Efekty erupcji szczelinowej, która miała miejsce na Holuhraun, mogły być znacznie gorsze, jeśli doszłoby do niej w innym miejscu i o innym czasie, mówił naukowiec z Uniwersytetu Islandzkiego Sigurður Reynir Gíslason.
„Mieliśmy szczęście, że erupcja na Holuhraun miała miejsce właśnie tam i w tym czasie” – komentował naukowiec.
Dwutlenek siarki, który jest emitowany podczas wybuchu wulkanu, przekształca się w kwas siarkowy, który jest szkodliwy, szczególnie przy słonecznych, wilgotnych i bezwietrznych warunkach pogodowych.
Na szczęście dla Islandii erupcja na Holuhraun rozpoczęła się w 2014 roku, kiedy lato zbliżało się ku końcowi i trwała przez najciemniejsze miesiące w roku, czyli przez całą zimę, która była sucha i bardzo wietrzna, co pomagało w szybkim rozproszeniu gazów wulkanicznych.
„Kiedy jest wilgotno, wówczas kwas siarkowy tworzy się do czterech razy szybciej niż gdy jest sucho” – powiedział Sigurður Reynir Gíslason.
Niszczycielska erupcja Skaftáreldar
Wybuch na Holuhraun był dokładnym przeciwieństwem tego, co wydarzyło się podczas erupcji Skaftáreldar, która rozpoczęła się 8 czerwca 1783 roku.
Światło dzienne przez całą dobę i pogoda, która była tego lata bardzo dobra, utworzyły idealne warunki do powstania trujących gazów wulkanicznych. Erupcja ta miała ogromny wpływ na środowisko i ludzi, w jej wyniku zmarło 20 procent populacji Islandii. Wybuch miał bardzo duży wpływ także na życie Europejczyków, zwłaszcza na mieszkańców Wielkiej Brytanii, Francji i Holandii.
Lokalizacja erupcji na Holuhraun także była błogosławieństwem, wyjaśnia Gíslason. Wybuch miał miejsce w suchym miejscu, osłoniętym przez lodowiec Vatnajökull. W obszarze tym jest także bardzo dużo pyłu, który zobojętniał kwas siarkowy w powietrzu.