Jak donosi RÚV, Islandzkie Biuro Ewidencji Ludności poprosiło o pomoc policji w zweryfikowaniu legalności zmian miejsca zamieszkania, które stały się bardzo liczne w przededniu wyborów samorządowych. Miejsce stałego pobytu mieszkańca Islandii określa, w którym okręgu wyborczym odda on swój głos.
W okresie od 24 kwietnia do 5 maja, czyli do momentu, w którym minął termin zmiany miejsca zamieszkania przed wyborami, siedemnaście osób zameldowało się na terenie gminy Árneshreppur. Gmina ta leży w regionie Fiordów Zachodnich i jest najsłabiej zaludnionym okręgiem wyborczym w kraju. Siedemnastu nowych mieszkańców oznacza w niej 40% wzrost liczby osób uprawnionych do głosowania.
Ástríður Jóhannesdóttir, szefowa Islandzkiego Biura Ewidencji Ludności twierdzi, że wzrost liczby zmian miejsca zamieszkania przed wyborami nie jest niczym nowym, choć „w tym wypadku niezwykła jest liczba osób zmieniających miejsce pobytu jednocześnie”.
Aż 9 z 17 osób, które zameldowały się na terenie gminy, zgłosiło pobyt w gospodarstwie o nazwie Drangar. Jego właściciel powiedział w wywiadzie dla RÚV, że nie zna tych ludzi i wysłał list do Biura Ewidencji Ludności, aby zajęło się tą sprawą.
Jedną z osób, które rzekomo przeprowadziły się do gospodarstwa, jest rzecznik prasowy organizacji Saving Iceland, Snorri Páll Jónsson. Organizacja ta zrzesza ludzi sprzeciwiających się budowie elektrowni na terenie Islandii. Tak się składa, że jednym z głównych tematów przed wyborami w Árneshreppur jest plan budowy nowej elektrowni wodnej.
Były parlamentarzysta, Kristinn H. Gunnarsson opublikował w Internecie nazwiska osób, które zmieniły swoje miejsce zameldowania. Sądzi, że ich działania to zorganizowana akcja przeciwników budowy elektrowni. „Uważam, że ich działania powinny spotkać się ze stanowczą reakcja rządu” – oświadczył. „Stało się jasne, że wiele grup interesów, spośród których liczne zajmują się kwestiami środowiskowymi, posuwa się za daleko”.
Wybory samorządowe odbędą się 26 maja na terenie całej Islandii.