Elżbieta Kaczmarek, twórczyni projektu ZORZA, który energicznie wchodzi na rynek islandzki, to osoba, która prywatną pasję i totalne zaangażowanie przekształca w promowanie muzyki i kultury, nie tylko polskiej, i chce to robić na islandzkiej ziemi.
W ramach premierowej odsłony projektu ZORZA, w niebagatelnej przestrzeni dźwiękowej, jaką jest sala Silfurberg w Harpie w Reykjaviku, odbędzie się koncert zespołu Mikromusic – wydarzenie to ma szansę stać się mostem między dwoma muzycznymi światami.
Ekipa Mikromusic, pod przywództwem Natalii Grosiak, mająca rzesze fanów w Polsce oraz poza jej granicami, wystąpi w Islandii po raz pierwszy. Na scenie pojawi się również Ari Árelíus, islandzki gitarzysta, producent i twórca tekstów, którego muzyka oscyluje między melancholią a hipnotyzującymi dźwiękami, tworząc klimat, który idealnie wpisuje się w ideę ZORZY – przenikania się kultur i budowania nowych muzycznych połączeń.
ZORZA to coś więcej niż koncert. To ruch, który zbliża, inspiruje i otwiera artystyczne ścieżki.
Iceland News Polska: Dlaczego to właśnie Mikromusic i Ari Árelíus otwierają ZORZĘ? Skąd pomysł na taki dobór artystów przy tworzeniu projektu wypływającego z potrzeby serca?
Elżbieta Kaczmarek: Do Mikromusic mam ogromną słabość i miłość od kilkunastu lat. Moja więź z ich twórczością pogłębiała się z czasem. Pierwszy raz byłam na ich koncercie dziewięć lat temu i pamiętam, że to doświadczenie mocno we mnie zapadło. Potem życie rzuciło mnie do innego kraju i przez długi czas nie miałam okazji uczestniczyć w ich koncertach osobiście, ale ich muzyka zawsze do mnie wracała, w różnych momentach życia. Kiedy oglądałam film „Chemia”, w którym pojawiło się wiele ich utworów, jeszcze mocniej zagłębiłam się w ich twórczość. A przez ostatnie lata ich piosenki „Tak mi się nie chce” czy „Na krzywy ryj” absolutnie podbiły moje serce. Był to zatem dla mnie naturalny wybór. Kiedy myślałam o inauguracji ZORZY, wiedziałam, że chcę zaprosić zespół, który ma w sobie coś więcej niż tylko muzykę. Mikromusic wyraża emocje, które są mi bliskie. Ich teksty opowiadają o życiu, relacjach, melancholii, ale też radości. Rozważałam również zaproszenie Starego Dobrego Małżeństwa, ale ostatecznie los trochę mi pomógł podjąć decyzję. Będąc w Warszawie na szkoleniu dotyczącym organizacji koncertów, chciałam zadać pytanie o kwestie formalne, ale przy okazji poznałam aktualną menedżerkę Meli Koteluk, a wcześniej Krzysztofa Zalewskiego i Moniki Brodki. Przedstawiłam jej koncepcję ZORZY i zareagowała entuzjastycznie. Powiedziała, żebym nie czekała i napisała do Natalii Grosiak bezpośrednio, bo Mikromusic cenią alternatywne wydarzenia i nowe idee. Według niej była duża szansa, że im się to spodoba i będą chcieli przyjechać. Tak zrobiłam – i tak się zaczęło.
INP: A Ari Árelíus?
EK: Bardzo chciałam, aby projekt ZORZA zbliżył polską i islandzką społeczność poprzez muzykę – pokazał, że piękne dźwięki i emocje mogą przekraczać bariery językowe. Chciałam, aby Islandczycy poznali polską muzykę, a Polacy mieli okazję usłyszeć twórczość islandzkich artystów, których być może nigdy wcześniej nie mieli szansy odkryć. Szukając idealnego artysty na support, nie kierowałam się popularnością, ale chciałam znaleźć kogoś, kto ma już dorobek artystyczny i charakterystyczny styl, a jednocześnie potrzebuje większej promocji. Zależało mi, aby był to muzyk, dla którego udział w tym projekcie również będzie szansą na dotarcie do nowej publiczności. Na początku kontaktowałam się z trzema różnymi artystami, ale z różnych powodów – czy to logistycznych, czy związanych z moją wizją supportu polskich koncertów – żaden z nich nie był idealny. Wtedy przypomniałam sobie o starym znajomym – Arim Árelíusie. To było moje czwarte podejście do znalezienia supportu i tym razem się udało.
