O sobie i swojej muzyce opowiedział nam Ari Árelíus, którego już niebawem będzie można zobaczyć i posłuchać w Harpie na wspólnym koncercie z grupą Mikromusic.
Iceland News Polska: Twoja muzyka łączy różne gatunki – od saharyjskiego bluesa po psychodeliczny surf rock i islandzkie tradycje ludowe. Co zainspirowało Cię do tak eklektycznego podejścia do tworzenia muzyki?
Ari Árelíus: Zawsze pociągała mnie muzyka, która ma w sobie głęboko zakorzenione poczucie miejsca – czy to hipnotyczny pustynny blues Afryki Północnej, rozmyte, senne brzmienia surf rocka czy surowa intymność islandzkiego folku. Dorastałem w Reykjavíku, gdzie scena muzyczna zachęca do eksperymentowania. Studiowałem zarówno filozofię, jak i muzykę, co pogłębiło moje zainteresowanie tym, jak różne dźwięki i tradycje mogą się przenikać. Nie myślę zbyt wiele o gatunkach podczas pisania – podążam za brzmieniami i rytmami, które pasują do opowieści, którą chcę przekazać.
INP: W jednym z wywiadów opisałeś swoje brzmienie jako „psychodeliczny górski funk”. Co kryje się za tym określeniem i jak oddaje ono charakter Twojej muzyki?
AÁ: Zaczęło się od żartu, ale zostało, bo dobrze oddaje istotę mojej muzyki. Jest w niej groove – często inspirowany funkiem, z basowymi liniami lub synkopowanymi rytmami – ale też psychodeliczna jakość, z teksturami, które się rozciągają i wirują. „Górski” element pochodzi z moich islandzkich korzeni – jest w tym poczucie ogromu i otwartości islandzkich krajobrazów, które mnie przenika – czy to przez pogłos na gitarach, czy harmonie, które brzmią tak, jakby należały do otwartej przestrzeni, a nie zamkniętego pokoju.
INP: Zacząłeś swoją muzyczną podróż od gitary basowej w wieku 13 lat, później rozszerzyłeś ją o inne instrumenty i produkcje. Jak te doświadczenia wpłynęły na Twoje podejście do komponowania i aranżacji?
AÁ: Bas nauczył mnie najpierw myśleć o groove i feelingu. Pokazał, że solidna podstawa może unieść utwór, nawet jeśli inne elementy są oszczędne. Ucząc się innych instrumentów, zacząłem postrzegać kompozycje bardziej całościowo – nie tylko pisałem melodie, ale myślałem o przestrzeni, dynamice i tym, jak różne barwy dźwięków ze sobą współgrają. Produkcja dodała kolejną warstwę – możliwość kształtowania świata dźwiękowego w sposób, którego sama kompozycja nie oferuje.
INP: Twoje wykształcenie filozoficzne ma duży wpływ na Twoje teksty. Jak filozofia przenika Twoją twórczość muzyczną?
AÁ: Filozofia nauczyła mnie zadawania pytań, co naturalnie przenosi się do moich tekstów. Fascynują mnie sprzeczności, płynność tożsamości i to, jak postrzeganie kształtuje rzeczywistość. Dla mnie muzyka to akt filozoficzny – może kwestionować, przekształcać, a nawet na chwilę rozpuścić struktury, które zwykle przyjmujemy za oczywiste. Filozofia wpłynęła też na to, jak konstruuję albumy – bardziej jako spójną koncepcję niż po prostu zbiór utworów.
INP: W 2022 roku wydałeś swój debiutancki album „Hiatus Terræ”, łączący islandzkie elementy muzyczne z brzmieniami z różnych tradycji świata. Co było główną inspiracją tego projektu?
AÁ: Tytuł „Hiatus Terræ” oznacza „Kraina zawieszenia” i inspirowany był uczuciem bycia pomiędzy światami – pomiędzy tradycją a eksperymentem, przeszłością a przyszłością, ruchem a bezruchem. Brzmieniowo sięgałem po wiele źródeł – od funku, przez saharyjski blues, po islandzkie melodie ludowe – ale spinałem to wszystko poczuciem przestrzeni i atmosfery. Chciałem, by album był podróżą – nie tylko geograficzną, ale też emocjonalną i filozoficzną.
INP: Występujesz podczas inauguracyjnego koncertu ZORZA jako support Mikromusic. Jak doszło do tej współpracy?
AÁ: To wydarzenie wynikło z moich kontaktów na islandzkiej scenie muzycznej oraz zainteresowania współpracą międzykulturową. Projekt ZORZA ma na celu budowanie muzycznych mostów między Polską a Islandią, a moja muzyka, która już czerpie z różnych tradycji, pasuje do tej idei. Cieszę się, że będę mógł podzielić się swoim brzmieniem z nową publicznością i zobaczyć, jak zarezonuje w innym kontekście kulturowym.
