Reprezentacja Islandii zmierzy się w kolejnej rundzie Euro 2016 z Anglią. Osobom nieprzyglądającym się tegorocznym mistrzostwom i słabo znającym klimat islandzkiej piłki może wydawać się, że Islandia skazana jest na stuprocentową porażkę.
Wystarczyło przeznaczyć kilkanaście minut na rozmowę z kilkoma kibicami z grupy Tólfan, która zajmuje się zorganizowanym dopingiem oraz wyjazdami – aby przekonać się, że Islandczycy bardzo ucieszyli się na wieść o kolejnym rywalu. „Świetnie, że trafiliśmy Anglię. Ostatni raz graliśmy z nimi bodajże w 2004 roku i przegraliśmy 6:1(!) w Manchesterze (śmiech). Teraz się bardzo zdziwią” – powiedział z uśmiechem na twarzy Sindri. Inny kibic podszedł do sprawy nieco inaczej – „Jedynego czego się obawiam po Anglii to chamstwa jej niektórych kibiców, jednak mam nadzieję, że będzie dobrze. Na boisku będzie bardzo ciężko, ale ich też możemy przejść. Nie są w najlepszej formie. Po Portugalii i dwóch pozostałych meczach w grupie nie boimy się już nikogo.”
I faktycznie – również Lars Lagerback po historycznym remisie 1:1 z Portugalią powiedział, że Islandia nie musi się już nikogo obawiać i może walczyć z najlepszymi, a potwierdził to swoimi słowami po wczorajszym zwycięstwie Heimir Hallgrimsson. Kolejnym argumentem przemawiającym za Islandią jest to, że nikt inny na tegorocznych Mistrzostwach Europy poza Irlandią, Irlandią Północną i Walią nie ma takiego pojęcia o angielskim futbolu jak Islandczycy. Nie chodzi tu tylko o wielką fascynację angielską piłką przez ludzi północy, ale również doświadczenie trenerów. To właśnie do Anglii każdego roku wybiera się kolejna grupa młodych trenerów z Islandii, którzy przechodzą tam szkolenia i uzyskują w przyszłości licencje UEFA.
Również islandzka ekstraklasa lubi grać angielskim stylem, a w dwunastu jej klubach gra dziesięciu Anglików. Najbardziej znanym i rozpoznawalnym angielskim zawodnikiem jest Gary Martin z Vikingur Reykjavik. Wychowanek Middlesbrough zrobił zimą tego roku sporo zamieszania wokół własnej osoby, kiedy został wykupiony z KR Reykjavik do stołecznego Vikinguru. W najbardziej utytułowanym na wyspie KR miał wielu fanów i znakomicie mu szło w roli napastnika. W 111 spotkaniach zdobył 50 bramek. Vikingur musiał zapłacić za niego 21 tysięcy euro. Tak – takie kwoty chodzą w islandzkiej ekstraklasie, choć zdarzały się już większe sumy. Innym dobrze kojarzonym z Anglii piłkarzem jest Sam Hewson z profesjonalnego FH Hafnarfjörður. 27-letni pomocnik jest wychowankiem Manchesteru United…
Czy Islandia poradzi sobie z Anglią w 1/8 finału Euro 2016? Przekonamy się o tym już w najbliższy poniedziałek. Jedno jest pewne – Islandia znowu przeżyje futbolową gorączkę i będzie to najważniejszy mecz w historii wikińskiej piłki nożnej.