Znaki ostrzegawcze na plaży Reynisfjara najwyraźniej nie wystarczą, aby powstrzymać turystów przez nierozsądnymi decyzjami. Sześcioro obcokrajowców znalazło się w czwartek w śmiertelnym niebezpieczeństwie po tym, jak przewróciły ich fale.
Grupa realizowała na plaży sesję zdjęciową: modelka stała przy bazaltowych słupach, a pozostali uczestnicy – u stóp oceanu.
Świadkiem zajścia był Herman Valsson, przewodnik turystyczny.
– Fala uderzyła w grupę sześciu osób, które momentalnie znalazły się w ogromnym niebezpieczeństwie. Pobiegłem do nich i pomogłem im wydostać się z wody – powiedział mężczyzna w wywiadzie dla mbl.is.
Valsson zauważył też, że turyści znajdowali się znacznie bliżej wody niż obywatel Chin, który utonął dwa tygodnie temu. W odstępie zaledwie kilku sekund uderzyły w nich dwie fale. Przez poprzednie dziesięć minut, ocean był bardzo spokojny.
– Byli naprawdę przerażeni. Stanęli jak wryci, nie mieli pojęcia, co zrobić. Dotarłem do nich, zanim druga fala się cofnęła. Modelka stojąca przy klifach również była mokra, ale tych, którzy stali na plaży, fala mogła z łatwością porwać do morza.
Valsson dodał też, że turyści, którzy mieli azjatyckie korzenie, nie mieli pojęcia o zagrożeniu.
– Wytłumaczyłem im, że temperatura wody wynosi 0 stopni Celsjusza i gdyby wpadli do wody, prawdopodobnie umarliby w ciągu pięciu minut. Wydawali się bardzo zaskoczeni.
Przewodnik był również świadkiem sesji ślubnej, podczas której nowożeńcy stali tuż przy oceanie. Zdjęcia wykonywał Islandczyk.
– Mówiłem mu, żeby uważał, ale on nie przejmował się moimi słowami i nadal fotografował parę na plaży.
Dla turystów plaża wiąże się z ciepłą wodą i relaksem – uważa Valsson.
–To nie jest Benidorm, Costa Brava ani Majorka. Islandia to zupełnie inna bajka – przypomina.
mbl.is/Ilona Dobosz