Żyjąc w małych miejscowościach, na obrzeżach cywilizacji wbrew pozorom nie rzadziej niż gdzie indziej mamy możliwość spotkania z kulturą oraz sztuką.
Być może to aura miejsca, cisza, spokój i brak pośpiechu w życiu sprawiają, że łatwiej tu skierować się ku wewnętrznemu życiu, szukać swojej prawdy o życiu, odkrywać siebie, swoje zdolności, talenty. Wielu zagłębia się w siebie i znajduje swoją drogę, swój klejnot na dnie, którego w innych okolicznościach mógłby nie mieć szansy dostrzec, wydobyć i pokazać światu.
W minioną sobotę, w domu kultury w Dalvíku odbyło się otwarcie wystawy obrazów Sylwii Kuleszy. Wydarzenie przyciągnęło kilkadziesiąt osób, zebrani podziwiali prace malarki i toczyły się rozmowy. Wiele obrazów zostało sprzedanych, co najlepiej świadczy o docenieniu ich przez publiczność.
Czarne kruki latają wśród zawiei, jak zagubione, nierozpoznane myśli w naszych głowach. Niektóre z nich znajdują drogę do domu. Są ostre, wyraźne góry i jest ciemny las odbity w lśniącej powierzchni wody. Są spokojne, pastelowe krajobrazy. Jest tańcząca dziewczyna, w aż zbyt onieśmielających widzów kolorach.
Kiedy pytam autorkę skąd przychodzą do niej te obrazy, które przekłada na papier, mówi, że jedne są z zewnątrz, z tego, co widzi i co ją zachwyca, inne z wewnątrz niej, inne jeszcze są w jakiś sposób skojarzeniami, powstającymi z impulsów, które budzą się w niej po spotkaniu z innymi ludźmi.
Wystawa Sylwii ma swoją historię, bardzo osobistą, autorka dzieli się nią z widzami opowiadając, jak malowanie przyszło do niej nagle, w wieku 30 lat, po wypadku, w którym złamała ręce. Po zagojeniu jednej, zostając w domu z drugą unieruchomioną ręką, sięgnęła z nudów po ołówek, i to stało się nieoczekiwanie spełnieniem jej życia. Odnalazła też w swoim dzieciństwie moment, kiedy ta pasja została w niej zamknięta, pogrzebana przez nieczułą uwagę nauczycielki, przez brak zrozumienia i wsparcia dla jej wyrazu siebie. Aż dziś znalazła swoją drogę na świat, drogę do domu.
Jakaś nieokreślona magia Islandii pomaga nam wydobyć naszą własną magię, rozbłysnąć nią i pokazać ją światu. Myślę, że o tym jest ta wystawa.
Oglądam i podziwiam obrazy pędzla mojej znajomej myśląc o tym, że wszyscy się tu znamy w tej mieścinie, a jednak nie znamy się wcale (się nawzajem oraz siebie samych). Historia Sylwii może i innym oświetlić drogę do poznania siebie.
Cieszę się i doceniam, że ktoś odważa się na pokazanie siebie światu, jednocześnie ciesząc nasze oczy i poruszając serca.
Wszystkim tym, którzy będą mieli okazję polecamy odwiedzić wystawę Sylwii Kuleszy w Dalvíku, którą będzie można oglądać do końca listopada.
Gdzie?
Berg menningarhús, Goðabraut, 620 Dalvík – MAPA
Kiedy?
Od 3 listopada do 30 listopada 2018 roku.
Więcej o miejscu i wystawie dowiecie się na stronie wydarzenia – TU.
Innri Jolanta, Dalvík