Dyrektor ds. Imigrantów Kristín Völundardóttir, w rozmowie z Fréttablaðið powiedziała, że w czasie kontroli dokumentów niektórych obcokrajowców, którzy przyjechali do Islandii okazało się, że osoby przyjeżdżające z dziećmi i podające się za ich rodziców wcale nie są z nimi spokrewnione.
Wiele przedstawionych dokumentów, było fałszywych, w dodatku pseudo rodzice bardzo często wykorzystują dzieci, które są z nimi.
Kiedy podczas kontroli dokumentów okazuje się, że mogą one być nieprawdziwe, wówczas urząd imigracyjny może żądać wykonania testów DNA. Jednak badanie to jest dość drogie i kosztuje około 190 000 koron. Do tego dochodzi jeszcze problem urzędu imigracyjnego, w którym jest za mało pracowników.
Dyrektor islandzkiego centrum praw człowieka Margrét Steinarsdóttir powiedziała, że kilkakrotnie zdarzyło się, że do biura przychodziły zastraszone dzieci, które twierdziły, że rodzice z którymi przyjechały do Islandii, nie są z nimi spokrewnieni. Dodatkowo dzieci mówiły o tym, że są wykorzystywane.
Kristin powiedziała, że teraz należy znaleźć inne rozwiązanie tego problemu. Obecne przepisy mówią o tym, że jeżeli wyjdzie na jaw, że dziecko przyjechało do Islandii z fałszywymi dokumentami dotyczącymi jego rodziców, wówczas może ono zostać deportowane.