39 lat temu na wyspie Heimaey, należącej do archipelagu wysp Vestmannaeyjar wybuchł wulkan, który zmienił na zawsze życie mieszkających tam ludzi. Wybuch położonego na wyspie wulkanu Eldfell, który rozpoczął się 23 stycznia 1973, doprowadził do zniszczenia dużej części wyspy. Pod lawą znalazła się spora część miasta. Spływająca po zboczach lawa, zagrażała zatoce i mieszkańcy walczyli o to aby nie zamknęła ona wejścia do portu.
Dzięki szybkim działaniom i polewaniu jęzora płynącej lawy lodowatą wodą morską udało się im ją ochłodzić i tym samym zapobiec zablokowaniu zatoki.
Wybuch doprowadził do bardzo poważnego kryzysu na wyspie, głównie dlatego, że z jego powodu, mieszkańcy uciekali z wyspy. Duża część z tych ludzi wyprowadziła się do innych części Islandii, wiele osób mieszka do dziś w Reykjaviku.
Po zakończeniu erupcji, mieszkańcy wyspy rozpoczęli oczyszczanie i odbudowę miasta.
Ilustracja zmian na Heimaey spowodowanych wybuchem Eldfell / wikipedia.org
Początki erupcji
21 stycznia 1973, około godziny 20:00 w okolicach Heimaey, miała miejsce seria małych wstrząsów, na tyle słabych, że nieodczuwalnych dla mieszkańców. Stacja sejsmiczna, znajdująca się w odległości 60 kilometrów, zarejestrowała jednak sto dużych wstrząsów między godziną 1.00 a 3.00 – 22 stycznia. Trwały one aż do 11.00, lecz występowały w coraz większych odstępach czasu i ustały około godziny 23.00 tego samego dnia. Do godziny 1.34 następnego dnia zarejestrowano siedem wstrząsów, z których największy miał siłę 2,6 stopni w skali Richtera.
Na granicy płyt tektonicznych drobne wstrząsy są powszechnym zjawiskiem i nic nie wskazywało na to, że tym razem przepowiadają one erupcję wulkaniczną – jej początek był zatem niemal całkowitym zaskoczeniem. 23 stycznia około godziny 1.55 na wschodnim zboczu góry Helgafell otworzyła się szczelina, z której w kierunku wschodnim wypłynął strumień lawy o długości 1500 m. Miało to miejsce ledwie kilometr od centrum Heimaey i około 200 metrów na wschód od Kirkjubær, gdzie znajdował się wtedy kościół.
Szczelina gwałtownie powiększyła się do 2 kilometrów, przecinając wyspę na całej długości. Wystąpiła także aktywność podmorska na północnym i południowym krańcu szczeliny. Wzdłuż całej jej długości, sięgającej 3 km trysnęły widowiskowe strumienie lawy, ale po kilku godzinach aktywność skupiła się w jednym otworze, położonym około 800 m na północ od dawnego stożka wulkanicznego Helgafell, nieopodal wschodniego skraju miasta.
Podczas pierwszych dni erupcji ilość wyrzucanej lawy i materiału piroklastycznego szacowano na 100 metrów sześciennych na sekundę. W przeciągu dwóch dni potoki lawy utworzyły żużlowy stożek o wysokości 100 metrów. Pierwotnie nazwą wulkanu było Kirkjufell (Góra Kościelna), ze względu na bliskie położenie Kirkjubær, lecz nie została ona przyjęta przez oficjalny islandzki komitet ds. nazewnictwa miejsc. Nadał on wulkanowi nową nazwę Eldfell (Góra Ognia), mimo sprzeciwu mieszkańców.
Ewakuacja wyspy.
Już w pierwszych godzinach erupcji Islandzka Organizacja Obrony Cywilnej podjęła decyzję o ewakuacji całej ludności Heimaey, tym samym realizując przygotowany na wypadek takiej sytuacji plan. Ewakuacja była konieczna, ponieważ strumienie lawy płynęły już w kierunku wschodniej strony miasta, a cała wyspa zagrożona była intensywnym opadaniem popiołu.
Z powodu sztormu o sile około 12 stopni w skali Beauforta i trwających od kilku dni silnych opadów deszczu, niemal cała flota rybacka w liczbie około 60-70 jednostek znajdowała się w porcie, co znacznie pomogło w organizacji szybkiej ewakuacji. Mieszkańcy zostali ostrzeżeni o zagrożeniu dźwiękiem syren strażackich i zebrali się przed portem, zabierając ze sobą tylko rzeczy osobiste. Pierwsze łodzie odpłynęły do Þorlákshöfn około godziny 2.30, już w pół godziny od początku erupcji.
