Ostatnie doniesienia duńskich mediów wskazują, że trzej Amerykanie blisko związani z prezydentem Donaldem Trumpem mieli w ostatnim roku kilkakrotnie odwiedzać Grenlandię, próbując wpływać na lokalne elity polityczne i opinię publiczną. Według informacji przekazanych przez nadawcę publicznego DR, ich działania mogły być częścią zorganizowanej kampanii informacyjnej mającej na celu osłabienie więzi łączących Grenlandię z Danią.
Z ustaleń DR wynika, że Amerykanie starali się tworzyć listy osób sprzyjających planom Trumpa dotyczącym Grenlandii, a także tych, które im się sprzeciwiały. Jeden z wysłanników, wielokrotnie widywany u boku prezydenta USA i niedawno mianowany na stanowisko związane z amerykańską polityką obronną, miał odwiedzić Nuuk i namawiać mieszkańców, aby przekazywali mu historie, które mogłyby stawiać Danię w złym świetle w amerykańskich mediach. Dwaj pozostali, również powiązani z Trumpem, regularnie podróżowali między Grenlandią a Stanami Zjednoczonymi, starając się nawiązać kontakty z politykami, przedsiębiorcami i innymi wpływowymi osobami.
Duńska służba bezpieczeństwa potwierdziła, że Grenlandia jest szczególnie narażona na różne formy operacji informacyjnych, których celem może być podsycanie starych sporów lub tworzenie nowych punktów zapalnych. Władze w Kopenhadze otwarcie przyznają, że sprawa budzi niepokój. Minister spraw zagranicznych Lars Løkke Rasmussen wezwał nawet zastępcę ambasadora USA w Danii na rozmowę w tej sprawie, z udziałem przedstawiciela Grenlandii.
Relacje między Danią a Grenlandią, które Waszyngton najwyraźniej stara się osłabić, od dawna są naznaczone napięciami i trudną historią. Jednym z przykładów jest głośna „afera IUD”, która do dziś pozostaje bolesną raną w stosunkach między Kopenhagą a Nuuk. W latach 60. i 70. XX wieku duńskie władze w ramach polityki kontroli urodzeń zakładały wkładki wewnątrzmaciczne (ang. intrauterine device, IUD) tysiącom młodych Grenlandek – nierzadko trzynasto- czy czternastoletnim dziewczętom – bez ich wiedzy i zgody. Szacuje się, że dotyczyło to około 4500 kobiet i dziewcząt. Celem tej praktyki było ograniczenie przyrostu naturalnego na Grenlandii. W momencie rozpoczęcia programu rodziło się tam około 1500 dzieci rocznie, wkrótce liczba ta spadła do 900–1000.
Sprawa wyszła na jaw dopiero po latach i wywołała falę oburzenia. W 2022 roku rozpoczęto oficjalne dochodzenie, które wciąż trwa. Mimo to premier Danii Mette Frederiksen zdecydowała się już teraz wystąpić z publicznymi przeprosinami wobec ofiar. „Nie możemy zmienić tego, co się wydarzyło, ale możemy wziąć odpowiedzialność. Dlatego w imieniu Danii chcę przeprosić” – oświadczyła.
Niedawno na stosunkach grenlandzko-duńskich cieniem położyła się sprawa testów kompetencji rodzicielskich, znanych jako FKU (forældrekompetenceundersøgelse). Duńskie władze odebrały grenlandzkiej matce dziecko godzinę po porodzie, gdyż nie zdała tych testów. Wydarzyło się to mimo tego, że testy te zostały zakazane w przypadku osób pochodzenia grenlandzkiego na początku tego roku po latach krytyki ze strony aktywistów i organizacji zajmujących się prawami człowieka. Argumentowano, że są one rasistowskie, ponieważ są kulturowo nieodpowiednie dla osób pochodzenia inuickiego, czyli grupy rdzennych ludów obszarów arktycznych i subarktycznych Grenlandii, Kanady, Alaski i Syberii. Nowe prawo weszło w życie w maju, wobec czego aktywiści pytają, dlaczego Brønlund poddano testowi. Sprawa wywołała protesty na Grenlandii, a kolejne planowane są w Nuuk, Kopenhadze, Reykjaviku i Belfaście.