Poznaliśmy się 7 lat temu, kiedy byłam szefową kuchni w wegańskim, muzycznym lokalu Kaffi Vínyl przy Hverfisgata 76 w Reykjaviku. To było wyjątkowe miejsce, gdzie można było nie tylko zjeść roślinne dania, ale też posłuchać muzyki z płyt winylowych i zobaczyć na żywo występy małych zespołów. Właśnie tam po raz pierwszy usłyszałam muzykę Ariego i od razu przykuła moją uwagę. Nie przypuszczałam wtedy, że siedem lat później zaproszę go na support do koncertu, który sama organizuję.
Kiedy napisałam do niego, Ari od razu się zgodził i z radością zaangażował w projekt. Wspiera ZORZĘ całym sercem i jestem przekonana, że jego występ będzie pięknym, nastrojowym wstępem do koncertu Mikromusic.
INP: Koncert to nie wszystko. W ramach wydarzeń, które będą miały miejsce na koniec marca 2025, przewidziane są warsztaty. O czym one są, dla kogo i co chcesz, żeby osoby biorące w nich udział, wyniosły po kilku godzinach muzycznych działań?
EK: Ideą ZORZY i tym, co odróżnia ją od klasycznego organizowania koncertów, jest stworzenie przestrzeni na bliższy, bardziej intymny kontakt artystów z publicznością. Dzięki temu, że społeczność polska na Islandii jest duża, ale jednocześnie na tyle kameralna, że można poczuć się tu częścią czegoś wyjątkowego, chcę tworzyć wydarzenia o bardziej osobistym charakterze. Chciałam, aby artyści nie tylko występowali, ale także dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem.
Warsztaty to naturalne rozszerzenie tej idei. Każdy artysta, który przyjeżdża w ramach ZORZY, ma możliwość zaproszenia publiczności do bliższego kontaktu – czy to przez spotkania, rozmowy, czy właśnie warsztaty. Mikromusic oraz Ari Árelíus od razu zgodzili się na tę formę współpracy, dlatego w ostatni weekend marca czekają nas aż dwa dni intensywnej muzycznej pracy.
29 marca odbędą się warsztaty pisania tekstów piosenek z Arim Árelíusem i będą prowadzone w języku angielskim, natomiast 30 marca to dzień warsztatów w języku polskim. Na początek dnia warsztaty z pisania tekstów piosenek z Natalią Grosiak i Dawidem Korbaczyńskim, podczas których uczestnicy zobaczą, jak krok po kroku powstaje piosenka – od pierwszego pomysłu po gotową kompozycję. Następnie, pod okiem Dawida Korbaczyńskiego i Piotra Pluty, odbędzie się warsztat produkcji muzycznej, gdzie świeżo stworzony utwór zyska pełną aranżację, obejmującą dobór instrumentów, harmonię wokalną i wstępny miks.
To nie tylko okazja do nauki, ale też do zobaczenia, jak wygląda proces twórczy od środka – jak powstają melodie, jak układa się harmonie wokalne, jak tworzy się pierwsze aranżacje czy buduje warstwę produkcyjną utworu.
Jeżeli chodzi o koszt wstępu na warsztaty, to dzisiaj otrzymałam wyjątkowy prezent urodzinowy – zarówno dla siebie, jak i dla projektu ZORZA. Z przyjemnością mogę poinformować, że Ambasada RP w Reykjaviku w pełni zasponsoruje muzyczne warsztaty zespołu Mikromusic! Dodatkowo studio Face & Soul Spa udostępni nam przestrzeń na Ármúli 42, co oznacza, że warsztaty będą całkowicie bezpłatne i dostępne dla każdego. O zapisach decydować będzie kolejność zgłoszeń. Jestem ogromnie wdzięczna za to wsparcie i wierzę, że dzięki temu jeszcze więcej osób będzie mogło wziąć udział tych wydarzeń.