Większość ludzi opuściła wyspę w łodziach. Szczęśliwie strumienie lawy i emisja materiału piroklastycznego nie dotarły do pasa startowego na Heimaey, dzięki czemu wyspę mogły opuścić drogą lotniczą osoby niemogące podróżować drogą morską (głównie pacjenci szpitala oraz osoby starsze w liczbie około 300). Ewakuacja niemal wszystkich mieszkańców (5 300 ludzi) zajęła sześć godzin. Na wyspie pozostało od 200 do 300 osób, celem przeprowadzenia niezbędnych czynności i ocalenia mienia z zagrożonych domów. W związku z wyjątkową sytuacją, bydło, konie i owce zostały ubite. Akcja ratunkowa przebiegła nadzwyczaj sprawnie, głównie ze względu na dobrą pogodę, umożliwiającą bezproblemową żeglugę oraz loty samolotów. Nie zanotowano żadnych ofiar w ludziach.
Zniszczenie domów i powstanie nowego lądu
Budynki znajdujące się w pobliżu szczeliny wkrótce po erupcji zostały zniszczone przez strumienie lawy i opadający materiał piroklastyczny. Po kilku dniach kierunek wiatru zmienił się na zachodni, powodując opadanie znacznych ilości popiołu na pozostałą część wyspy i w efekcie dalsze zniszczenia domów. Wiele spośród nich zawaliło się pod ciężarem popiołu i tylko dzięki grupie ochotników, którzy pracowali przy oczyszczaniu dachów i zabijaniu okien deskami, wiele domów udało się uratować. Do końca stycznia materiał piroklastyczny pokrył większość wyspy, osiągając w niektórych miejscach grubość 5 metrów. Poza zniszczeniami spowodowanymi przez spadający popiół, niektóre z domów spłonęły w wyniku pożarów wywołanych przez bomby wulkaniczne albo zostały pochłonięte przez strumienie lawy.
Do początku lutego emisja materiału piroklastycznego zmniejszyła się, jednak strumienie lawy zaczęły powodować poważne szkody. Podwodna aktywność na północ od szczeliny przerwała kabel energetyczny i wodociąg, które dostarczały energię elektryczną i wodę z Islandii. Lawa zaczęła wpływać do portu, co wywołało poważny niepokój – zniszczenie portu oznaczałoby bowiem upadek przemysłu rybackiego na Heimaey. Jako że udział Heimaey w rocznym połowie ryb w Islandii wynosił około 25%, miałoby to znaczący wpływ na gospodarkę kraju.
Strumienie lawy zmierzały w kierunku morza także po wschodniej stronie wyspy, tworząc tam nowy ląd, który ostatecznie zajął powierzchnię 2 km². Lawa zniszczyła również kilkaset domów, wpływając do wschodniej części miasta. Strumienie miały postać grubej i bryłowatej lawy aa (z islandzkiego: apalhraun). Lawa przykryła ziemię na głębokość 40, a miejscami nawet 100 metrów. W późniejszym stadium erupcji napływ lawy zniszczył fabrykę przetwórstwa rybnego, a także uszkodził dwie inne fabryki i zburzył tamtejszą elektrownię.
Pomimo bliskości miasta i wielkich zniszczeń, wybuch pochłonął tylko jedną ofiarę śmiertelną. Był nią mężczyzna, który włamał się do apteki by zdobyć leki i udusił się toksycznymi oparami. Dwutlenek węgla oraz niewielkie ilości trujących gazów zbierały się w wielu budynkach częściowo zasypanych wyrzuconymi materiałami piroklastycznymi i wchodząc do nich, kilkoro ludzi doznało zatrucia.
Największym zagrożeniem dla miasta była możliwość odcięcia go od portu przez potoki lawy. Na szczęście akcja chłodzenia lawy zimną wodą morską przyniosła oczekiwane rezultaty i udało się powstrzymać spływającą lawę.
W artykule wykorzystano informacje ze strony Wikipedia.org, oraz Heimaslod.is, gdzie można zobaczyć zdjęcia przedstawiające wybuch wulkanu w 1973 roku.
Vestmannaeyjar, Heimaey, na pierwszym planie jęzor lawy, który znajduje się tuż obok zabudowań
fot. informacje.is/nf