Dwie ojczyzny

Dodane przez: Monika Szewczuk Czas czytania: 6 min.

Laura Strzałkowska i Kinga Maria Różańska mieszkają na Islandii od najmłodszych lat i są imigrantkami w drugim pokoleniu. Ich rodzice pochodzą z Polski, a one same twierdzą, że są zarówno Islandkami, jak i Polkami.
Islandczycy przez długi czas byli społeczeństwem homogenicznym. W ostatnich latach nastąpiły poważne zmiany, które doprowadziły do zwiększenia wielokulturowości w Islandii. Pół wieku temu obcokrajowcy stanowili 1,3% populacji, a do 2022 roku będzie ich 16,5%. Największy wzrost odnotowano w grupie Polaków, których obecnie jest około 22 000, czyli 6% populacji.
Laura Strzałkowska i Kinga Maria Różańska udzieliły wywiadu w Mannflórunni, dla nowych odcinków programu o wielokulturowości w islandzkim społeczeństwie. Obie przeprowadziły się na Islandię, gdy były dziećmi, a ich rodzice są Polakami. Postrzegają siebie zarówno jako Polaki, jak i Islandki.
„Wiem, że moi rodzice są Polakami, ale ja dorastałam na Islandii” – mówi Laura. „Myślę, że wiem więcej o Islandii niż o Polsce, ale nie jestem pewna, skąd pochodzę”. Wciąż to rozgryzam”. Kinga zgadza się z Laurą. „Nie umiem powiedzieć, czy jestem bardziej Islandką niż Polką czy bardziej Polką niż Islandką” – mówi Kinga. „Na Islandii nie czuję się w 100% Islandką, a kiedy jadę do Polski, nie czuję się w 100% Polką”.
„Miałam jakieś 3 czy 4 lata i pamiętam, że moja wychowawczyni w przedszkolu była niesamowita” – mówi Laura. Jej przedszkolanka bardzo pomogła w nauce islandzkiego. Laura mówiła po polsku w domu i po islandzku w przedszkolu, więc nie mówiła po islandzku tak dobrze, jak islandzkie dzieci, kiedy zaczynała szkołę podstawową. „W szkole byłam prześladowana, ponieważ mój islandzki nie był idealny” – mówi Laura. Zmieniła szkołę, ale mówi, że władze szkolne nie zwracały uwagi, gdy jej rodzice skarżyli się na znęcanie się nad ich córką. „Nauczyciele nic z tym nie zrobili. To było tak, jakby w ogóle nie słuchali moich rodziców”.
Laura i Kinga zgadzają się, że dzieci obcego pochodzenia potrzebują pomocy, aby w pełni opanować język islandzki, ponieważ nie mają takiego wsparcia w domu. „Nie możemy uzyskać pomocy od rodziców, ponieważ oni nie mają takich możliwości” – mówi Laura.
Nie jest łatwo powiedzieć, jak najlepiej pomóc tym dzieciom. „Pierwszy rok był niesamowicie trudny” – mówi Kinga o przeprowadzce na Islandię. „Byłam bardzo samotna, ponieważ nie mogłam z nikim rozmawiać i byłam umieszczona w grupie z innymi obcokrajowcami”. Kinga uczęszczała do specjalnej klasy dla dzieci obcego pochodzenia, ale uważa, że byłoby lepiej, gdyby uczęszczała do klasy z islandzkimi dziećmi. „Najszybciej nauczyłabym się języka, gdybym była w grupie z islandzkimi dziećmi”.
Doświadczenia Laury związane z nauką islandzkiego w szkole są bardzo rozczarowujące. „Wiem, że nauczyciele patrzą na takie osoby, jak ja, z góry” – mówi Laura. „Mój nauczyciel islandzkiego, który uczył mnie gramatyki, właśnie tak mnie traktował, gdy czegoś nie rozumiałam”. Laura była w trudnej sytuacji, ponieważ nie mogła uzyskać pomocy w domu. „Nie mogłam uzyskać pomocy w szkole ani od moich rodziców. Byłam jedyną osobą, która nie rozumiała islandzkiej gramatyki”.
Być może więcej osób podziela doświadczenia Laury i Kingi z systemem szkolnictwa. Niewielu Polaków kończy islandzkie uniwersytety i dlatego mają mniejsze możliwości, jeśli chodzi o zatrudnienie. „Jak tylko poszłam do liceum, nie było tam żadnych Polaków, przynajmniej nie w liceum, do którego chodziłam” – mówi Kinga. „Kiedy poszłam na studia, było tak samo”.
„Jest tak niewielu polskich absolwentów uniwersytetów. Dlatego w pracy jest tak mało osób, które aplikują, ponieważ nie poszły do szkoły i nie zdobyły potrzebnego im dyplomu” – mówi Kinga. „Jest więcej ludzi, których na to nie stać, którzy muszą pracować zaraz po ukończeniu szkoły średniej lub podstawowej”. Mówi, że edukacja uniwersytecka nie jest dla każdego. „Jeśli twoi rodzice właśnie przeprowadzili się na Islandię, to przeprowadzili się do pracy. Wtedy jestem prawie pewna, że nie mogą sobie pozwolić na pójście na uniwersytet, bo to kosztuje”.
Według Kingi wiele osób zakłada, że Polacy nie mówią po islandzku. To może utrudniać Polakom szukanie pracy. „Myślę, że kiedy pracodawcy widzą polskie nazwiska, automatycznie pojawia się uprzedzenie, że nie mówią po islandzku”. Sama Kinga doświadczyła rozmów w języku angielskim na rozmowach kwalifikacyjnych, mimo że jej CV jest w języku islandzkim, a ona sama ma świadectwo maturalne z islandzkiego liceum i dyplom islandzkiego uniwersytetu. „Zdarzyło mi się, że dostałam się na rozmowę kwalifikacyjną i zadzwonili do mnie i rozmawiali ze mną po angielsku, mimo że moje CV jest w całości po islandzku”.
Uprzedzenia w społeczeństwie były czasami ciężarem dla Laury i Kingi. „Na początku bardzo wstydziłam się tego, że pochodzę z Polski i wolałam nie mówić, że jestem z Polski, kiedy poznawałam nowych ludzi” – mówi Laura. Teraz uważa, że mówienie o tym, że pochodzi z Polski, jest wzmacniające. „Jest tak wielu Polaków na Islandii, że myślę, że każdy Islandczyk zna Polaka” – mówi Laura. „Myślę, że Islandczycy mogliby się dowiedzieć znacznie więcej o Polsce, gdyby byli bardziej otwarci”.

Udostępnij ten artykuł