Warsztaty są otwarte dla każdego – nie trzeba być profesjonalnym muzykiem, wystarczy chęć, pasja i ciekawość. Chciałabym, żeby osoby uczestniczące wyszły z nich z poczuciem, że muzyka może być dostępna dla każdego, że można ją tworzyć, bawić się nią, inspirować się nawzajem, a przede wszystkim – żeby ludzie poczuli wyjątkową atmosferę bliskiego spotkania ze sztuką i artystami.
Pełny opis warsztatów znajduje się na stronie zorzaproject.com, którą ukończyłam w zeszłym tygodniu wspólnie z moim przyjacielem i programistą, Andrzejem Dzirbą.
INP: Wiem już zatem, że ZORZA to nie tylko koncerty. To też warsztaty. Co jeszcze? Czy planujesz rozwijać projekt w innych kierunkach? Czy poza koncertami pojawią się inne inicjatywy związane z ZORZĄ?
EK: Od początku wiedziałam, że ZORZA nie będzie jedynie cyklem koncertów – to projekt, który wyrósł z potrzeby społeczności i wciąż ewoluuje w odpowiedzi na jej oczekiwania. Z jednej strony to moja wizja, ale z drugiej – to, co się z nią dzieje, jest wynikiem interakcji z ludźmi, którzy ją współtworzą.
Bardzo szybko po ogłoszeniu ZORZY zaczęłam otrzymywać wiadomości od polskich muzyków mieszkających na Islandii – wysyłali mi swoje utwory, pytali, czy mogliby zaprezentować swoją twórczość. Początkowo zastanawiałam się, czy jest dla nich przestrzeń w ramach projektu, bo nie każdy styl muzyczny pasuje jako support przed osobami i zespołami, które planuję zaprosić. Ale to właśnie z tych rozmów narodził się ZORZA Discovery – projekt towarzyszący, który da przestrzeń dla mniej znanych artystów z Polski i Islandii, zwłaszcza tych mieszkających na wyspie.
Zależy mi, aby ZORZA Discovery było w pełni finansowane przez sponsorów i patronów, tak aby wydarzenia mogły być bezpłatne dla publiczności. Chcę, aby odbywały się co 3 do 6 miesięcy, a każda edycja miała motyw przewodni – np. pierwsza poświęcona muzyce elektronicznej, kolejna rockowi, następna poezji śpiewanej, hip-hopowi itd. Pierwszym krokiem będzie stworzenie bazy muzyków – chciałabym zaprosić polskich i islandzkich artystów do zgłaszania się do ZORZY, dzielenia się swoją twórczością i marzeniami o tym, jak chcieliby rozwijać się na Islandii. Może uda mi się nawiązać kontakt, który pomoże im w dalszej drodze, może będą mogli wystąpić na jednym z przyszłych eventów.
W ramach ZORZA Discovery planuję również wydarzenia networkingowe dla muzyków – przestrzeń, w której polscy i islandzcy artyści mogą się spotkać, wymieniać kontaktami, nawiązywać współpracę. Może powstaną polsko-islandzkie zespoły, może covery islandzkich utworów w języku polskim i na odwrót? Może będą organizować wspólne warsztaty? Chcę, aby te dwie kultury łączyły się i inspirowały poprzez muzykę. Na każdej edycji ZORZA Discovery wystąpi 6-8 zespołów – połowa polskich, połowa islandzkich. Każdy z około trzydziestominutowym setem. To nie tylko okazja do promocji młodych artystów, ale także do wymiany kulturowej, która może zaowocować nowymi, nieoczekiwanymi projektami.
INP: Twoja propozycja jest szalenie interesująca. Skąd pomysł na projekt ZORZA? A właśnie! Wszystkiego najlepszego! Dziś są Twoje urodziny. Mocno wchodzisz w nowy rok życia. A kiedy narodził się pomysł na ZORZĘ? Jestem pewna, że nic w tej sytuacji nie jest przypadkowe, zaczynając od nazwy.
EK: Pomysł na pracę przy organizacji koncertów polskich artystów miałam już jako nastolatka, ale nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Zawsze dobrze się czułam w organizacji wydarzeń i już kilkanaście lat temu myślałam, że to coś dla mnie. Nie spróbowałam wtedy – dziś trochę tego żałuję, ale robię to teraz i cieszę się, że w końcu spełniam marzenie.
