Opuszczony raj na końcu świata
Droga prowadząca wokół zatoki Kaldalón przecina rzekę i kończy się kilka kilometrów dalej na opuszczonej farmie Tyrdilmyri. W zasadzie na całej długości tej linii brzegowej nikt nie mieszka. Teren jest całkowicie opustoszały. Dalej znajduje się już tylko dziki teren Snæfjallaströnd, który prowadzi do fiordu Jökulfirðir („lodowcowy fiord”) rozgałęziającego się na pięć mniejszych odnóg. W tamte surowe tereny można się dostać tylko drogą wodną, powietrzną albo pieszo. Brak tutaj jakiejkolwiek drogi dla samochodu, nawet najbardziej zaprawionego w bojach.
Jeszcze dalej na północ Fiordów Zachodnich leży półwysep Hornstrandir. Swoim kształtem przypomina zagięty pazur. Na południu sąsiaduje on z Jökulfirðir, a na północy graniczny z Morzem Grenlandzkim. Ciekawostką jest, że z resztą Islandii łączy się on jedynie bardzo wąskim przesmykiem o szerokości zaledwie 6 km.
Hornstrandir zachwyca różnorodnością krajobrazów. Nie dziwi więc, że w 1975 roku utworzono tutaj rezerwat przyrody o ogromnej powierzchni ok. 580 km². Pionowe strome klify, zjawiskowe góry, spokojne malownicze doliny i szerokie łąki oraz piaszczyste zatoczki czy głębokie fiordy czynią z tego miejsca raj dla osób poszukujących dziewiczej natury bądź samotności, czy po prostu dla tych, którzy chcą uciec od cywilizacji i rzeczywistości. Aby trafić na koniec świata, nie ma lepszego miejsca niż Hornstrandir.
Zachęcamy do odsłuchania słuchowiska na stronie Stacja Islandia – TU.
Region ten od kilku dziesięcioleci jest całkowicie zabezpieczony przed wypasem. Bujna roślinność składa się z około 260 gatunków roślin kwiatowych i paproci. Większość z tych gatunków jest dość powszechnych na Fiordach Zachodnich, ale występują tutaj również gatunki bardzo rzadkie. Wśród fauny należy wymienić głównie lisy i obfitą liczbę ponad 50 gatunków ptaków. Częstym widokiem na plaży są także foki. Zaś w oddali można również dostrzec wieloryby, płetwale karłowate, morświny i delfiny.
Hornstrandir to obecnie pustelnia niemająca stałych mieszkańców. Zmiany społeczne zachodzące w Islandii w czasie II wojny światowej i w okresie powojennym doprowadziły do porzucenia wszystkich tutejszych gospodarstw. Ostatni mieszkaniec opuścił ten region w 1952 roku. Teren jest w większości własnością prywatną, a właściciele znajdujących się tutaj gruntów mają prawo do korzystania z nich w sposób tradycyjny, tzn. np. poprzez hodowlę, rybołówstwo w pobliskich rzekach i jeziorach, polowanie na ptaki i zbieranie ptasich jaj. W obrębie rezerwatu znajduje się kilkadziesiąt domostw. Zarówno starych, jak i odnowionych zagród, oraz nowych domków letniskowych. Ludzie nierzadko przyjeżdżają tutaj, aby spędzić w tych domach nawet całe lato.
Mówi się, że w Hornstrandir człowiek przegrywa w walce z naturą, gdyż to miejsce jest jej własnością i rządzi się własnymi prawami. Niemniej jednak przez wieki, przyroda i ludzkie życie były w tym miejscu bardzo mocno ze sobą splecione. Życie dla osadników na tym terenie zawsze było ekstremalne. Z racji trudnych warunków rolnictwo w jego tradycyjnym rozumieniu było tutaj mocno ograniczone. Niemniej jednak wytrwali Islandczycy próbowali walczyć z przeciwnościami nieprzyjaznego klimatu. Przetrwanie ówczesnych mieszkańców opierało się głównie na darach natury, szczególnie tych znajdujących się w pobliżu niebezpiecznych morskich klifów. Mowa tutaj o polowaniu na ptaki i zbieraniu ptasich jaj. Były to najważniejsze źródła pożywienia, ale ich zdobycie było naprawdę trudne i ryzykowne.
