Mieszkający w centrum Reykjaviku Elías Þórsson, wracając wczoraj do domu deptakiem na ulicy Laugavegur, padł ofiarą agresywnego kierowcy. Część ulicy, na której doszło do zdarzenia, jest zamknięta dla ruchu samochodowego, i piesi mogą po niej spacerować bez stresu powodowanego przejeżdżającymi samochodami.
Jak się jednak wczoraj okazało, jeden z mieszkańców trafił na wyjątkowo niemiłego i agresywnego kierowcę, który próbował na niego najechać, a potem zaczął na niego krzyczeć.
„Byłem w drodze z baru Kaffibrennslann do mojego domu na Laugavegur. Skupiony byłem na telefonie, bo rozmawiałem z przyjaciółką. Wtedy nagle pojawiła się wielka, dwutonowa Toyota Hillux i kierowca nie zatrąbił ani się nie odezwał, tylko we mnie wjechał” – powiedział Elías.
Przyznał, że spytał kierowcę, czy wszystko z nim w porządku i zwrócił mu uwagę, że znajduje się na deptaku, który jest zamknięty dla ruchu drogowego. Wtedy kierowca wyskoczył z samochodu i rzucił się na niego. Z tego powodu Elías wezwał policję. W tym czasie kierowca wrócił do samochodu i zaczął najeżdżać na Elíasa.
„Gdy rozmawiam przez telefon z policją, a oficer powiedział mi, że radiowóz jest w drodze, kierowca Toyoty zaczął we mnie wjeżdżać i popychać swoim samochodem. Powiedziałem mu: „Co ty do cholery robisz?” On gwałtownie mnie popchnął samochodem tak, że cofnąłem się o jakieś dwa metry” – dodał mężczyzna.
Policja po przybyciu na miejsce zdarzenia przesłuchała kierowcę i pieszego.
Elías nie chce zgłaszać skargi na kierowcę, ale chce, aby otrzymał mandat. Mówi, że nie będzie pozwał kierowcy za jego zachowanie, ponieważ uważa, że nie warto poświęcać czasu na coś takiego. Ponadto w incydencie nie odniósł większych obrażeń.
„To nie była jakaś poważna sprawa. Chcę tylko, żeby kierowcy przestali tam jeździć. Jest to kompletnie nie na miejscu, aby gigantyczne jeepy jeździły po deptaku” – komentował Elías.
„Chcę tylko, aby mężczyzna został ukarany grzywną” – mówił Elías. „Tak wysoką jak mandat za wykroczenie drogowe” – dodał.
Elías mówi również, że jeśli miasto Reykjavík poważnie myśli o utrzymaniu deptaka, być może bardziej efektywne byłoby stwierdzenie, że nikt nie powinien tam jeździć. Zwrócił uwagę na to, że w komentarzach do jego posta w grupie na Facebooku – o stylu życia bez samochodu – jest więcej historii osób, które miały podobne zdarzenia na deptaku.
„Nie wiem, ile dziesiątek, czy setek samochodów tam jeździ. Wtedy byłem dwie minuty od mojego domu i spotkało mnie coś takiego” – mówił Elías.
Wcześniej tego lata w Vísir można było przeczytać o innym mieszkańcu z centrum miasta, który będąc już zmęczonym zachowaniem kierowców ciągle łamiących zakaz, zwrócił uwagę na istniejący problem. Pétur M. Urbancic przyznał wówczas, że kierowcy często mijają znaki informujące o tym, że nie wolno jeździć po deptaku. Opublikował nawet film na Twitterze, w którym pokazał swoją rozmowę z kierowcami niezadowolonymi z tego, że na ulicy przeznaczonej dla pieszych, jest zbyt wielu pieszych. Ktoś nawet próbował go zmusić, żeby się usunął z drogi.
visir.is/ Marta M. Niebieszczanska