Do polityków zajmujących się sprawami prostytucji na Islandii dotarły ostatnio niepokojące informacje na temat działalności pewnych klubów nocnych w Reykjaviku.
Sprawa rozpoczęła się od tego, że dwóch dziennikarzy z The Reyjkavik Grapevine odwiedziło incognito dwa nocne kluby w Reyjkaviku, Crystal i VIP Club. Kobiety pracujące w ostatnim z klubów to głównie Słowenki, które są na Islandii od kilku tygodni, mieszkają wspólnie w małym mieszkaniu i według obserwacji dziennikarza, aby móc cokolwiek powiedzieć o sobie, czy o swojej pracy, muszą mieć przyzwolenie wciąż obserwującego je przełożonego. Od niego samego dziennikarz usłyszał, że mógłby zrobić „co chce” z jedną z kobiet na zapleczu klubu za 20 000 koron islandzkich.
Innym źródłem potwierdzającym możliwość propagowania prostytucji w tych klubach jest Steinunn Gyðu-og Guðjónsdóttir, która prowadzi schronisko dla byłych prostytutek. Powiedziała dziennikarzom, że w klubach „da się zaobserwować wiele objawów handlu ludźmi”.
Björk Vilhelmsdóttir, radna miasta Reykjavík z ramienia socjaldemokratów, powiedziała dziennikarzom: „Uważam, że jest wiele powodów do zbadania tej sprawy. W klubach klienci płacą za towarzystwo kobiet. To oczywista prostytucja.”
Okazuje się, że sprawa zamknięcia klubów ze striptizem nie jest nowością. Siv Friðleifsdóttir już w 2010 roku nagłaśniała sprawę w parlamencie i została odesłana do Policji, ponieważ wtedy uznano, że to jest zadanie wyłącznie dla tej instytucji.
Tymczasem komisarz policji w Reykjaviku Stefán Eiriksson tłumaczy, że nie zna sprawy, ale faktycznie policja powinna zająć się tym tematem. Na ten moment nie ma dostępu do właścicieli klubów i z ich strony brak komentarza na temat handlu kobiecym ciałem w Reykjaviku.