Hornstrandir to surowy i opustoszały teren. To miejsce, położone na samym skraju koła podbiegunowego, sprawia wrażenie jakby znajdowało się za krawędzią cywilizacji. To cud triumfującej natury w jej jak najbardziej czystej i pierwotnej postaci. Śniegu można się tutaj spodziewać o każdej porze roku, a sztormy uderzają w to miejsce niemal bez ostrzeżenia. Gęsta mgła i deszcze, nie wspominając już o wiatrach, występują w tym regionie bardzo często. Najprostszym sposobem, aby dostać się do tego ukrytego skarbu Islandii jest łódź, na którą można się zabrać z portu w Ísafjörður. Alternatywą jest piesza wędrówka. Trzeba jednak pamiętać, aby w tę dziką podróż zabrać ze sobą nie tylko ciepłe ubranie i odpowiednio duży zapas żywności, ale także kompas albo GPS. Bo kiedy już się tutaj znajdziemy, to można iść nawet przez cały dzień i nikogo nie spotkać.
Szlaki i ścieżki pozostawione przez zwierzęta i wytyczone przez piechurów przemierzających samotnie te tereny prowadzą nas przez góry, wzgórza, doliny, a także wybrzeżem. Pniemy się przez górzystą krainę i jej strome skarpy. Przechodzimy przez lodowato zimne potoki i spokojne zatoki otoczone nizinami. Kłaniamy się z szacunkiem i pokorą wyrzeźbionym dumnie stojącym klifom. Padamy do stóp czarnej plaży usianej drewnianymi balami wyrzuconymi przez morze. Do tego przypomina nam o sobie co jakiś czas arktyczny wiatr i szybkie zmiany kapryśnej pogody. W czasie tej wędrówki możemy natrafić na opuszczone dawno temu domostwa albo ruiny starej stacji wielorybniczej, która ostatecznie została zamknięta około 1940 roku. Kontynuując włóczęgę wzdłuż wybrzeża Grænahlíð możemy zobaczyć pozostałości wraków statków rybackich, które osiadły na mieliźnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Te, jak i wiele jeszcze innych rzeczy, potęguje uczucie apokaliptycznej alienacji. Jednakże punktem kulminacyjnym każdej podróży do Hornstrandir jest wizyta na dostojnym klifie Hornbjarg. Znajduje się on na wschodnim krańcu zatoki Hornvík i osiągając 533 m n.p.m. stanowi najwyższy punkt na półwyspie.
Majestatyczne widoki Hornstrandir zapierają dech w piersiach i dostarczają niezwykłych przeżyć nie tylko wizualnych, ale też metafizycznych i duchowych. Wielu twierdzi, że wchodząc tam już nigdy nie wraca się takim samym, jakim było się wcześniej. To wyzwanie i wielka niesamowita przygoda. To podróż do innego świata. Dlatego co jakiś czas znajdują się śmiałkowie żądni przygód, ucieczki lub po prostu kochający góry. Coś urzeka ich w Hornstrandir. Co ciekawe, ten odosobniony i odległy rejon powoduje, że ciągle chce się do niego wracać.
Nie każdy jednak wie, że Hornstrandir jest także obszarem mrocznej historii Islandii. Można to poczuć, kiedy się tam znajdzie. Istnieją niezliczone legendy i stare podania opowiadające niezwykłe i ponure historie rozgrywające się na tym terenie. Ich bohaterami są olbrzymy, trolle, nadnaturalne stworzenia i fantastyczne zdarzenia. Historia głosi, że do tego miejsca uciekali kiedyś ścigani przestępcy, a także wycofały się tutaj trolle w obawie przed rozrastającymi się kościołami. Hornstrandir to także dom króla i królowej elfów, które chroniły te tereny nadnaturalnymi siłami.
Historia Hornstrandir owiana jest magią i tajemnicą. Spróbujemy ją odkryć.
Zachęcamy do odsłuchania słuchowiska na stronie Stacja Islandia – TU.
autor: Marcin Kozicki/Stacja Islandia