INP: Projekt ZORZA ma na celu łączenie kultur polskiej i islandzkiej. Co dla Ciebie oznacza udział w takim przedsięwzięciu i czego się po nim spodziewasz?
AÁ: Muzyka jest jedną z najpotężniejszych form łączenia kultur. Nawet jeśli ludzie nie mówią tym samym językiem, mogą odczuwać rytm, melodię i emocje. Jestem ciekaw, jak polska publiczność zareaguje na moją muzykę i czego nauczę się od artystów i muzyków, których tam poznam. Mam też nadzieję, że to otworzy drogę do przyszłej współpracy – może nawet do połączenia polskich i islandzkich elementów w nowy sposób.
INP: Islandzka scena muzyczna znana jest z unikalnego brzmienia i różnorodności. Gdzie widzisz siebie w tym krajobrazie i jak lokalna scena wpływa na Twoją twórczość?
AÁ: Islandzka muzyka charakteryzuje się ogromną otwartością na eksperymenty, co dało mi pewność, by mieszać style bez martwienia się o dopasowanie do konkretnego gatunku. Widzę swoją twórczość jako część szerszej islandzkiej tradycji artystów, którzy tworzą własne światy zamiast podążać za trendami. Uwielbiam też współpracować z innymi islandzkimi muzykami – lokalna społeczność zdecydowanie wpłynęła na moje podejście do kompozycji i produkcji.
INP: Jakie są Twoje plany po projekcie ZORZA? Czy planujesz międzynarodowe współpracę lub eksperymenty z nowymi stylami?
AÁ: W ciągu kilku miesięcy wydaję nowy album „Hulin Hönd”. To konceptualny projekt badający ukryte siły – zarówno osobiste, jak i społeczne. Mam też zaplanowaną współpracę i pracuję nad trasą koncertową na jesień. Bardzo chciałbym zagrać w Polsce! Zawsze szukam nowych muzycznych terytoriów, więc nie zdziwię się, jeśli mój następny projekt zaskoczy kierunkiem.
INP: Co chciałbyś powiedzieć polskiej publiczności przed swoim występem w ramach projektu ZORZA? Na co powinni zwrócić uwagę podczas Twojego koncertu?
AÁ: Powiedziałbym: przyjdźcie z otwartymi uszami i otwartym umysłem. Moja muzyka opiera się na ruchu, teksturze i atmosferze równie mocno, co na melodii – zachęcam więc, by pozwolić sobie zanurzyć się w dźwięku. A jeśli ktoś poczuje potrzebę poruszenia biodrem lub ramieniem – proszę bardzo!
INP: 21 marca ukazał się Twój nowy singiel „Sakramentið”, będący pierwszym zapowiedzią nadchodzącego albumu „Hulin Hönd”. Jakie emocje i przesłanie niesie ten utwór? Co możesz powiedzieć o jego znaczeniu i miejscu na albumie?
AÁ: „Sakramentið” opowiada o kwestionowaniu autorytetu – konkretnie o tym, kto ma prawo definiować, co jest święte. Bawi się obrazami rytuałów i ognia, ale zamiast ślepo podążać za tradycją, mówi o łamaniu i przekształcaniu tych rytuałów na własnych zasadach. Ten utwór wyznacza ton całego albumu, który bada ukryte siły wpływające na nasze życie – religijne, polityczne czy osobiste.
INP: Wspomniałeś, że „Sakramentið” porusza temat iluzji świętości i pyta, kto naprawdę decyduje, co jest święte. Co zainspirowało Cię do podjęcia tego tematu i jaką rolę odgrywa on w kontekście całej płyty?
AÁ: Zawsze fascynowało mnie, jak pewne idee czy praktyki stają się nietykalne, mimo że ich początki bywają przypadkowe. Chciałem zgłębić to napięcie – jak coś może być jednocześnie głęboko znaczące i złudne. Na „Hulin Hönd” przyglądam się różnym sposobom, w jakie nadajemy moc niewidzialnym siłom – poprzez systemy wierzeń, struktury społeczne czy osobiste mity.
INP: Twój poprzedni album „Hiatus Terræ” określany był jako „islandzki górski funk” i mieszanka psychodelii z globalnymi wpływami. Czy „Hulin Hönd” kontynuuje ten styl, czy możemy spodziewać się czegoś nowego?
AÁ: Są tam elementy poprzedniego brzmienia, ale „Hulin Hönd” jest mroczniejszy i bardziej złożony. Groove wciąż tam jest, ale jest bardziej hipnotyczny, transowy. Produkcja jest bardziej eksperymentalna – z przetworzonymi wokalami, niepokojącymi syntezatorami i cięższym dołem. Wciąż ma w sobie to „psychodeliczne górskie” brzmienie, ale tym razem góra spowita jest mgłą, a w cieniu czai się coś tajemniczego.
INP: Dzięki za rozmowę i do zobaczenia w Harpie!
Z Arim rozmawiała Elżbieta Kaczmarek




