Lider Partii Niepodległości – Bjarni Benediktsson, powiedział wczoraj w rozmowie z mediami, że jeśli jego rozmowy z liderami innych partii nie dadzą rezultatów przed weekendem, to będzie musiał oddać swój mandat związany z utworzeniem nowego rządu. Dodał również, że współpraca z Partią Zieloni-Lewica jest już niemożliwa. Po wyborach parlamentarnych, które odbyły się w Islandii 29. października, Partia Niepodległości otrzymała największe poparcie w kraju, a Bjarni otrzymał mandat do utworzenia rządu.
We wtorek Benediktsson spotkał się z prezydentem Guðni Th. Jóhannessonem i powiedział mu o swoim zamiarze rozpoczęcia formalnych rozmów w sprawie zawiązania koalicji. Jednak po kolejnym spotkaniu z członkami swojej partii, Bjarni nie brzmiał optymistycznie.
„Istnieje duża przepaść między ludźmi i jest ona na wielu poziomach, ale mam zamiar kontynuować te rozmowy i zobaczyć, czy istnieje podstawa do rozpoczęcia rzeczywistych negocjacji z innymi stronami w sprawie utworzenia rządu.” Podkreślił on również, że nie chce działać na czyjąkolwiek korzyść i jak nie uda się znaleźć nici porozumienia, to wówczas będzie musiał zwrócić otrzymany mandat.
Benediktsson stwierdził, że nie jest jasne, jakie strony będą zaproszone do rozmowy. Zaprzeczył także, istnienie opozycji w związku z Partią Jasna Przyszłość i Partią Odrodzenie, ale przyznał, że taka współpraca wiąże się z wyzwaniami. Swoją dotychczasową współpracę z Partią Postępu ( z którą utworzył rząd po ostatnich wyborach ) określił jako dobrą i dodał, że chciałby z innymi również pracować w ten sposób.
Pytany o Partię Zieloni – Lewica, odpowiedział: „Rozmawialiśmy kilka razy i myślę, że rozpoczęcie rozmów pomiędzy partiami nie wchodzi w rachubę.”
m.m.n.