Z biegiem lat myśl o organizacji koncertów wracała coraz częściej. Prawie siedem lat temu usłyszałam nową piosenkę Nessie Gomez i miałam w sercu silne pragnienie, by zorganizować jej koncert w Harpie. Wydawało mi się to wtedy nierealne, ale w zeszłym roku znajomy zaprosił Nessie na Islandię. Gdy zobaczyłam, że gra koncert – co prawda w bardziej kameralnym miejscu – i że to właśnie on organizował to wydarzenie, pomyślałam: „Teraz albo nigdy”. Jeżeli on mógł to zrobić, to ja też. Może nie mam jeszcze jego doświadczenia i kontaktów, ale mam pasję i determinację. To był moment, w którym postanowiłam, że spełnię swoje marzenie i zacznę sprowadzać polskie zespoły na Islandię.
Wtedy w mojej głowie pojawiły się nazwy dwóch zespołów, które od początku czułam, że będą idealne do inauguracji: Mikromusic lub Stare Dobre Małżeństwo.
Jeśli chodzi o samą nazwę ZORZA, to jej proces powstawania był bardzo intuicyjny. Kilka miesięcy temu zaczęłam zastanawiać się, co łączy Polskę i Islandię, co oddaje ideę łączenia kultur. Wahałam się między dwiema nazwami – Aurora i Zorza. Skonsultowałam się wtedy z właścicielem agencji marketingowej w Polsce, znajomym mojej przyjaciółki. Opowiedziałam mu o projekcie i poprosiłam o opinię. Pamiętam, jak powiedział: „Zorza brzmi lepiej, mocniej, bardziej wyjątkowo” – i ja sama doszłam do tego samego wniosku.
Chciałam, aby nazwa łączyła w sobie oba kraje. W Polsce zorza polarna jest zjawiskiem rzadkim i nie kojarzy się naturalnie z naszym krajem, natomiast na Islandii jest niemal symbolem. Jednocześnie nie chciałam nazwy angielskiej, jak Aurora, ani typowo islandzkiej, jak Norðurljós, bo wtedy zabrakłoby w niej polskiego pierwiastka. ZORZA łączy obie kultury w prosty, piękny sposób – Islandczycy wymawiają ją z charakterystycznym akcentem, a Polacy od razu wiedzą, o czym mowa.
Zdecydowałam się dodać słowo „projekt”, bo choć chcę rozwijać ZORZĘ przez wiele lat, to traktuję ją jako inicjatywę, która ma dynamiczną, otwartą formę. To nie tylko koncerty, ale przestrzeń, która będzie się zmieniać i rozwijać razem ze społecznością.
INP: Jaki jest Twój cel? Jaki efekt chciałabyś uzyskać działaniami projektu ZORZA?
EK: Moim celem jest stworzenie przestrzeni do integracji dwóch kultur – polskiej i islandzkiej – poprzez muzykę. Polacy są największą społecznością obcokrajowców na Islandii, ale wciąż brakuje miejsc, w których te dwie grupy mogłyby się realnie spotykać i wzajemnie inspirować. Chciałabym, aby Islandczycy zaczęli kojarzyć polską scenę muzyczną i czuć, że ten projekt ich dotyczy. Marzy mi się, aby gdy usłyszą o kolejnym koncercie ZORZY, myśleli: „A jaki tym razem polski zespół gra? Może warto pójść?” – nawet jeśli nigdy wcześniej nie byli na takim wydarzeniu.
Aby to osiągnąć, chcę promować islandzkich artystów, dając im możliwość grania supportów przed polskimi zespołami. To nie tylko otworzy drzwi do nowej publiczności, ale też pokaże Islandczykom, że są zaproszeni do współtworzenia tego projektu.
Dla Polaków ZORZA to przede wszystkim stały dostęp do kultury na najwyższym poziomie – koncerty, spotkania, warsztaty i współprace muzyczne. Nie chcę, aby ktokolwiek mieszkający tutaj czuł, że jest odcięty od polskiej sceny muzycznej, że aby pójść na koncert swojego ulubionego zespołu, musi poświęcić jedyny urlop w roku i dopasowywać go do ich trasy w Polsce.
ZORZA ma sprawić, że polska kultura będzie na wyciągnięcie ręki – tu, na Islandii. Dla wszystkich – dla Polaków, Islandczyków i innych narodowości. I nie ukrywam, że również dla mnie samej.
