Islandczycy mogliby produkować energię elektryczną, która znacznie przewyższałaby zapotrzebowanie na energię, a nawet mogłaby złagodzić kryzys energetyczny w Europie, gdyby w Islandii powstało więcej elektrowni wiatrowych. Wykładowca z Uniwersytetu w Akureyri twierdzi, że energetyka wiatrowa jest oczywistym pierwszym wyborem dla zwiększenia aktywności Islandczyków w sektorze energii elektrycznej.
Nie widać końca szeroko dyskutowanego kryzysu energetycznego w Europie. Ceny energii w sąsiednich krajach gwałtownie rosną, wiele osób zaczyna ograniczać ogrzewanie i podejmuje różne działania, aby ograniczyć stale rosnące rachunki za energię.
Jón Þorvaldur Heiðarsson, adiunkt na wydziale biznesu Uniwersytetu w Akureyri, poprowadził seminarium, na którym opowiadał o tym, ile energii elektrycznej można by wyprodukować w Islandii dzięki energii wiatrowej i czy może to mieć znaczenie dla Europy.
Najpierw zastanowił się, ile energii elektrycznej można by wyprodukować, gdyby każde wolne miejsce przeznaczyć na turbiny wiatrowe. To oczywiście nierealne, ale po tych obliczeniach udało się oszacować, jaka byłaby moc z turbin wiatrowych zajmujących dziesięć procent powierzchni kraju.
„To powinno być możliwe, bo jesteśmy małą populacją w dużym kraju. Wychodzi może około 150 terawatogodzin. Jeśli umieścimy to w pewnym kontekście, obecnie produkujemy około 20 terawatogodzin energii elektrycznej rocznie, a mówi się, że możemy potrzebować kolejnych 20 terawatogodzin w ciągu następnej jednej do dwóch dekad, jeśli zamierzamy przejść całkowitą transformację energetyczną”.
Aby coś takiego było możliwe, należałoby dodać kilka podmorskich kabli do tych, które już łączą Islandię z resztą świata, ale Jón mówi, że mogłoby to również otworzyć możliwość przesyłania energii elektrycznej z Grenlandii do Islandii, a stamtąd do Europy kontynentalnej.
„Naprawdę chcę o tym rozmawiać z sektorem energetycznym i chcę skierować na to uwagę Islandczyków, że jest to możliwe” – mówi Jón.