – na cześć celnika, który odkrył przemyt. To rzadkość w Blijdorp, gdzie zwierzęta zwykle nie mają imion.