INP: Masz już za sobą pokonanie wielu stromych schodów. Czym one były? Jakie były?
EK: Tych schodów było tak wiele, że mam wrażenie, jakbym przeszła już kilkaset pięter. Na każdym etapie pojawiały się nowe wyzwania – od znalezienia odpowiednich kontaktów i pierwszych rozmów, przez negocjacje z właścicielami sal koncertowych, aż po kwestie finansowe. Początkowo trudno było zdobyć jakiekolwiek informacje – od czego zacząć, gdzie pytać, jak zorganizować koncert w Reykjaviku? Wysłałam dziesiątki zapytań, rozmawiałam z właścicielami sal, a odpowiedzi często nie nadchodziły albo urywały się w kluczowych momentach. Jedyną przestrzenią, która od początku okazała się otwarta na współpracę i bardzo responsywna, była HARPA – co paradoksalnie początkowo odrzuciłam ze względu na ogromne koszty.
Jednym z najtrudniejszych momentów było oczekiwanie na decyzję o dotacji na przeloty dla Mikromusic. 11 stycznia, z bijącym sercem, słuchałam ich nowego singla „Nie umiem tańczyć”, sprawdzając wyniki. Okazało się, że zabrakło jednego punktu, aby otrzymać dofinansowanie. W jednej chwili cały projekt mógł runąć. Były dwie opcje – przełożyć koncert na wrzesień albo wziąć większy kredyt i sfinansować wszystko samodzielnie. Po fali wiadomości od ludzi, którzy czekali na ten koncert, zdecydowałam, że idę na całość.
Po zakupie biletów dla zespołu przyszły kolejne wyzwania – zmieniające się ceny lotów, organizacja noclegów zgodnie z preferencjami artystów, znalezienie sali na warsztaty, kontakt z mediami. W międzyczasie Facebook uznał, że moje konto jest podejrzane z powodu dużej liczby zaproszeń do wydarzenia i zablokował mi dostęp, grożąc jego trwałym usunięciem.
Niektóre trudności były techniczne, inne – czysto ludzkie. Ale były też takie, które zostawię dla siebie – te momenty, kiedy wydawało mi się, że nie dam rady i że ten projekt mnie przerasta. A jednak jestem tu i idziemy dalej. Każdy pokonany stopień schodów jest już za mną, a przede mną kolejne – i jestem gotowa, aby się z nimi zmierzyć.
INP: Realizacja tak dużego projektu to ogromne wyzwanie. Czy jest coś, z czym szczególnie się mierzysz w tej chwili i w czym mogłoby Ci pomóc wsparcie społeczności?
EK: To, co już udało się osiągnąć jest ogromne, ale przede mną jeszcze sporo pracy. W tej chwili najbardziej mierzę się z promocją koncertu i dotarciem do jak największej liczby odbiorców, pozyskaniem dodatkowego finansowania, znalezieniem osób chętnych do wsparcia technicznego, pomocy przy organizacji kolejnych wydarzeń.
Jeśli ktoś chciałby pomóc – czy to poprzez udostępnianie informacji o wydarzeniu, polecenie kontaktów w islandzkich mediach, czy w jakikolwiek inny sposób – będzie mi ogromnie miło. Wierzę, że razem możemy stworzyć coś naprawdę wyjątkowego.
INP: Jak to jest stworzyć coś od podstaw, bez pewności reakcji na swój pomysł?
EK: To doświadczenie jest przepiękne i wyjątkowe, a w takiej skali przeżywam je po raz pierwszy. Mam przy sobie wspaniałych ludzi – niektórych znałam od dawna, inni pojawili się na mojej drodze w idealnym momencie. Ich wsparcie, dobre słowo i gotowość do pomocy sprawiają, że ten projekt nabiera realnych kształtów. Jestem im za to ogromnie wdzięczna. Początkowo miałam tylko marzenie o zaproszeniu Mikromusic i zorganizowaniu kameralnego koncertu na 150-200 osób, ale marzenie dość szybko zaczęło się materializować – od serdecznej odpowiedzi ich menedżerki, przez przypadkową podróż do Polski, po spotkanie z Natalią Grosiak po koncercie, gdzie osobiście omawiałyśmy szczegóły ich przyjazdu na Islandię. Takie momenty pokazują mi, jak silna jest moc manifestacji i działania.
