Uczeń przerósł swojego mistrza – tak w skrócie można opisać wczorajszy mecz Islandii z Anglią. Po ponad stuletnim naśladownictwie angielskiego futbolu przez Islandczyków – lepsi w meczu o stawkę byli ludzie dalekiej północy. Islandia wygrała 2:1 i przeszła do ćwierćfinału Euro 2016.
Kolejne wielkie zwycięstwo, największy sukces w dziejach islandzkiej piłki nożnej i kolejny najważniejszy mecz w historii czeka na Islandię. Wczoraj wieczorem Islandczycy dosłownie porzucili swoje codziennie czynności i plany po pracy, szkole oraz całym dniu były jasne – idziemy oglądać mecz. Wyspa przeżyła wielką radość w sumie trzy razy. Pierw po golu Ragnara Sigurðssona, później po trzynastu minutach po bramce autorstwa Kolbeinna Sigþórssona. W końcu erupcja euforii nastąpiła po ostatnim gwizdku sędziego Damira Skomina. Zanim to się jednak stało, już w czwartej minucie meczu przeżyliśmy kubełek zimnej – lecz jeszcze nie lodowatej wody. Wayne Rooney zdobył wtedy gola po rzucie karnym. Niektórzy zamarli, ale większość w ogóle nie straciła nadziei na końcowy sukces i bez względu na straconą bramkę krzyczała „Áfram Ísland!”.
„Jesteśmy w siódmym piłkarskim niebie!”, „wygraliśmy te mistrzostwa!” – krzyczeli Islandczycy w nowej strefie kibica na wzgórzu Arnarhóll w Reykjaviku. Emocje niektórych wręcz zjadały. Jedna islandzka para popłakała się, a młody mężczyzna nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. „Niech zdobywają ten puchar i wracają na Islandię, mam dosyć tych nerwów. Chce już ich zobaczyć na lotnisku w Keflaviku. Ile to jeszcze będzie trwało?!” – pytał się inny kibic. Fani z dalekiej północy dali również radę na samym stadionie w Nicei, gdzie przez większą część spotkania byli głośniejsi od Anglików, których było na obiekcie więcej. Islandczyków było tym razem kilka tysięcy mniej niż na poprzednich spotkaniach.
Jednak nie tylko sam wynik może cieszyć, ale i gra Islandczyków, którzy odblokowali się jeszcze bardziej – a mieli problem z odważniejszą grą w ofensywie na początku Euro 2016. To wszystko sprawia, że nadzieje i apetyt na sukces wcale nie maleją. Francuzi będą prawdopodobnie najcięższym przeciwnikiem dla Islandii od samego początku turnieju. Poza tym są przecież gospodarzami tego turnieju – to czyni ich zdecydowanymi faworytami nadchodzącego ćwierćfinału. Kto jednak wie, co pokażą Islandczycy w kolejnym meczu? Słynny islandzki drakkar płynie dalej!