Opinią publiczną wstrząsnęła ostatnio informacja, że albańska rodzina z dwójką dzieci, jedno z których choruje na mukowiscydozę, została schwytana przez policję i deportowana w czwartek o czwartej nad ranem.
Wraz z rodziną deportowano grupę innych Albańczyków, którzy wrócą do swojego kraju przez Niemcy. Żaden z nich nie otrzymał azylu w Islandii, ponieważ, jak poinformował Islandzki Urząd Emigracyjny, Albania jest pokojowym, demokratycznym państwem, w którym nie panuje wojna ani dyktatura.
W wywiadzie dla mbl.is, Skúli Á. Sigurðsson, kierownik projektu w urzędzie emigracyjnym, powiedział, że każde podanie o azyl jest rozpatrywane indywidualnie:
– Jeżeli okoliczności sprawią, że obywatele Albanii będą potrzebować ochrony międzynarodowej albo azylu, otrzymają tę ochronę zgodnie z prawem.
Dziennikarzom mbl.is nie udało się skontaktować z rzecznikiem prasowym Islandzkiego Urzędu Imigracyjnego.
Deportowano trzyletniego, przewlekle chorego chłopca
Kastrijot i Xhulia Pepoj oraz ich dzieci w wieku 3 i 5 lat zostali zabrani w środku nocy z domu na ulicy Barmahlíð w Reykjaviku i przewiezieni na lotnisko wraz z innymi Albańczykami. Kastrijot przez trzy miesiące pracował u murarza Hermanna Ragnarssona. Ragnarsson pomagał rodzinie zaaklimatyzować się w Reykjaviku; planuje odwiedzić ich latem w Albanii. Zapytany przez mbl.is, czy był obecny przy deportacji, odpowiada:
– Nie byłem w stanie tego zrobić. Dodaje także, że rodzina była zrozpaczona i chciała pozostać na wyspie. Kastrijot bał się o swoje życie po powrocie do Albanii, ponieważ jego brat miał tam problemy z prawem. Jego dzieci chodziły do islandzkiego przedszkola, miały tam kolegów.
– Ich syn choruje przewlekle na mukowiscydozę, na Islandii zaczął dostawać leki, które mu pomagały. Te lekarstwa nie są dostępne w Albanii – mówi Ragnarsson.
Islandczyk pomagał albańskiej rodzinie
Ragnarsson nie wiedział, że Kastrijot starał się o azyl, kiedy zaczął u niego pracować.
– Kiedy się o tym dowiedziałem, pracował u mnie już od dwóch tygodni. Zadzwonili do niego z urzędu imigracyjnego, miał tam iść na spotkanie, zaproponowałem, że go podwiozę.
Opisuje także, jak wpadł na chwilę do domu Albańczyka, żeby zawieźć do urzędu jego żonę i dzieci:
– Te biedactwa przez sześć albo siedem miesięcy siedziały z mamą w domu. Trzymały się jej sukienki, były bardzo nieśmiałe.
Kiedy Ragnarsson przyjrzał się bliżej ich sytuacji i z artykułu prasowego dowiedział się, że dzieci osób ubiegających się o azyl mają prawo chodzić do szkoły i przedszkola, od razu im w tym pomógł. Rodzicom znalazł także samochód, aby mogli zawozić dzieci do przedszkola.
– Nic z tego nie rozumiem, Kastrijot chciał tylko tutaj pracować i żyć samodzielnie. Nie chciał żerować na zasiłkach.
Posłanka „zażenowana” sytuacją
Posłanka Partii Sojusz, Katrín Júlíusdóttir, potępiła tę sytuację na swojej stronie na Facebooku: „Przewlekle chory chłopiec, dorastający w kochającej rodzinie, zabrany z domu przez policję w środku nocy. Szukali lepszego życia. Dlaczego im to zrobiono? Zabrano im pracę, przedszkole, wyrwano ze społeczności, tylko dlatego, że źle wypełnili jakiś formularz? Ólöf (Nordal, minister spraw wewnętrznych – przyp.red.) używa pięknych słów, ale chowa się za regułami, które pozbawiają nasze prawo człowieczeństwa. Jestem zażenowana”.
Sytuację skomentowała również pisarka Auður Jónsdóttir. Na facebooku napisała, że sprawa Albańczyków trafiła do kosza z powodu ich pochodzenia. „Ale ten malec jest chory, a dzieci doskonale radziły sobie w przedszkolu, zaprzyjaźniły się z innymi przedszkolakami. Pracodawca ich taty pomaga im i dba o rodzinę. Kastrijot boi się, że w Albanii zostanie zamordowany, a jego syn nie ma dostępu do niezbędnych mu leków. Podczas najgorszych ataków maluch nie może nawet oddychać”, wyjaśnia.
Nagranie z deportacji
Magazyn DV napisał, że opiekunka przedszkolna dzieci była cała we łzach, kiedy musiała się z nimi pożegnać. Dzieci dostały na pamiątkę książeczki ze zdjęciami swoimi i ich najlepszych przyjaciół. Jak twierdzą reporterzy, dzieci zasnęły, trzymając kurczowo książeczki. Na swojej stronie Facebooka Óðinn S. Ragnarsson opublikował wideo z deportacji rodziny, które można zobaczyć TU.
Iceland Monitor/Ilona Dobosz