W ostatnich latach, na porośniętym mchem zboczu wzgórza przy drodze Nesjavallaleið, pojawiało się wiele ”napisów” szpecących mech oraz krajobraz. Niestety okazuje się, że nadal nie brakuje tych, którzy nie zwracając uwagi na przyrodę niszczą mech wydzierając w nim swoje inicjały, słowa oraz całe sentencje.
Przewodnik Gunnar Birgisson, wzywa wszystkich do dbania o roślinność. Sugeruje również, że powinny zostać udostępnione informacje w jaki sposób można naprawić takie zniszczenia, aby ludzie mogli to zrobić, gdy się z czymś takim spotkają. Mech potrzebuje wiele lat na to aby odrosnąć, dodał mówiąc, że niezwykle ważne jest dbanie o te delikatne rośliny.
Niestety w ostatnim czasie pojawiło się wiele nowych aktów wandalizmu. Słowa „Grétar Þór”, „Ég elska þig” i „Elli” były widoczne już od jakiegoś czasu, ale w zeszłym roku pojawiło się słowo „LIFE” zostało dodane w wielkich listach, a ostatnio „send nudes”.
Część ze zwrotów jest w języku islandzkim, a niektóre w angielskim. Jasne jest, że wandale niszczący przyrodę mogą być turystami, ale część z nich to zdecydowanie Islandczycy.
Birgisson uważa, że mentalność stada jest bardzo silna u ludzi, a turyści, którzy nie są zaznajomieni z dyskusją na temat ochrony przyrody w Islandii zachowują się tak jakby postradali rozum. Najczęściej widać to w interiorze, gdzie turyści łamiąc prawo, dla rozrywki często jeżdżą poza wyznaczonymi trasami.
Mówi, że ważne jest, aby coś zrobić, zanim wandalizm stanie się codziennością, bo jedna osoba może zainspirować tysiąc innych do zrobienia czegoś co nie jest dobre.
”Uważają, że w Islandii wszystko jest dozwolone”mówi oburzony Gunnar Birgisson
Szokujące jest to, jak wiele osób nie szanuje natury. Przewodnik wspomina o tym jak niedawno poznał chińskiego turystę, który załatwił swoją potrzebę na dworze i nie widział nic złego w tym co robi, dodatkowo pozostawiając za sobą sterty papieru toaletowego. To nie było pierwsze takie zdarzenie, którego świadkiem był Birgisson.
Innym razem natknął się na grupę turystów, którzy używając farb w sprayu malowali graffiti na opuszczonej farmie. Kiedy zapytał, co robią, odpowiedzieli mu, że to jest sztuka. Takich ludzi niestety przybywa a natura sama się przed nimi nie obroni, dlatego musimy walczyć o nią wspólnie dając innym przykład.
m.m.n / mbl.is