O Mateuszu Klósce zrobiło się głośno w 2019 roku, kiedy to został wybrany sportowcem roku dwóch małych miasteczek na Fiordach Zachodnich. Jak do tego doszło i czym obecnie zajmuje się nasz rodak?
Mateusz pochodzi z Ostrzeszowa, małej miejscowości w województwie wielkopolskim. Od wczesnych lat interesował się siatkówką, nie miał jednak możliwości profesjonalnego trenowania w swoich rodzinnych stronach. Szansa ta pojawiła się dopiero na studiach, kiedy to dołączył do drużyny AZS Wrocław na AWF we Wrocławiu, a następnie do trzecioligowej drużyny z Bierutowa. Po otrzymaniu tytułu magistra wychowania fizycznego zdecydował się na przeprowadzkę do Islandii, a dokładnie do małej miejscowości Bolungarvík.
„Od początku podpytywałem znajomych, czy w okolicy funkcjonują jakieś kluby siatkarskie i na szczęście okazało się, że w sąsiednim Isafjorður jest drużyna Vestri, która w tamtym czasie grała w pierwszej lidze. Zupełnie przypadkiem udało mi się trafić na ich trening, gdzie po rozmowie z trenerem Tihomirem Paunovskim zostałem przyjęty do drużyny”.
Udany sezon i awans do Mizuno, czyli islandzkiej ekstraklasy, rzucił więcej światła na młodego zawodnika.
„Menedżer klubu, Harpa Grimsdóttir, nominowała mnie do walki o tytuł Sportowca Roku. Siatkówka nie była jednak zbyt popularna, na mecze przychodzili w większości członkowie rodzin. Zmieniło się to jednak w kolejnym sezonie – mecze zyskały na popularności, a ja zostałem wybrany do »drużyny marzeń« przez związek piłki siatkowej BLI. Po raz kolejny nominowano mnie do konkursu na Sportowca Roku i tym razem udało się ten tytuł uzyskać.
To bardzo fajne wyróżnienie, szczególnie, że po raz pierwszy siatkówka zaistniała w tej okolicy i to właśnie siatkarzowi udało się otrzymać taką nagrodę. Niespodziewanie moje miasteczko również postanowiło właśnie mnie przyznać tę nagrodę i w taki sposób, pierwszy raz w historii, ta sama osoba otrzymała tytuł Sportowca Roku w dwóch sąsiadujących ze sobą miejscowościach. Opinie co do tej decyzji były mocno podzielone, ale i tak uważam, że było to ciekawe doświadczenie, ponieważ w Polsce takie tytuły są przyznawane jedynie na najwyższym szczeblu. Na pewno było to dla mnie ogromne wyróżnienie”.
Z powodów rodzinnych Mateusz wraz z żoną Angeliką zmuszony był do przeprowadzki do stolicy. Właśnie wtedy pojawiła się możliwość trenowania w drużynie HK. Zawodnik stanął również przed nowym wyzwaniem – na świat przyszła jego pierwsza córka, Adrianna.
„Drużyna HK przyjęła mnie na swoje treningi w dość ciężkim okresie w moim życiu, kiedy w dalszym ciągu oficjalnie byłem zawodnikiem klubu Vestri. Współpraca i treningi układały się na tyle dobrze, że nowy sezon rozpocząłem już w barwach HK. Jest to zdecydowanie najbardziej profesjonalna drużyna w której grałem do tej pory, świetnie zorganizowana i bardzo ze sobą zżyta. Trener Massimo Pistoia ciekawie przygotowuje drużynę, po każdym meczu analizujemy wspólnie nie tylko swoją grę, ale także przeciwnika, duży nacisk kładzie również na taktykę”.
Choć pandemia wymusiła zawieszenie treningów i meczów, statystyki pokazują powoli, które drużyny będą w tym sezonie rozdawać karty. Polacy na dobre rozgościli się na podium najlepszym zawodników po dwóch rozegranych seriach. W statystykach najlepiej punktujących zawodników Mateusz znalazł się na piątym miejscu, tuż za Jakubem Madejem z drużyny Hamar (miejsce 3). W kategorii asów serwisowych zawodnik uplasował się na miejscu czwartym, tuż za Piotrem Kempistym na miejscu drugim (Throttur V.) i przed Jakubem Madejem na miejscu piątym (Hamar). W statystyce najlepszego ataku Mateusz plasuje się na miejscu 3 z 56% skutecznością. Drużyna HK dwa ostatnie mecze wygrała bez utraty seta.
„Bardzo fajną sprawą w drużynie HK jest to, że po każdym meczu wybierany jest najlepiej grający zawodnik. Po ostatnim meczu z Alftanes chłopaki zadecydowali, że to właśnie ja byłem tym zawodnikiem. Osobiście czuję, że w końcu złapałem swój rytm i jestem coraz bardziej zadowolony z mojego pobytu w stolicy”.