Burmistrz twierdzi, że zachęcał ministerstwo do reagowania na obawy służb więziennych, dotyczące więźniów, którzy kończyli swoje wyroki, ale nie uzyskał konkretnych informacji. Miasto Reykjavik nie ma uprawnień do zajmowania się osobami niebezpiecznymi.
Przedstawiciele służb więziennych wysłali w kwietniu notatkę do trzech ministerstw i wyrazili zaniepokojenie jednym z więźniów, któremu właśnie kończył się wyrok, a jest to osoba niebezpieczna, z wieloma problemami, w tym psychicznymi, i potrzebuje wsparcia po odbyciu kary. Osoba ta otrzymała wsparcie na krótki czas, ale już dwa dni po wycofaniu pomocy, została zatrzymana pod zarzutem napaści i gwałtu.
Inny mężczyzna, który znajdował się w podobnej sytuacji i nie otrzymał wsparcia, przebywa w areszcie pod zarzutem zamordowania swojej matki.
Ministerstwo Spraw Społecznych i Ministerstwo Sprawiedliwości w końcu przysłały odpowiedzi.
W odpowiedzi Ministerstwa Spraw Społecznych na zapytanie agencji prasowej stwierdzono, że osoby fizyczne mają prawo do lokalnych usług socjalnych, jeśli ich potrzebują i o nie poproszą.
Zarówno w Ministerstwie Spraw Społecznych, jak i Ministerstwie Sprawiedliwości zauważono, że islandzkie prawo nie przewiduje prewencyjnego pozbawienia wolności osób, które mogą być niebezpieczne, ale jeszcze nie popełniły przestępstwa.
Jednak we wspomnianym memorandum służb więziennych nie było wzmianki o takich środkach, jak zatrzymanie na wszelki wypadek, tylko o zapewnienie bezpiecznego miejsca i wsparcia dla takiej osoby.
Oba ministerstwa twierdzą, że prace grupy roboczej ds. środków bezpieczeństwa i zakwaterowania są w toku i zbliżają się do końca.
Burmistrz Einar Þorsteinsson zaprzecza, jakoby miasto nie zareagowało na obawy służb więziennych. Miasto Reykjavik wielokrotnie próbowało powiadomić odpowiednie ministerstwo o zaistniałej sytuacji.
„To nie jest dla nas nowość. Od lat apelujemy o zainteresowanie się tym, co dzieje się z tymi osobami, które są niebezpieczne i nie są otwarte na pomoc. Wysyłaliśmy listy, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Ostrzegaliśmy o tej sytuacji. To poważna sprawa i nie ma żadnych środków zaradczych, które można zastosować dla tych osób. Nie mogę komentować kwestii dotyczących poszczególnych osób, ale ogólnie dotyczy to tej grupy. Istnieją różne sytuacje, które sprawiają, że ludzie są niebezpieczni dla siebie i innych, a my nie mamy uprawnień do użycia siły, aby odizolować takie osoby lub zapewnić im miejsce odpowiednie do ich sytuacji. W takim przypadku to policja musi zadbać o bezpieczeństwo publiczne, a ustawodawca musi tak kształtować środowisko, aby zapewnić na to środki” – mówi Einar.