ZORZA zaczęła nabierać kształtu również dzięki bliskim mi osobom – genialna graficzka Kaja Makacewicz w bardzo krótkim czasie stworzyła dla nas logo, a później też wizytówkę, a mój przyjaciel Andrzej Dzirba w ekspresowym tempie pomógł mi postawić stronę internetową zorzaproject.com, nad którą przez kolejne dni pracowałam, dodając jej wersje w językach polskim i islandzkim
Nie miałam pewności, jak projekt zostanie przyjęty na większą skalę, ale ilość ciepłych wiadomości, otwartych serc i wyciągniętych pomocnych dłoni od Polaków mieszkających na Islandii przeszła moje oczekiwania. Bez względu na to, jak ZORZA będzie się rozwijać w kolejnych latach, to doświadczenie zapamiętam do końca życia – i już ono było warte każdego wysiłku.
INP: Działania i zamierzenia w ramach projektu ZORZA robią ogromne wrażenie. Masz wizję, jak ZORZA będzie wyglądać za rok? A za pięć lat?
EK: ZORZA to coś więcej niż jednorazowe wydarzenie – to projekt, który ma rosnąć i rozwijać się wraz z ludźmi, którzy go współtworzą. Chciałabym, aby za rok ZORZA Discovery odbywała się regularnie – co kilka miesięcy, z różnymi gatunkami muzycznymi i nowymi artystami. Moim celem jest także rozbudowanie sieci kontaktów z islandzkimi i polskimi muzykami, mediami oraz organizacjami, które pomogą rozwijać projekt i czynić go jeszcze bardziej ekscytującym.
Jeżeli tylko uda mi się finansowo wyjść na zero po koncercie Mikromusic, to z przyjemnością zaproszę kolejnych artystów. Chciałabym, aby w ciągu roku odbywały się cztery duże koncerty polskich zespołów – dwa wiosną, dwa jesienią – oraz dwa mniejsze, bardziej kameralne wydarzenia. Do tego dochodzą ZORZA Discovery i warsztaty, a kto wie, być może po drodze narodzi się coś jeszcze.
W perspektywie pięciu lat widzę ZORZĘ jako pełnowymiarowy festiwal, który łączy koncerty, warsztaty, networking dla artystów i wydarzenia towarzyszące. Chciałabym, aby stała się znaną marką – nie tylko wśród Polonii, ale także wśród Islandczyków i międzynarodowej publiczności.
Marzę o tym, żeby polskie zespoły traktowały Islandię jako naturalny punkt na trasach koncertowych. ZORZA ma być mostem między dwoma światami – i wierzę, że krok po kroku uda się to zrealizować.
INP: Kim jesteś poza projektem? Skąd jesteś? Jaka była, czy raczej wciąż jest, Twoja droga do „Eli od ZORZY”?
EK: Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo od zawsze zajmowałam się wieloma rzeczami. Pracuję z dziećmi o specjalnych potrzebach w islandzkim przedszkolu, gotuję na festiwalach i warsztatach, a także zajmuję się masażem limfatycznym. W zeszłym roku założyłam w Polsce markę z drukiem na życzenie – projektuję i sprzedaję produkty z humorystycznymi, głównie kocimi, motywami.
Przede wszystkim jestem osobą o otwartym sercu i głowie pełnej pomysłów. Od zawsze zapisywałam je w notesach i pamiętnikach, ale dopiero niedawno zaczęłam realizować te największe. Dziś mogę powiedzieć, że jestem „centrum dowodzenia ZORZĄ” – każdą wolną chwilę poświęcam na jej rozwój, często pracując do późnej nocy.
Prywatnie jestem po prostu człowiekiem z wielkimi marzeniami, który wierzy, że znajdzie ludzi chcących rozwijać ten projekt razem ze mną.
INP: Dziękuję za rozmowę. Trzymam wraz zespołem Iceland News Polska kciuki za realizację Twoich planów i mogę zapewnić nasze medialne wsparcie. Niech kolejny rok życia Twojego będzie właśnie spełnieniem się „zorzowych” pomysłów w wielkiej skali. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Elu!
Rozmawiała Justyna Grosel