Skradziono elementy zbrojeniowe należące do firmy budowlanej Bláhæðir z Grindavíku. Jón Pálmar Ragnarsson, jeden z właścicieli firmy, poinformował o kradzieży na Facebooku. Twierdzi on, że wartość skradzionego mienia wynosi 1,2 miliona ISK i że kradzieży dokonano między 27 lutego a 25 marca.
W wywiadzie dla agencji informacyjnej Jón powiedział, że zniknięcie tych materiałów zauważył dopiero zeszłej nocy. „Byłem w drodze do Grindavíku. Mieszkam tam i mam działkę budowlaną. Zawsze zatrzymuję się, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Ale tym razem nie było w porządku, bo wszystko zniknęło. Ostatni raz byłem tam miesiąc temu” – mówi Jón. „Nie widziałem żadnych śladów po kradzieży. Złodziej musieli po prostu przenieść materiały na samochód i odjechać”.
Według Jóna zniknęło około sześćdziesięciu kawałków żelaznych mat zbrojeniowych, z których każda ma ponad dwa metry szerokości i pięć metrów długości. „Aby to przenieść, trzeba było prawdopodobnie użyć ciężarówki z dźwigiem” – mówi Jón. Planował wykorzystać te elementy do budowy domów szeregowych w Grindavíku, ale ze względu na okoliczności, projekt ten utknął w martwym punkcie.
Jón nie zgłosił jeszcze sprawy na policję, gdyż miał nadzieję, że uda mu się rozwiązać tę kwestię, zgłaszając ją na Facebooku. Jeśli to nie zadziała, mówi, pójdzie na policję. Prosi osoby, które cokolwiek wiedzą w tej sprawie, do skontaktowania się z nim. Obiecuje całkowitą poufność.
Zeszłej nocy złodzieje próbowali też ukraść złom żelazny i aluminium z firmy Vélsmiðja w Grindavíku. Ómar Davíð Ólafsson, właściciel firmy, powiedział, że policja złapała złodziei, gdy wnosili dwa kosze aluminium do swojego samochodu.
W wywiadzie dla agencji informacyjnej Ómar powiedział, że łup nie był szczególnie cenny – wartość tego aluminium mogła wynosić około 50 tysięcy ISK. Jednak jest zaniepokojony kwestiami dostępności w Grindavíku. Także wielu mieszkańców się tym niepokoi.
„Każdy może tam wejść, podać numer kennitala, powiedzieć, że pracuje w Grindavíku lub że jest mieszkańcem – i dostać się do miasta” – mówi Ómar. Dodaje, że mieszkańcy miasta domagają się znalezienia rozwiązania tych problemów. Wspomina o systemie kodów QR, które powodowały, że nie każdy mógł się dostać się do miasta, ale nie są już używane. „Osoby, które nie miały kodu, nie mogli wjechać do Grindavíku, chyba że wyjaśnili, co zamierzają zrobić i okazali dowód tożsamości”.